Praojcowie, praziarno i pragleba

Chrzest Polski nie był jednorazowym wydarzeniem, a szerzenie nowej wiary odbywało się wśród bitewnego zgiełku.

Aktualizacja: 04.04.2016 19:19 Publikacja: 04.04.2016 17:07

Foto: Wikipedia

„Zaprowadzenie chrześcijaństwa Roku Pańskiego 965" – tak nazywa się obraz olejny, który Jan Matejko namalował w 1889 r. Wydarzenie odbywa się nad Jeziorem Lednickim w Wielkopolsce. Najważniejszą postacią na obrazie jest Mieszko I wsparty lewą ręką o krzyż, prawą o miecz symbolizujący władzę. Książę opiera lewą nogę o rozbity posąg pogańskiego bożka, spogląda na leżący na wyspie średniowieczny zamek, nad którym krążą orły. Ta wyspa to Ostrów Lednicki, pierwsza siedziba polskiego władcy. Za krzyżem stoi książęca drużyna. Po lewej stronie Matejko namalował św. Wojciecha, który chrzci Czcibora, młodszego brata Mieszka. Postać św. Wojciecha podkreśla kierunek przyjęcia chrześcijaństwa – z Czech. Wyrazistą postacią jest Dobrawa. Żona Mieszka I trzyma zapaloną świecę symbolizującą nową wiarę. W centrum obrazu, wpatrzony w otwartą księgę, został umieszczony Radzym Gaudenty, brat św. Wojciecha, pierwszy arcybiskup gnieźnieński. W lewym rogu obrazu przycumowane łodzie zapowiadają wyprawę misyjną na ziemie Prus i Jaćwingów.

Badania historyczne w pełni potwierdzają wiedzę, wizję oraz intuicję Matejki. Dzieło w niczym się nie zdezaktualizowało, oprócz jednego: chrzest Polski nie był jednorazowym wydarzeniem, choć rzeczywiście Mieszko musiał go przyjąć w konkretnej chwili, przed albo po południu. Ale naród nie zgiął kolana jak jeden mąż, szerzenie nowej wiary odbywało się wśród bitewnego zgiełku, wycinania w pień obrońców pogaństwa i mordowania koryfeuszy dobrej nowiny o zmartwychwstaniu pańskim.

Toporem, ogniem i mieczem

Pięciu Braci Męczenników z Międzyrzecza – to dwóch włoskich benedyktynów: Benedykt i Jan, słowiańscy nowicjusze Izaak i Mateusz oraz Krystyn, ich polski służący. W 1003 roku zamordowali ich rabusie, w kościele, w opactwie benedyktyńskim ufundowanym przez Bolesława Chrobrego. Celem rabusiów było srebro przekazane przez władcę.

Przyjmowanie chrześcijaństwa w Polsce nie było sielanką, mnożą się dane świadczące o tym, że w zasadzie cała populacja ówczesnych ziem, jakimi władali Piastowie, była przeciwna nowej wierze. Łatwo to sobie wyobrazić, jeśli pomyśleć, że nagle, z dnia na dzień, na polecenie premiera, prezydenta albo z mocy sejmowej ustawy, trzeba zrezygnować z Bożego Narodzenia, Wielkanocy, Matki Boskiej Częstochowskiej, Kalwarii Zebrzydowskiej, Jezusa, Boga Ojca, Ducha Świętego, księdza proboszcza, kolęd, komunii, spowiedzi – na rzecz czegoś zupełnie innego, o czym nie mamy pojęcia. Wielu zapytałoby w takiej sytuacji: „Ale, na miły Bóg, po co?".

Archeolodzy znajdują aż nadto namacalne dowody świadczące o tym, że ówcześni ludzie tak właśnie myśleli, i wcale nie zamierzali ulegać „nowemu", przeciwnie, „stare" broniło swego.

„Westchnął Piast do Rzepichy

znad pełnej grochu michy:

Polanie, Wiślanie,

Polska powstanie,

będzie zamęt nielichy".

Każdy kolejny sezon wykopaliskowy w Polsce dostarcza wiadomości podobnych do tej, jaką podał serwis PAP Nauka w Polsce w marcu 2016: Ślady po walkach z wojskami Mieszka I lub Bolesława Chrobrego odkryli archeolodzy w obrębie grodu w Grodziszczu koło Świebodzina (woj. lubuskie).

