Zbrodnicza przeszłość Jakiwa Palija znana była od ćwierćwiecza. Prawie dwa razy dłużej udało mu się przeżyć w spokoju w Ameryce. Gdy w 1993 roku przyszli do niego prokuratorzy ze specjalnego wydziału Departamentu Sprawiedliwości, powiedział, że gdyby wyznał prawdę o tym, co robił w czasach Trzeciej Rzeszy, nigdy nie dostałby prawa pobytu. Dodał, że wszyscy powojenni uciekinierzy kłamali.
Palij, Ukrainiec urodzony w przedwojennej Polsce, był strażnikiem w obozie SS w Trawnikach, a do dokumentów wizowych wpisał, że pracował na roli i w fabryce. Historia wydalenia ciągnęła się od kilkunastu lat, w 2003 roku Palij został pozbawiony obywatelstwa USA, ale nie było go dokąd odesłać. Teraz zdecydowała się go przyjąć RFN.
– To jasny znak, że Niemcy przyjmują moralną odpowiedzialność – cytował źródła w MSZ tabloid „Bild".
Deportacja 95-letniego Palija doczekała się reakcji Białego Domu. W oficjalnym oświadczeniu jest mowa, że były obóz pracy nazistowskiej SS, w którym służył deportowany, znajdował się na terenie okupowanej przez Niemcy Polski. Podkreślono, że prezydent Donald Trump zalecił wydalanie z amerykańskiej ziemi zbrodniarzy wojennych, co poprzednim administracjom nie wychodziło. Palij już w 2001 roku przyznał, że brał udział w szkoleniach esesmanów w obozie w Trawnikach (na Lubelszczyźnie). A uczestnicy tych szkoleń, czytamy w oświadczeniu, brali udział w operacji Reinhard mającej na celu wymordowanie Żydów w okupowanej Polsce.
We wtorek Palij trafił do domu opieki w okolicach Münster w Nadrenii, pisały niemieckie media. Nie wiadomo, czy stan zdrowia pozwoli na postawienie go przed sądem.