Atomowa katastrofa, która zburzyła ZSRR

30 lat temu eksplodował czwarty reaktor elektrowni w Czarnobylu. Wybuch był tak silny, że skruszył imperium radzieckie.

Aktualizacja: 26.04.2016 00:08 Publikacja: 24.04.2016 18:36

Fot . Cs szabo (CC BY-SA 3.0)

Fot . Cs szabo (CC BY-SA 3.0)

Foto: Wikimedia Commons

Najważniejszym politycznym skutkiem czarnobylskiej tragedii było obnażenie niekompetencji przedstawicieli radzieckich władz i chaosu panującego w całym ogromnym państwie.

– Kiedy ogłoszono alarm w kijowskich szpitalach, zaczęliśmy łapać podręczne lekarstwa – nikt nie wiedział, które będą potrzebne, jak leczyć ofiary wybuchu. Zawieźli nas ciężarówkami w lasy w pobliże elektrowni. Tam polecono nam zostawić torby lekarskie w samochodach, dali nam łopaty i kazali kopać rowy – wspominał ćwierć wieku temu jeden z kijowskich lekarzy swój udział w likwidacji awarii.

W ten sposób radzieckie władze pozbawiły stolicę Ukrainy większości lekarzy, nie zapewniając jednak lekarskiej opieki ratownikom w Czarnobylu.

Tajemniczość tak charakterystyczna dla Związku Radzieckiego doprowadziła do zwiększenia strat po katastrofie zarówno wśród ratowników, jak i mieszkańców rejonów leżących w pobliżu elektrowni. Jako jeden z pierwszych zmarł już w maju 1986 roku Wołodymyr Prawyk. Był w pierwszej grupie strażaków, którą wezwano do gaszenia płonącego reaktora – ale nie powiedziano im o skażeniu radioaktywnym, którego padł ofiarą. Jego dowódca przeżył tylko dlatego, że Kreml zgodził się wysłać go do Francji na operację przeszczepu szpiku kostnego.

Pierwszy raz publicznie poinformowano o katastrofie dopiero dwa dni po niej. Ale tylko przez sieć głośników ustawionych na ulicach miasteczka Pripjat, w którym mieszkali pracownicy elektrowni. I tylko dlatego, że najwyższa instancja rządząca ZSRR, czyli Biuro Polityczne partii komunistycznej, zdecydowała o natychmiastowej ewakuacji 50 tysięcy mieszkańców.

Dziennikarka Kim Willsher z „Guardiana" twierdzi, że jeszcze dwa lata po katastrofie zautomatyzowana stacja nadawcza ulicznych głośników w Pripjacie cały czas nadawała muzykę. W pustym mieście.

Trzy dni po katastrofie – gdy radioaktywne chmury zaczęły docierać do Skandynawii – TASS w końcu poinformował o „nieszczęśliwym wypadku" w Czarnobylu. Jednocześnie jednak Biuro Polityczne (i dodatkowo osobiście Michaił Gorbaczow) rozkazało komunistycznemu wielkorządcy Ukrainy Wołodymyrowi Szczerbyćkiemu nie informować o eksplozji i zorganizować normalny pochód pierwszomajowy w Kijowie – mieście odległym ledwie o 134 kilometry od Czarnobyla. Do miasta zwieziono z całego ZSRR uliczne polewaczki i zaczęto myć ulice.

Ofiarą tej akcji padł szef Ukraińskiej Akademii Nauk prof. Konstanty Sytnyk, który w rozmowie radiowej zauważył, że „nuklidów nie da się tak łatwo zmyć". Na rozkaz Szczerbyćkiego tego samego dnia wyrzucono go ze stanowiska. Sam Szczerbyćki zmarł w lutym 1990 roku, prawdopodobnie popełniwszy samobójstwo dzień przed posiedzeniem radzieckiego parlamentu, na którym miał zeznawać w sprawie akcji ratunkowej po awarii w Czarnobylu.

Ale nieufność i pogarda w stosunku do wszelkich przedstawicieli władzy (zarówno partyjnej, jak i państwowej), jaka narodziła się w dni po katastrofie, stała się impulsem do tworzenia niezależnych organizacji społecznych. Na Ukrainie i Białorusi – republikach najbardziej dotkniętych skutkami katastrofy – jako pierwsze powstały ruchy ekologiczne, kategorycznie nie zgadzające się na dominację nad sobą partii komunistycznej. Wielu ukraińskich polityków, dziennikarzy i historyków uważa, że wybuch w Czarnobylu „był katalizatorem narodzin niezależnego społeczeństwa na Ukrainie".

W 1996, pierwszym roku rządów świeżo upieczonego prezydenta Białorusi Aleksandra Łukaszenki, na jego rozkaz oddziały milicji rozbiły tzw. czarnobylski szlak – wielotysięczny doroczny marsz pamięci katastrofy w elektrowni i jej ofiar. Łukaszenko doskonale rozumiał, że bez spacyfikowania niezależnych organizacji społecznych, które powstały po katastrofie, długo nie porządzi.

Najważniejszym politycznym skutkiem czarnobylskiej tragedii było obnażenie niekompetencji przedstawicieli radzieckich władz i chaosu panującego w całym ogromnym państwie.

– Kiedy ogłoszono alarm w kijowskich szpitalach, zaczęliśmy łapać podręczne lekarstwa – nikt nie wiedział, które będą potrzebne, jak leczyć ofiary wybuchu. Zawieźli nas ciężarówkami w lasy w pobliże elektrowni. Tam polecono nam zostawić torby lekarskie w samochodach, dali nam łopaty i kazali kopać rowy – wspominał ćwierć wieku temu jeden z kijowskich lekarzy swój udział w likwidacji awarii.

Pozostało 85% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Historia
Pomogliśmy im odejść z honorem. Powstanie w getcie warszawskim
Historia
Jan Karski: nietypowy polski bohater
Historia
Yasukuni: świątynia sprawców i ofiar
Historia
„Paszporty życia”. Dyplomatyczna szansa na przetrwanie Holokaustu
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Historia
Przemyt i handel, czyli jak Polacy radzili sobie z niedoborami w PRL