Obszar dzisiejszej Ziemi Lubuskiej w okresie funkcjonowania państwa Piastów, pod koniec X i na początku XI w., był strefą buforową pomiędzy kolebką państwa polskiego i plemionami Słowian Połabskich i Cesarstwa Niemieckiego. Trudno jednoznacznie określić, kto w tym czasie zamieszkiwał gród. Takie grody jak w Grodziszczu były siedzibami lokalnych przywódców, wodzów i były one konkurencyjne względem siebie. Nie tworzyły nawet jednej, większej struktury plemiennej.

Drewniane elementy konstrukcyjne zachowane są w doskonałym stanie, gdyż stanowisko położone jest na terenie podmokłym, co sprzyja naturalnej konserwacji. Pobrane do badań dendrochronologicznych próbki drewna pozwoliły precyzyjnie określić czas budowy kolejnych konstrukcji obronnych. Najstarszy, najmniejszy gródek wzniesiono w połowie IX wieku. Pierwsza rozbudowa nastąpiła w 951 roku – wtedy poszerzono obszar grodu i wzmocniono konstrukcje wału płaszczem kamiennym.

Przebudowa oraz wzmocnienie grodu miało związek z zagrożeniem ze strony rosnącego w siłę w drugiej połowie X wieku państwa piastowskiego. Znaleziska związane z etapem rozkwitu twierdzy są imponujące – wśród nich są odważniki kupieckie do wag, fragmenty arabskich monet, elementy biżuterii i stroju, bogato zdobione przedmioty wykonane z poroża.

Zniszczenie grodu dokonane przez Piastów miało miejsce na przełomie X i XI wieku. Na zgliszczach wzniesiono jeszcze większy gród, który w pełni podlegał państwu piastowskiemu.

– Ten gród pełnił ważną funkcję w początkach kształtowania się naszej państwowości. Rzadko zdarzało się, aby Piastowie po zniszczeniu niewielkiego grodu, siedziby lokalnego wodza, decydowali się na odbudowę w tym samym miejscu nowego większego ośrodka. Tak się działo w przypadku grodów pełniących rolę ważnych ośrodków administracyjnych, religijnych czy gospodarczych. Grodziszcze znalazło się w tym elitarnym gronie – wyjaśnia kierujący badaniami dr Bartłomiej Gruszka z Instytutu Archeologii i Etnologii PAN w Poznaniu.

Obcy to swój, swój to obcy

Piastowie niszczyli oporne grody; łatwo powiedzieć, ale kto im w tym pomagał, jeśli naród w swojej masie przywiązany był do Światowita i świętych dąbrów? Odpowiedź wyłania się spod łopat archeologów.

Okazały grobowiec z drewnianych bali, wkopany w ziemię, odkryli w Sandomierzu koło Bramy Opatowskiej naukowcy z Uniwersytetu Marii Curie Skłodowskiej w Lublinie. Grobowiec pochodzi z początków XI wieku. W jego sąsiedztwie badacze znaleźli fragmenty rozbitych naczyń i ślady palenia ognia – pozostałości obrzędów pogrzebowych.

Na ziemiach polskich w tego typu komorowych grobach chowano wojowników – członków drużyn książęcych pierwszych Piastów, przede wszystkim Bolesława Chrobrego, kupców oraz ich rodziny, przy czym przynajmniej w części byli oni obcego pochodzenia – wywodzili się ze Skandynawii i Rusi. Wojownik złożony w grobie nie wywodził się z Polski, może nie był nawet Słowianinem.

Odkryte w grobach naczynia, w których znajdowało się jedzenie i napoje, świadczą, że spoczęły w nich osoby, które albo były jeszcze poganami, albo formalnie ochrzczone kultywowały pogańskie obrzędy. W grobach tych pochowano przedstawicieli lokalnych elit władzy, przybyłych do Sandomierza po jego przyłączeniu do państwa piastowskiego w końcu X wieku.

Archeolog, odkopując pół ostrogi, ma przed oczami woja w pełnym uzbrojeniu, wał, fosę, oblegających i oblężonych, jego wyobraźnia wspomagana jest wiedzą o epoce, o przedmiotach codziennego użytku, odzieży, rzemiośle. Ci, którzy nie ukończyli studiów archeologicznych ani historycznych, są w gorszej sytuacji. Na szczęście już niedługo. Reżyser Zdzisław Cozac realizuje fabularyzowany film dokumentalny „Krzyż i korona", który przybliży wydarzenia związane z okolicznościami przyjęcia chrztu na terenie kształtującego się państwa polskiego.

