Poczekalnie dworca w Bolonii pękają w szwach. Jest sobota, początek wakacji, a boloński dworzec jest jednym z największych we Włoszech. Na dodatek jest klimatyzowany, a że na zewnątrz żar leje się z nieba, podróżni opuszczają budynek niechętnie, tuż przed odjazdem pociągu, na który czekają. Nikt nie zwraca uwagi na niepozornie wyglądającą walizkę, stojącą pod ścianą jednej z poczekalni. Tymczasem to właśnie w jej wnętrzu kryje się śmiertelne zagrożenie – 23 kg materiałów wybuchowych wraz z zapalnikiem czasowym. Kiedy wskazówki dworcowego zegara przesuwają się na godzinę 10.25, potężna eksplozja w ciągu kilku sekund zmienia zabytkowy dworzec w stertę gruzu. Dach unosi się w powietrze, by za chwilę z potwornym łoskotem runąć na zszokowanych ludzi. Eksplozja jest tak silna, że poważnie uszkadza stojący przy pierwszym peronie pociąg relacji Ancona–Chiasso, a także zaparkowane przed dworcem samochody. Wszędzie widać zmasakrowane ciała ofiar i rannych, którzy ostatkiem sił próbują wydostać się z tego piekła. Służby ratownicze nie są przygotowane na tak poważną katastrofę – rannych i zabitych przewożą do szpitali i kostnic prywatne samochody, taksówki oraz miejskie autobusy, głównie linii 37.
Jeszcze podczas akcji ratunkowej we włoskiej agencji prasowej ANSA dzwoni telefon – człowiek występujący w imieniu neofaszystowskiej organizacji Zbrojne Komórki Rewolucyjne (Nuclei Armati Rivoluzionari, NAR) twierdzi, że to oni podłożyli bombę. Ostateczny bilans jest wstrząsający – w zamachu ginie 85 osób (w tym dzieci, najmłodsze ma trzy lata), wielu ciał nigdy nie udaje się zidentyfikować, rannych jest ponad 200 osób, w tym wielu bardzo ciężko. Masakra w Bolonii pozostanie najbardziej krwawym zamachem w Europie aż do wysadzenia przez islamistów wagonów madryckiego metra w 2004 r.
Polityka, przemoc, strach
Terroryzm to zjawisko na tyle szerokie, amorficzne i pełne niuansów, że jego precyzyjne zdefiniowanie nadal jest bardzo trudne. W 2008 r. Alex Schmid stworzył trafny schemat ogólny, opierający się na trzech głównych i zależnych od siebie czynnikach: polityka + przemoc + strach. Uogólniając, można przyjąć, że terroryzm to użycie siły lub przemocy przeciwko osobom lub własności, mające na celu zastraszenie i w ten sposób wymuszenie na grupie ludzi realizację politycznych celów.
Apogeum współczesnego terroryzmu to lata 70. i początek lat 80. XX w. W tym okresie po raz pierwszy terroryzm stał się główną, a nawet jedyną metodą walki niektórych ugrupowań. „Bezpośrednią przyczyną tej sytuacji było opadanie fali ultralewicowej kontestacji studenckiej lat 60. XX w. Część aktywistów, nie mogąc pogodzić się z tym faktem, zaczęła przechodzić do bardziej ekstremalnych działań. Istotną rolę odegrał również wzrost napięć etnicznych (...). Wpływ na ekstremistów wywierała działalność głośnych wówczas rewolucyjnych ruchów pozaeuropejskich, takich jak Fatah czy Tupamaros (efekt naśladownictwa). I wreszcie – terroryzm lewicowy czy separatystyczny rodził reakcję w postaci terroryzmu prawicowego (tzw. efekt rykoszetu)" – pisze Jarosław Tomasiewicz w artykule poświęconym ewolucji terroryzmu politycznego w Europie. Na przestrzeni tych dwóch dekad liczba zamachów terrorystycznych osiągnęła najwyższy poziom w historii. W 1979 r. tylko we Włoszech dokonano 659 aktów terroru. Zdarzały się dużo częściej niż obecnie, w czasach ekspansji barbarzyńskiego fundamentalizmu islamskiego. Poniżej przypominamy te najważniejsze i najbardziej spektakularne.
Lata ołowiu
Takim mianem we Włoszech określa się okres od końca lat 60. do początku lat 80. Nazwa pochodzi od ogromnej liczby kul wystrzelonych podczas przeprowadzonych wtedy zamachów. Okres ten rozpoczął się 19 listopada 1969 r. śmiercią policjanta Antonio Annarumma w trakcie walk policji z lewicowymi demonstrantami. Zamieszki, które potem wybuchły, wykorzystali neofaszyści, którzy zdetonowali bombę na Piazza Fontana w Mediolanie, zabijając 17 osób. Wydarzenia te, a także nieudany prawicowy pucz w roku następnym, zradykalizowały środowiska skrajnej lewicy. Efektem było m.in. powstanie Czerwonych Brygad (Brigate Rosse, BR), najsilniejszej i najbardziej niebezpiecznej organizacji terrorystycznej we Włoszech. Założyli ją młodzi włoscy marksiści: Renato Curcio, jego żona Margherita „Mara" Cagol i Alberto Franceschini, którzy zamierzali obalić kapitalizm za pomocą rabunków, porwań, podpaleń oraz morderstw. Czerwone Brygady atakowały policjantów, urzędników, dziennikarzy, prawników, członków związków zawodowych i partii politycznych, ale także przedstawicieli innych organizacji lewicowych i komunistycznych. Świetnie zakonspirowana organizacja była bardzo liczna – ponad 1000 bojowników i ok. 2000 sympatyków, którzy dbali m.in. o zaplecze finansowe grupy. Pieniądze i broń płynęły także od libijskiego dyktatora Muammara Kaddafiego, z ZSRR za pośrednictwem czechosłowackiej służby bezpieczeństwa StB, a wsparcie (m.in. szkolenia) zapewniała też Organizacja Wyzwolenia Palestyny (OWP).