Marek Rabiega, naczelnik pionu śledczego IPN w Szczecinie, zlecił biegłym z krakowskiego Instytutu Sehna przeprowadzenie analizy wypadku drogowego Piotra Bartoszcze. Chce, aby odpowiedzieli oni też na pytanie, w jaki sposób jego ciało znalazło się w studzience znacznie oddalonej od drogi. – Biegli z tego instytutu dysponują programem, który pozwala na przeanalizowanie zdarzenia drogowego – tłumaczy Marek Rabiega.
Od kilku miesięcy śledczy sprawdzają bowiem okoliczności śmierci jednego z liderów Solidarności Rolników Indywidualnych Piotra Bartoszcze. Według oficjalnej wersji przedstawionej przez komunistyczną władzę miał on pod wpływem alkoholu spowodować kolizję, po której szedł przez pola do domu, wpadł do studzienki i zmarł. Do zdarzenia doszło w nocy z 7 na 8 lutego 1984 r. w pobliżu wsi Sławęcin koło Inowrocławia.
Śledztwo w tej sprawie zostało umorzone w PRL, a potem w wolnej Polsce w 1995 r., i to pomimo tego, że już w 1984 r. działacze podziemnej „S" wskazywali, że stał się on ofiarą zabójstwa politycznego.
Piotr Bartoszcze działał w rolniczej Solidarności razem z bratem Romanem. Jak napisał prof. Patryk Pleskot z IPN w książce „Zabić. Mordy polityczne w PRL", obaj byli inwigilowani przez SB. – Przejrzeliśmy archiwa, dokumenty rozpracowania rodziny Bartoszcze zostały zniszczone – mówi nam prok. Rabiega.
Dokonał on analizy materiału dowodowego z poprzednich śledztw. Opinia biegłego z Zakładu Medycyny Sądowej Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego w Szczecinie wskazała, że został zabity, a nie zginął w wyniku wypadku. Za tym zabójstwem mogli stać funkcjonariusze państwa komunistycznego. W tej sprawie jest bowiem zbyt wiele niejasności, jedne dowody zaginęły, a inne mogły być zmanipulowane, np. wyniki sekcji zwłok, podmienione próbki krwi zmarłego, aby wykazać, że Bartoszcze był pijany.