Film będzie zawierał inscenizacje, wirtualne rekonstrukcje najstarszych obiektów sakralnych, wypowiedzi wybitnych historyków i archeologów. Premiera planowana jest na kwiecień 2016 roku, w 1050. rocznicę chrztu Polski. Film poruszy wiele żywo dyskutowanych zagadnień związanych z przyjęciem chrztu przez Mieszka I, dotyczących daty, miejsca i okoliczności tego aktu. Zapewne będzie w duchu tekstu Jeremiego Przybory, który wiedziony intuicją, nakreślił tło przyjmowania w Polsce chrześcijaństwa:

Jeszcze naród się nie ochrzcił,

jeszcze w piątki on nie pości,

jeszcze w kniei wśród zawiei protoplasta.

Jeszcze Wanda w Wiśle dyszy,

jeszcze Popiel w kiszkach myszy,

a już słychać taki refren w chacie Piasta:

Rzepicho, siądź

przy prakołowrotku!

Rzepicho, prządź

wątek prapraprzodków!

Praprapramać

prapraojców prawych,

Praziarno Sprawy

w praglebie sadź.

Sprawiedliwość w sutannie

Miał rację Matejko, uznając obraz „Zaprowadzenie chrześcijaństwa R.P. 965" za godny otwierania cyklu „Dzieje cywilizacji w Polsce". Rzeczywiście, chrzest Polskę unowocześniał, cywilizował. Mieszko I był wprawdzie wielkim mężem stanu, wodzem, wizjonerem, reformatorem, ale też był analfabetą. W X i XI wieku w Polsce pisać umiała garstka ludzi, w zasadzie wyłącznie duchownych. Jednak z czasem przybywało i piszących duchownych, i świeckich obeznanych z alfabetem. Pismo, jeśli nawet nie trafiło pod strzechy, to na pewno pod sklepienia coraz liczniejszych kościołów, klasztorów, opactw, kancelarii większej i mniejszej rangi wojewodów, książąt i książątek. Skutek był nieoczekiwany, ludzka pamięć przestała być jedynym świadkiem przeszłości i rozgrywanych na bieżąco wydarzeń, zaczęły one być spisywane, odnotowywane, rejestrowane. Oczywiście, wielkie kroniki tworzono na zlecenie i zgodnie z wolą panujących – tak. Ale...

1500 średniowiecznych dokumentów sądu kościelnego odkryto w jednym z pomieszczeń katedry gnieźnieńskiej. Wszystkie spisane po łacinie. W chwili powstawania nie były to pisma najwyższej rangi, nie są to dokumenty wieczyste, ale obiegowe. Dzięki temu odkryciu wyłania się obraz prawdziwego, czyli codziennego życia pod panowaniem Piastów.

Oto dowiadujemy się o wdowie Balcerowej, która prosiła oficjała o pomoc w wyegzekwowaniu długu od Mikołaja Szczekockiego. Ten miał być jej winny 20 grzywien srebra. Za taką kwotę można było kupić dobrego konia. Kobieta przedstawiła się jako biedna wdowa oddająca się pod opiekę kościoła. Tymczasem Balcerowa należała do patrycjatu poznańskiego. Słudzy plebana z Powidza zostali napadnięci i pobici, gdy zwozili siano z łąk. Zbójcy przystawiali im noże do głów, by w końcu wymusić od nich konie. Szefem szajki był Twierdziński, szlachetnie urodzony, ale dorabiający sobie napadami w lesie pod Powidzem.

Profesor obraca rożen

Czy chrzest Polski, oprócz wprowadzonych dni postnych, zmienił zwyczaje żywieniowe? Własnych relacji na ten temat nie mamy, zaś u obcych kronikarzy próżno szukać zainteresowania kulturą kulinarną Słowian. Ale jest wyjątek, to relacja Ibrahima ibn Jakuba, żydowskiego kupca z hiszpańskiej Tortosy, który w służbie kalifa Kordoby odbył podróż do zachodniej słowiańszczyzny. Na ziemie polskie nie dotarł, jego informacje o nas pochodzą z relacji innych, ale chyba można mu wierzyć, gdy podaje, że „unikają jedzenia kurcząt, ponieważ te, jak mniemają, szkodzą im (...) jedzą natomiast mięso krowie i gęsie, bo to im służy".

