Marzenia o Niepodległej

Fundamentalna różnica poglądów między nurtem niepodległościowym ROPCiO a lewicą KOR uniemożliwiła występowanie pod jednym szyldem i powodowała spory w następnych latach.

Aktualizacja: 25.03.2019 05:31 Publikacja: 24.03.2019 23:01

Leszek Moczulski (na zdj. w Sejmie w 1992 roku) był wśród założycieli ROPCiO

Leszek Moczulski (na zdj. w Sejmie w 1992 roku) był wśród założycieli ROPCiO

Foto: Fotorzepa, Michał Sadowski MS Michał Sadowski

25 marca 1977 roku utworzono Ruchu Obrony Praw Człowieka i Obywatela (ROPCiO). Poinformowano o tym dzień później, 26 marca 1977 roku, na konferencji prasowej w mieszkaniu Antoniego Pajdaka. Przypominamy

tekst z dodatku "Oblicza PRL"

ze stycznia 2008 roku

26 marca 1977 roku na zorganizowanej w mieszkaniu Antoniego Pajdaka – jednego z 16 przywódców Polskiego Państwa Podziemnego, aresztowanego wiosną 1945 roku przez NKWD i sądzonego następnie w Moskwie – konferencji prasowej Leszek Moczulski, Emil Morgiewicz, Adam Wojciechowski oraz Wojciech Ziembiński poinformowali o powstaniu Ruchu Obrony Praw Człowieka i Obywatela.

Zapomniane – naród i państwo

Wydany poprzedniego dnia „Apel do społeczeństwa polskiego” podpisało 18 osób, m.in. Andrzej Czuma, Karol Głogowski, Leszek Moczulski, gen. Mieczysław Boruta-Spiechowicz, Wojciech Ziembiński. Wzywali w nim do solidarnego i wspólnego działania na rzecz przestrzegania przez PRL międzynarodowych zapisów, deklaracji i paktów dotyczących praw człowieka i obywatela.

Jesienią 1976 roku Andrzej Czuma, jeden ze współzałożycieli Ruchu, wraz z Marianem Gołębiewskim, żołnierzem AK, działaczem Zrzeszenia WiN, więźniem politycznym okresu stalinowskiego, a także z Leszkiem Moczulskim, Maciejem Grzywaczewskim, Aleksandrem Hallem i Janem Dworakiem powołali do życia Nurt Niepodległościowy. Grupa ta wkrótce znalazła partnerów w Komitecie Obrony Robotników (Stefan Kaczorowski – chrześcijański demokrata, Wojciech Ziembiński – piłsudczyk, i Emil Morgiewicz z Ruchu), za pośrednictwem o. Ludwika Wiśniewskiego poznała także środowisko katolików lubelskich („Spotkania” z Januszem Krupskim), w końcu odnalazła wspólny język z osobami związanymi biografią i poglądami z postacią Karola Głogowskiego.

Jesienią 1956 roku ten młody adwokat łódzki stał się liderem Związku Młodych Demokratów, który – choć afiliowany przy Stronnictwie Demokratycznym – zachowywał pełną autonomię i program antykomunistyczny. Pod naciskiem PZPR, już w styczniu 1957 roku ZMD podjął decyzję o samorozwiązaniu.

