Nie z jednej mąki
Trudno orzec, skąd do powstańców przylgnęło miano „Cristeros". Początkowo mówili o sobie „Wyzwoliciele", a „Cristeros" było obraźliwą nazwą, ukutą przez propagandę, jak pogardliwe słowo „katole". Niemniej, może z przekory, nazwę przyjęli także powstańcy. Walczyli pod meksykańską flagą, z wizerunkiem Matki Bożej z Gwadelupy zamiast orła. Z braku mundurów, wyróżniali się czarną opaską na ramieniu, albo biało-czerwoną bransoletą z paciorków.
Po pierwszych klęskach bunt pozornie przycichł, ale nie wygasł. W istocie partyzanci poświęcili zimę na okrzepnięcie i zdobycie broni. Żywności nie brakowało, bo chłopi działali na własnym terenie i stworzyli sprawny system samopomocy. Największym problemem był brak amunicji, którą pokątnie kradli i sprzedawali dla zysku robotnicy z fabryk zbrojeniowych, a dostarczały służby pomocnicze, w których niebłahy udział miały brygady kobiece. Żeńskie oddziały sprawnie organizowały pieniądze, zapewniały łączność i opiekę medyczną. Wszakże w państwie skorumpowanym do szpiku kości, najpewniejszym źródłem zaopatrzenia była armia rządowa. Szybko powstały punkty prowadzenia podobnych transakcji, czemu nie zapobiegły najsurowsze sankcje.
Wbrew złudzeniom rządu, wielu chłopów miało doświadczenie wojskowe, jednak boleśnie brakowało dowódców. Lukę zapełniały samorodne talenty o dziwnej proweniencji, jak młody farmaceuta Jesús Degollado z Sahuayo, który w pół roku awansował na generała. Z odmiennej bajki był na półlegendarny Victoriano Ramírez, niepiśmienny chłop, a może pospolity bandyta (i przy tym wielki kobieciarz), który dołączył do powstania po brawurowej ucieczce z więzienia. Zyskał przydomek El Catorce, czyli Czternastka, ponieważ własnoręcznie zabił 14 członków pościgu, a ich odrąbane ręce wysłał władzom ku przestrodze. Będąc świetnym jeźdźcem i jeszcze lepszym strzelcem, z powodzeniem dowodził pułkiem chłopskiej kawalerii. Odmiennym przypadkiem był José Reyes Vega, jeden z zaledwie pięciu księży, którzy wbrew powołaniu chwycili za broń i walczyli w powstaniu. Z powodu naturalnych zdolności przywódczych ojciec Vega odnosił sukcesy jako powstańczy generał.
Niemniej Cristeros rozumieli znaczenie głównodowodzącego, toteż z braku innych kandydatów wynajęli go z armii rządowej. Generała Enrique Gorostietę, jako zdeklarowanego masona i ateistę, nie przyciągnęły do Cristeros religijne idee, ale pieniądze, których zbankrutowany producent mydła bardzo potrzebował. Od powstańców dostał dwukrotnie większą pensję, niż rząd płacił zwykłym generałom. Nawet jako najemnik okazał się do końca lojalny i skuteczny, stąd tolerowano jego lekceważenie świętości i śmiałe kpiny z religii.
Walka, zemsta i gorące głowy
Okrzepnięcie sił powstańczych obróciło w niwecz rządową pewność siebie, gdy w lutym 1927 r. kawaleria El Catorce przełamała fatum powstańczych porażek pod San Francisco del Rincón. W miesiąc później oddział Ramíreza zdecydował o największym zwycięstwie Cristeros w tej wojnie, gdy w San Julián pokonany generał federalny uciekał z pola bitwy w kobiecym ubraniu.