Frankizm rozliczany. Co ze stalinizmem w Polsce?

Pierwsze 60 rodzin ofiar Falangi wyprowadzi prochy bliskich z mauzoleum hiszpańskiego dyktatora. To wyzwanie dla Polski: na Powązkach powstańcy warszawscy wciąż leżą obok Bolesława Bieruta.

Publikacja: 07.04.2021 21:00

Powązki Wojskowe, grób Bolesława Bieruta

Powązki Wojskowe, grób Bolesława Bieruta

Foto: Fotorzepa/ Marta Bogacz

Dobra wiadomość do Manuela Lapena już nie dotrze. 97-latek od 12 lat walczył o przeniesienie prochów ojca i wuja z Doliny Poległych (Valle de los Caidos), gigantycznego mauzoleum ku czci Franco wykutego niewolniczą pracą jego republikańskich oponentów w górach Guadarrama, 70 km na północny zachód od Madrytu.

Pięć lat temu zgodził się na to sąd, ale dopiero teraz socjalistyczny rząd Pedro Sancheza wprowadza orzeczenie w życie. W 2016 r. po usłyszeniu wyroku Lapena mówił radośnie „El Pais": „Całe życie, chcąc oddać cześć ojcu, musiałem iść tam, gdzie spoczywa zbrodniarz. Teraz to się skończy". Ale od tego czasu staruszek stracił pamięć, żyje w nieświadomości.

– Opór środowisk frankistowskich jest wciąż ogromny. Dlatego Sanchez czekał tyle czasu – tłumaczy „Rzeczpospolitej" Mario Gonzalez, wiceprzewodniczący Stowarzyszenia na rzecz Odzyskania Pamięci Historycznej (APRMH).

W Dolinie Poległych są prochy 33 tys. osób, z których 12 tys. nigdy nie zostało rozpoznanych. Jednak tylko 28 tys. to frankiści, którzy zginęli w wojnie domowej. Pozostałe 5 tys. należy do republikanów.

– Gdy Franco zorientował się, że nie wypełni katakumb ciałami falangistów, kazał wyciągać ze zbiorowych mogił z całego kraju republikanów. Oczywiście bez wiedzy i zgody rodzin – precyzuje Gonzalez.

Prochy samego Franco zostały wyprowadzone z Doliny Poległych w październiku 2019 r. Poprzedziła je długa batalia rządu z rodziną dyktatora, ale także kościołem: Santiago Cantera, przeor opactwa Benedyktynów, który sprawuje nadzór nad mauzoleum, sprzeciwiał się wydaniu ciała dyktatora i konieczna była interwencja papieża Franciszka. O popularności generała, który przez 36 lat sprawował dyktatorskie rządy i kazał rozstrzelać po zakończeniu wojny domowej nawet 200 tys. oponentów, mogłem się przekonać latem minionego roku: na jego grobie w dzielnicy Madrytu El Pardo, gdzie mieszkał, leżało mnóstwo świeżych kwiatów.

Sanchez chce jednak z tym skończyć. Ekshumacje w Dolinie Poległych to tylko część nowej ustawy o pamięci demokratycznej. Na jej mocy 17 wspólnot autonomicznych otrzyma środki na identyfikację prochów ofiar frankizmu w 577 zbiorowych mogiłach. A to i tak nie wszystkie takie miejsca pochówku: jest ich minimum 2240. Leży tam co najmniej 114 tys. „zaginionych" republikanów, rozstrzelanych przez członków frankistowskiego ruchu Falanga.

– To nie jest przedmiot debat, ale obowiązek nas wszystkich – powiedziała o ekshumacjach wicepremier Carmen Calvo, inaugurując prace w zawierającej 1103 ciała mogile zbiorowej Pico Reja w Sewilli.

– Po śmierci Franco w 1975 r. te rodziny, które wiedziały, gdzie frankiści rzucili ciała ich bliskich, zaczęły je przenosić do swoich grobów. Ale to się skończyło w 1981 r., bo próba zamachu wojskowego uświadomiła władzom siłę frankizmu. Dopiero w 2000. r. premier przystał, aby organizacje pozarządowe zajęły się ekshumacją. Objęła ona do tej pory ledwie 10 tys. ofiar – wyjaśnia Gonzalez.

Teraz tempo ma być niepomiernie szybsze. Nie tylko sprawą zajmą się władze regionów, ale zostanie też utworzony bank DNA rodzin ofiar, który pozwoli na identyfikację prochów. Zgodnie z zaleceniami ONZ program nauczania w szkołach, który nieraz pokazywał w sposób symetryczny odpowiedzialność frankistów i republikanów, ma w większym stopniu odpowiadać prawdzie historycznej. Samą Dolinę Poległych czekają radykalne zmiany. Nie tylko zmieni nazwę, ale też z miejsca kultu dyktatora przemieni się w ośrodek edukacji, czym naprawdę była wojna domowa. Pod kopułą bazyliki, naprzeciwko miejsca, gdzie spoczywał Franco, wciąż leży założyciel Falangi Jose Antonio Primo de Rivera. Schwytany przez republikanów w trakcie wojny domowej, został osadzony w więzieniu w Alicante, a następnie rozstrzelany w listopadzie 1936 r. Przez rząd Sancheza jest uznawany na równi z republikanami za ofiarę wojny domowej, przez co jego prochy pozostaną w Dolinie Poległych. Ale nie na honorowym miejscu, ale w jednej z katakumb.

Wszystko to zbiega się z odnowieniem debaty w Polsce na temat utrzymania na warszawskich Powązkach Wojskowych grobów komunistycznych przywódców, w szczególności z okresu stalinowskiego. Leżą wśród mogił powstańców warszawskich, żołnierzy kampanii wrześniowej, weteranów powstania styczniowego. IPN szacuje, że w latach 1945–1956 zginęło z rąk władz ok. 50 tys. Polaków.

Dobra wiadomość do Manuela Lapena już nie dotrze. 97-latek od 12 lat walczył o przeniesienie prochów ojca i wuja z Doliny Poległych (Valle de los Caidos), gigantycznego mauzoleum ku czci Franco wykutego niewolniczą pracą jego republikańskich oponentów w górach Guadarrama, 70 km na północny zachód od Madrytu.

Pięć lat temu zgodził się na to sąd, ale dopiero teraz socjalistyczny rząd Pedro Sancheza wprowadza orzeczenie w życie. W 2016 r. po usłyszeniu wyroku Lapena mówił radośnie „El Pais": „Całe życie, chcąc oddać cześć ojcu, musiałem iść tam, gdzie spoczywa zbrodniarz. Teraz to się skończy". Ale od tego czasu staruszek stracił pamięć, żyje w nieświadomości.

Pozostało 84% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Historia
Tortury i ludobójstwo. Okrutne zbrodnie Pol Pota w Kambodży
Historia
Kobieta, która została królem Polski. Jaka była Jadwiga Andegaweńska?
Historia
Wiceprezydent, który został prezydentem. Harry Truman, część II
Historia
Fale radiowe. Tajemnice eteru, którego nie ma
Historia
Jak Churchill i Patton olali Niemcy