Niemniej przejęcie warownego więzienia królewskiego stało się najbardziej symbolicznym wydarzeniem tej burzy społecznej, która miała obalić porządek feudalny we Francji, a w konsekwencji też w całej Europie. 14 lipca stał się od tej pory dla republikańskiej Francji świętem narodowym uroczyście obchodzonym do dzisiaj.
Mam mieszane uczucia w stosunku do rewolucji francuskiej, która – głosząc równość, wolność i braterstwo – przeobraziła się z wielkiego zrywu w obronie ludzkiej godności w jedną z najgorszych tyranii w dziejach. Ale nie czas i miejsce wytykać Francuzom błędy ich przodków w przeddzień ich święta narodowego. Tym bardziej że my, Polacy, mamy bardzo ambiwalentny stosunek do tego, co się działo we Francji w latach 1789–1799.
Warto jednak podkreślić, że zawsze spoglądaliśmy na Francję z nieskrywaną fascynacją pomieszaną z szyderstwem. Jest jakaś burzliwa namiętność między Polakami i Francuzami. Z pozoru należymy do zupełnie obcych i odległych kultur, ale nieustannie się o siebie ocieramy w historii. Ten tysiącletni romans, czasami bardzo gwałtowny i nieokiełznany, bywał też niezwykle czuły i rozbrajająco zmysłowy.
Jest niczym miłość naszego wielkiego króla Jana III Sobieskiego i jego ukochanej Marysieńki. Mimo że uwielbiana przez Polaków królowa Maria Kazimiera de La Grange d'Arquien nie była wzorem cnót, wielokrotnie zdradzając 12 lat starszego męża, to jednak ich uczucie, wzajemna troska o siebie i ogromna czułość nieustannie poruszają kolejne pokolenia obu narodów.
Tę wzajemną fascynację wyraża wiele związków Polaków i Francuzów. Na szczęście nie zawsze przypomina ona chłodne uczuciowo małżeństwo króla Ludwika XV i Marii Leszczyńskiej, choć schemat bywa podobny. On jest prawdziwym namiętnym Francuzem, który nieustannie zmienia kochanki, ale zawsze szanuje i kocha swoją wierną i oddaną mu polską żonę, a ona – niczym cała Polska – pozostaje wierną żoną i gorliwą katoliczką.