Po wybuchu rewolucji 1789 r. i zgilotynowaniu królewskiej pary Burbonów rojalistyczna Europa ruszyła ukarać niesłychaną bezczelność republikańskiej Francji. Do 1799 r. Paryż odparł armie I oraz II koalicji, w których skład nieodmiennie wchodziła Austria. Do walki włączała się także Rosja, z tym że to Londyn był istnym perpetuum mobile antyfrancuskich działań w Europie. Angielska szkoła polityki głosiła potrzebę osłabienia każdego państwa, które zachwiałoby europejską równowagą, sięgając po uzyskanie kontynentalnej dominacji.
Gdy z początkiem XIX w. władzę przejął Napoleon Bonaparte, do walki za brytyjskie złoto wyruszyła III koalicja. Zakończyła swój żywot w 1805 r. pod Austerlitz. W słynnej bitwie trzech cesarzy szybką ucieczką ratowali się imperatorzy Austrii i Rosji. Habsburgowie zostali zmuszeni przez Bonapartego do wzięcia dłuższej pauzy. Nieugięty pozostał za to car Aleksander I. Rosja i Królestwo Prus były zarazem ostatnimi przeszkodami w zjednoczeniu Europy pod berłem francuskiego imperatora. Nie spała także Anglia. Rok później Napoleon ruszył ukarać pyszałkowate Prusy. Londyn, Berlin i Petersburg zawiązały bowiem IV koalicję.
Wymazani z mapy Europy
Jeden z najlepszych biografów Napoleona, rosyjski historyk Eugeniusz Tarle, napisał: „8 października 1806 r. Bonaparte wydał rozkaz wkroczenia swojej armii do Prus". W odpowiedzi na wypowiedzenie wojny przez Fryderyka Wilhelma III 175 tys. francuskich żołnierzy przeszło granicę okupowanej Bawarii i trzema wielkimi kolumnami rozpoczęło marsz na spotkanie jednej z najsilniejszych armii w Europie.
Było to zarazem starcie dwóch światów. Do walki podążali przecież wolni obywatele Francji pełni ideałów zmiany świata na lepsze. Cesarstwo Napoleona zbierało owoce burżuazyjnej rewolucji ustrojowej. Pod względem przemysłowym i technologicznym imperium stało się pierwszym mocarstwem Europy. Z drugiej strony do walki przystąpiło feudalne na wskroś królestwo zarządzane policyjnymi metodami. Jego odbiciem była armia złożona z chłopów pańszczyźnianych. Zagnani do wojska przymusowym poborem, byli traktowani przez oficerów jak bydło. „Batogi ekonomów zamieniały jedynie ciosy szlacheckich szpicrut i karabinowych wyciorów feldfebli", pisał o armii Fryderyka Wilhelma Tarle.
Za to w Berlinie panował świetny nastrój. Partia wojny, uskrzydlona zapałem królowej Luizy, była pewna, że Napoleon rzuci się do ucieczki. Na dworze królewskim nieomal fetowano zwycięstwo. Fanfaronada trwała do czasu, gdy kurierzy przywieźli wieści o pierwszych nieudanych potyczkach. Dobry nastrój zastąpiony przygnębieniem runął jak domek z kart. Armia pospiesznie rejterowała, ale Napoleon był szybszy. 14 października 1806 r. dogonił pierwsze zgrupowanie wroga pod Jeną.