Najstarszą europejską książkę kucharską odkryli robotnicy podczas prac konserwatorskich w budynku poklasztornym przy gotyckiej katedrze w Durham w Anglii. Łaciński manuskrypt pochodzi z 1140 r. Badają go naukowcy z Uniwersytetu w Durham. „Sos do kury na zimę: rozgrzać czosnek, pieprz i szałwię, zmieszać z wodą". „Imbir przechowywać w czystej wodzie. Do konfitury pokroić na długie cienkie paski i dobrze wymieszać z miodem ugniecionym rękami na cienką masę, miód mocno wyrabiać rękami i zostawić na dzień i noc". Tak brzmią dwa przepisy, jakie do tej pory zdążyła w pełni odczytać prof. Faith Wallis.

W tym czasie Anglia nie różniła się od Europy kontynentalnej pod względem gastronomicznym, dlatego można przyjąć, że dania polskie podobne były za pierwszych Piastów do dań angielskich. Skonstatowanie tego faktu nie wszystkim badaczom wystarcza, niektórzy usiłują pójść o krok dalej. Historyk gastronomii Michel Laplanche, w zamku Villerouge-Termenes, niegdyś siedzibie biskupów Narbonne, przy pomocy mediewistów z tytułami profesorskimi, urządził pieczeniarnię. Przepisy wydobyto ze średniowiecznych manuskryptów. Pochodzą ze stołów książęcych i biskupich, ponieważ przed wiekami nikt nie zadawał sobie trudu notowania, co jadano w oberżach. A szkoda, bo jagły z cebulą zagryzane rzodkwią zadowoliłyby współczesny smak, zachwycając przy tym dietetyków. Goście pieczeniarni dostają pajdę ukrojoną przez cały bochen, zastępującą talerz (po posiłku pajdy nasączone sosami oddawano biednym albo rzucano psom warującym pod stołami). Obok nóż i łyżka – człowiek średniowiecza odkrajał kęsy nożem i palcami niósł je do ust, w Anglii tak samo jak w Polsce.

Placek żytni przekładany mięsem i cebulą, jaja ze szczypiorkiem, gęś pieczona nadziewana orzechami laskowymi – w menu polskiej pieczeniarni, gdyby taka powstała, nie byłoby śladu pomidorów, ziemniaków, perliczek, indyków, kukurydzy – tych produktów Piastowie nie zdążyli poznać, ich dynastia wygasła zanim Kolumb odkrył Amerykę.

„Zaprowadzenie chrześcijaństwa Roku Pańskiego 965" – tak nazywa się obraz olejny, który Jan Matejko namalował w 1889 r. Wydarzenie odbywa się nad Jeziorem Lednickim w Wielkopolsce. Najważniejszą postacią na obrazie jest Mieszko I wsparty lewą ręką o krzyż, prawą o miecz symbolizujący władzę. Książę opiera lewą nogę o rozbity posąg pogańskiego bożka, spogląda na leżący na wyspie średniowieczny zamek, nad którym krążą orły. Ta wyspa to Ostrów Lednicki, pierwsza siedziba polskiego władcy. Za krzyżem stoi książęca drużyna. Po lewej stronie Matejko namalował św. Wojciecha, który chrzci Czcibora, młodszego brata Mieszka. Postać św. Wojciecha podkreśla kierunek przyjęcia chrześcijaństwa – z Czech. Wyrazistą postacią jest Dobrawa. Żona Mieszka I trzyma zapaloną świecę symbolizującą nową wiarę. W centrum obrazu, wpatrzony w otwartą księgę, został umieszczony Radzym Gaudenty, brat św. Wojciecha, pierwszy arcybiskup gnieźnieński. W lewym rogu obrazu przycumowane łodzie zapowiadają wyprawę misyjną na ziemie Prus i Jaćwingów.

Pozostało 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Historia
Pomogliśmy im odejść z honorem. Powstanie w getcie warszawskim
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Historia
Jan Karski: nietypowy polski bohater
Historia
Yasukuni: świątynia sprawców i ofiar
Historia
„Paszporty życia”. Dyplomatyczna szansa na przetrwanie Holokaustu
Historia
Naruszony spokój faraonów. Jak plądrowano grobowce w Egipcie