Gen. Zdzisław Rozbicki, były wiceszef Głównego Zarządu Politycznego Wojska Polskiego, zmarł 25 października. 9 czerwca, czyli dopiero osiem miesięcy po śmierci, odbył się pogrzeb spopielonych szczątków we Wrocławiu. Ze zdjęć, które jeden z uczestników uroczystości zamieścił w internecie, wynika, że odbyło się to z pełną asystą wojskową, czyli z udziałem orkiestry wykonującej marsze żałobne, kompanii honorowej z pocztem sztandarowym i żołnierzem trzymającym poduszkę z odznakami orderów i odznaczeń.
W tak dostojny sposób armia pożegnała generała, który w latach 1951–1991, czyli przez niemal cały PRL, był wysoko postawionym oficerem politycznym. Np. w 1975 został szefem Oddziału Propagandy i Agitacji Zarządu Politycznego Śląskiego Okręgu Wojskowego, a cztery lata później awansował na zastępcę szefa Zarządu Propagandy i Agitacji Głównego Zarządu Politycznego WP. Tę ostatnią funkcję pełnił też w stanie wojennym, kiedy dodatkowo stał na czele zespołu operacyjnego ds. propagandy. Był też tzw. politrukiem, czyli zastępcą ds. politycznych dowódcy ŚOW, a pod koniec kariery w 1989 r. awansował na zastępcę szefa Głównego Zarządu Politycznego WP.
Po przejściu w rezerwę angażował się w walkę o dobre imię gen. Wojciecha Jaruzelskiego. Był współautorem książki „Wór kamieni generała", która – jak wynikało z recenzji w „Trybunie" – przedstawia Jaruzelskiego jako człowieka „uczciwego, wrażliwego i bezgranicznie zatroskanego o losy polskiego społeczeństwa i naszego kraju".
Wątpliwe asysty
Jerzy Bukowski z krakowskiego Porozumienia Organizacji Kombatanckich i Niepodległościowych pogrzeb z asystą nazywa skandalem. – Po Informacji Wojskowej czy Korpusie Bezpieczeństwa Wewnętrznego chyba najbardziej dyspozycyjną wobec Moskwy formacją był właśnie Główny Zarząd Polityczny. Czy żyjemy w niepodległym państwie? – pyta. I przypomina, że asyst podczas takich pogrzebów miało już nie być.
W przeszłości zdarzały się nagminnie. Np. w 2013 r. z asystą pochowano na Powązkach Wojskowych gen. Floriana Siwickiego, dowódcę inwazji na Czechosłowację. Zaś rok później w Koszalinie z honorami pożegnano stalinowskiego prokuratora Wacława Krzyżanowskiego, który żądał kary śmierci dla legendarnej sanitariuszki Danuty Siedzikówny „Inki". W reakcji ówczesny szef MON Tomasz Siemoniak z PO wyrzucił dowódców Garnizonu Koszalin i zapisał w ceremoniale wojskowym konsultowanie decyzji o asyście z IPN.