Sitodruk: Każdy umie drukować

Nakład samej „Solidarności Walczącej" sięgał 20 tys. egz.

Aktualizacja: 16.06.2017 01:09 Publikacja: 16.06.2017 00:08

Winiety trzech z licznych pism SW.

Winiety trzech z licznych pism SW.

Foto: Archiwum Solidarnosci Walczacej

Zdecydowaną większość druków wydawanych przez wrocławską centralę SW firmowała Agencja Informacyjną Solidarności Walczącej/Agencja Wydawnicza Solidarności Walczącej. Nazwa ta kryła strukturę wydawniczą organizacji. Właściwsze jednak byłoby mówienie nie o jednej, ale o wielu strukturach. SW była organizacją mocno zdecentralizowaną, budowaną na zasadzie struktury fraktalnej, sięgając do określenia Kornela Morawieckiego. Przyczyny wyjaśniał działacz SW Piotr Medoń: „Wymyśliliśmy strukturę [złożoną z] niedużych grupek, które mają dość dużą swobodę. Robią swoje, nie tworzą struktur pionowych w organizacji, tylko poziome. Więc wpadki poszczególnych osób nigdy nam nie likwidowały czegokolwiek".

W działalności wydawniczej tak duża decentralizacja było możliwa dzięki wykorzystaniu stosunkowo prostej i mało wymagającej techniki sitodruku. Założeniem było, aby każdy członek organizacji umiał posługiwać się tą metodą drukarską. W celu jej upowszechnienia prowadzono specjalne kursy dla działaczy, a o skali inicjatywy może świadczyć fakt, że tylko Barbara Sarapuk i Krzysztof Bieżuński w latach 1982–1989 przeprowadzili ok. 100 szkoleń tego typu. W ten sposób rozszerzano grono współpracowników i rozbudowywano zaplecze drukarskie.

Wyszkoleni drukarze usamodzielniali się, tworzyli własne grupy. Morawiecki wspominał: „W 1983 roku standardem w naszym drukarstwie stawał się sitodruk. SW szkoliła w tej technice masę ludzi. Basia Sarapuk robienia na sicie nauczyła dziesiątki osób, które z kolei swoje umiejętności przekazywały dalej. Jak kiedyś próbowaliśmy określić, ilu ludzi w wyniku tego włączyło się w druk bibuły, robiło to wrażenie lawiny". Tą techniką powielano przede wszystkim podziemne czasopisma, na czele z najważniejszym tytułem SW, jej organem – „Solidarnością Walczącą".

Oprócz prasy wydawano także książki. Pierwsze powielone techniką sitodruku nie odznaczały się dobrą jakością wykonania. Z biegiem czasu jednak dysponowano coraz lepszą techniką, udoskonalono sitodruk oraz uzyskiwano „dojścia" w państwowych drukarniach. Przykładem książki, która najprawdopodobniej została powielona na państwowym offsecie, jest „Zbrodnia katyńska w świetle dokumentów" z 1984 r. Miała bardzo dobrą jakość wydruku, podwójną (zewnętrzną) okładkę i niewiele różniła się od pozycji wydawanych w legalnym obiegu.

Wydawanie książek koordynowała przede wszystkim Zofia Maciejewska, ściśle współpracująca z Aleksandrem Kalinowskim. To on, dzięki „dojściom" w państwowych drukarniach, organizował druk kolejnych pozycji. W ten sposób powstawało także inne ważne pismo SW – „Biuletyn Dolnośląski", które było zbyt obszerne, aby drukować je chałupniczą – bądź co bądź – metodą sitodruku. Częściej wykorzystywano więc offsety należące do państwowych przedsiębiorstw. Do końca istnienia AISW/AWSW sitodruk i „dojścia" były dwoma filarami jej zaplecza technicznego.

W dorobku SW jest co najmniej 60 wydań książkowych, choć można się spotkać i z wyższymi szacunkami, sięgającymi liczby trzycyfrowej. Braki źródłowe oraz zdecentralizowany charakter struktury wydawniczej nie pozwalają jednak dokonać precyzyjniejszego obliczenia. Nawet jeśli jednak przyjąć niższe szacunki, to AISW/AWSW jawi się jako jedno z największych wydawnictw podziemnych w kraju. Dodać do tego należy także tytuły prasowe SW, ale też i gazetki zakładowe, drukowane przez struktury poligraficzne organizacji. Nakład samej „Solidarności Walczącej", głównego jej periodyku, w szczytowym momencie wynosił ok. 20 tys. egzemplarzy. Nie będzie więc przesadą stwierdzenie, że SW zagospodarowała większą część aktywności ludzi podziemia we Wrocławiu i była najważniejszą instytucją wydawniczą na opozycyjnej mapie miasta.

Autor jest historykiem, pracuje w Oddziałowym Biurze Badań Historycznych IPN we Wrocławiu

Zdecydowaną większość druków wydawanych przez wrocławską centralę SW firmowała Agencja Informacyjną Solidarności Walczącej/Agencja Wydawnicza Solidarności Walczącej. Nazwa ta kryła strukturę wydawniczą organizacji. Właściwsze jednak byłoby mówienie nie o jednej, ale o wielu strukturach. SW była organizacją mocno zdecentralizowaną, budowaną na zasadzie struktury fraktalnej, sięgając do określenia Kornela Morawieckiego. Przyczyny wyjaśniał działacz SW Piotr Medoń: „Wymyśliliśmy strukturę [złożoną z] niedużych grupek, które mają dość dużą swobodę. Robią swoje, nie tworzą struktur pionowych w organizacji, tylko poziome. Więc wpadki poszczególnych osób nigdy nam nie likwidowały czegokolwiek".

Pozostało 82% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Historia
Pomogliśmy im odejść z honorem. Powstanie w getcie warszawskim
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Historia
Jan Karski: nietypowy polski bohater
Historia
Yasukuni: świątynia sprawców i ofiar
Historia
„Paszporty życia”. Dyplomatyczna szansa na przetrwanie Holokaustu
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Historia
Naruszony spokój faraonów. Jak plądrowano grobowce w Egipcie