Oczekiwania Namibii są wyższe niż to, co Niemcy są w stanie przeznaczyć na ten cel – twierdzi Ruprecht Polenz, pełnomocnik niemieckiego rządu prowadzący negocjacje z Namibią. Chodzi o odszkodowania za dokonane ponad 100 lat temu akty ludobójstwa na ludach Herero i Nama w byłej Afryce Południowo-Zachodniej, niemieckiej kolonii w czasach cesarstwa.
Korpus ekspedycyjny wymordował tam w latach 1904–1908 ok. 80 tys. członków Herero i Nama. W najbliższym czasie rozpoczyna się kolejna runda trwających już trzy lata negocjacji i nic nie wskazuje na zbliżenie stanowisk w sprawie wysokości odszkodowań.
To nie reparacje
Nie wiadomo, ile Niemcy oferują tytułem odszkodowania za zbrodnię ludobójstwa sprzed ponad wieku. Nie wiadomo też, jakie są żądania rządu w Windhuku.
– Rząd Namibii konsekwentnie milczy na ten temat. Są oczywiście w prasie spekulacje, ale nie nie wiadomo, czy można je traktować poważnie – mówi „Rzeczpospolitej" Stefan Fischer, redaktor naczelny niemieckojęzycznej „Allgemeine Zeitung" wydawanej w Windhuku. Zaniepokojony brakiem postępów w rozmowach rząd namibijski już w ubiegłym roku groził złożeniem pozwu do Międzynarodowego Trybunału Sprawiedliwości w Hadze opiewającym na 30 mld euro. Tak przynajmniej pisał „The Namibian", powołując się na koła rządowe. Informacje te wywołały szok w Niemczech. Podkreślano, że jest to suma niemal trzykrotnie wyższa od PKB kraju liczącego 2,1 mln mieszkańców. Jeszcze kilka lat temu, gdy Berlin odmawiał wszelkich dyskusji na temat odszkodowań w Namibii, mówiono o sumach siegających 2 mld euro.
Na takich warunkach udałoby się zapewne dojść do porozumienia.