W pracach poszukiwawczych, które w poprzednim roku były prowadzone przez Instytut Pamięci Narodowej na Łączce, uczestniczyły rzesze wolontariuszy, miejsce to odwiedzały też dziesiątki polityków. – To jest już nasze Campo Santo, czyli miejsce święte – mówił po zakończeniu prac prezes IPN Jarosław Szarek.
Okazuje się jednak, że chowano w tym miejscu też osoby o niechlubnej przeszłości. Naukowcy IPN odnaleźli i już zidentyfikowali w oparciu o badania DNA osoby, które zostały potajemnie pochowane w tym miejscu, po wykonaniu kary śmierci za przestępstwa kryminalne albo kolaborację z Niemcami.
O tych osobach publicznie jednak nie usłyszymy. Dlaczego? Z odpowiedzi udzielonej naszej redakcji przez Instytut wynika, że IPN „przekazuje do publicznej wiadomości wyłącznie informację o tożsamości zidentyfikowanych osób poległych w walkach o niepodległość i zjednoczenie Państwa Polskiego, a zwłaszcza tych, które straciły życie wskutek walki z narzuconym systemem totalitarnym lub wskutek represji totalitarnych lub czystek etnicznych w okresie od dnia 8.11.1917 r. do dnia 31.07.1990". „Brak jest podstawy prawnej, aby przekazywane były do publicznej wiadomości informacje o tożsamości osób, które stracone zostały za czyny kryminalne. O fakcie identyfikacji tych osób IPN indywidualnie powiadamia rodziny" – tłumaczy IPN.
Ustaliliśmy, że na Łączce odnalezione zostały szczątki Zygmunta Lercela, Romana Wernio, Leona Spławskiego, Feliksa Pychockiego oraz Stanisława Piwka. Kim byli? Lercel był oficerem wojska polskiego, który w czasie wojny wstąpił do niemieckiej policji kryminalnej i tropił ukrywających się Żydów. Po wojnie twierdził, że zadania te wykonywał na polecenie wywiadu AK. Przed Armią Czerwoną uciekł do Włoch i zaciągnął się do II Korpusu Polskiego. Po powrocie do kraju został jednak współpracownikiem Głównego Zarządu Informacji, czyli wojskowej bezpieki. Zajmował się rozpracowywaniem żołnierzy podziemia niepodległościowego. W związku z tym, że pisał fałszywe raporty, został aresztowany, oskarżony o współpracę z niemieckimi służbami i skazany na karę śmierci. Wyrok został wykonany w więzieniu na Mokotowie 1 czerwca 1950 r.
Z kolei Roman Wernio (stracony w 1949 r.) należał do AK, potem podjął pracę w Powiatowym Urzędzie Bezpieczeństwa Publicznego w Piasecznie. W 1948 został aresztowany i oskarżony o „bandytyzm polityczny". Brał udział w napadzie na pocztę przy ul. Puławskiej, w trakcie której został zastrzelony funkcjonariusz UB.