Powołując ROPCiO, jego sygnatariusze zaprosili do udziału wszystkie nurty opozycyjne działające wówczas w Polsce, jednakże większość działaczy KOR ostatecznie zrezygnowała z firmowania nowego tworu na scenie politycznej. Uznała wręcz, że to Leszek Moczulski z zaskoczenia ogłosił powstanie ROPCiO, tym samym zrywając trwające cały czas rozmowy (w związku z tym swój podpis wycofał ks. Jan Zieja, a następnie także Antoni Pajdak). Niezależnie od kwestii ambicjonalnych czy taktycznych faktycznym powodem rozejścia się dróg KOR (pomijam grupę Antoniego Macierewicza, którego środowisko związane z grupą harcerską Czarna Jedynka jako pierwsze zaangażowało się w akcję pomocy robotnikom Radomia i Ursusa, a po 1977 roku zaczęło wydawać „Głos”) była fundamentalna różnica światopoglądowa.Działaczom ROPCiO pod hasłami współczesnymi, odwołującymi się do bieżących dokumentów międzynarodowych, udało się podjąć zapomniany – także na gruncie dominującego nurtu opozycji demokratycznej w KOR – temat niepodległości państwa i narodu. ROPCiO był strukturą elastyczną, bez jasno określonego przywództwa. Istniały punkty konsultacyjno-informacyjne i biuro prasowe prowadzone w mieszkaniu Kazimierza Janusza, tam również mieściła się redakcja wydawanej poza zasięgiem cenzury „Opinii” oraz działał warszawski punkt kontaktowy. Janusz w 1950 roku został aresztowany przez UB i skazany na 15 lat pozbawienia wolności. W 1974 roku opublikował poza cenzurą „Konfrontacje”, swą pierwszą pracę poświęconą zderzeniu cywilizacji zachodniej z Rosją. Po powstaniu ROPCiO był jednym z czynniejszych jego działaczy.

Od narodowców po piłsudczyków

Formuła Ruchu była szeroka, co spowodowało, iż odnalazło się w nim zarówno środowisko lubelskich „Spotkań” (o. Ludwik Wiśniewski, Marian Piłka), Karola Głogowskiego (Ruch Wolnych Demokratów, w tym Adam Pleśnar, Andrzej Ostoja-Owsiany, a od listopada 1978 roku Adam F. Wojciechowski), grono działaczy odwołujących się do dorobku Narodowej Demokracji (Aleksander Hall i późniejszy Ruch Młodej Polski w Gdańsku ze swym patronem Wiesławem Chrzanowskim), jak i do nurtu piłsudczykowskiego (Leszek Moczulski, od września 1979 roku przywódca Konfederacji Polski Niepodległej, Wojciech Ziembiński, a przede wszystkim stale czynny Marian Gołębiewski, który jeszcze w 1980 roku uczestniczył w głodówce protestacyjnej zorganizowanej w kościele św. Krzysztofa w Podkowie Leśnej, u ks. Leona Kantorskiego).

Nurt Niepodległościowy – stanowiący kręgosłup ROPCiO – zajął zatem na scenie opozycyjnej ważne miejsce. KOR z racji proweniencji swoich członków – miał dużo większe możliwości przebicia się, oddziaływania na społeczeństwo oraz zachodnią opinię publiczną.

Po 1945 roku przedstawiciele podziemia niepodległościowego (po-AK-owskiego i narodowego) przebywali głównie w więzieniach; podobny los czekał autentycznych działaczy socjalistycznych. W ślad za starszą generacją, jeszcze w okresie stalinowskim, młodsze roczniki patriotów tworzyły kolejne dziesiątki organizacji. Z więzień wyszli w 1956 roku.

Odwilż nie dla wszystkich

W odróżnieniu od reformatorów partyjnych czy też „realistów” katolickich – od PAX po Znak – pokolenie niepodległościowe nie otrzymało po Październiku od komunistów i SB żadnej, satysfakcjonującej ich, koncesji. Co więcej, środowiska AK – WiN (Marian Gołębiewski), NSZ (Edward Kemnitz) czy też PSL oraz prawdziwego ZMW Wici z lat 1945 – 1947 czy Stronnictwa Pracy (Konrad Studentowicz) zostali zmarginalizowani przez czynniki esbeckie i poddani rozlicznym szykanom.

Przykładowo funkcjonariusze aparatu bezpieczeństwa i MO wtargnęli do mieszkania byłego działacza Stronnictwa Narodowego i więźnia celi śmierci Tadeusza Macińskiego „Prusa” w trakcie trwania imieninowego przyjęcia (w październiku 1956 roku). Dano mu jednoznacznie do zrozumienia, że nawet przyjacielskie spotkania z dawnymi kolegami z „partyzantki” będą ściśle kontrolowane. Podobnie od 1957 roku ścigano uczestników spotkań odbywających się w salonach inteligenckich w Łodzi (u Franciszka Szwajdlera) czy też we Wrocławiu (u Szymona Poradowskiego). Pod koniec lat 50. „wybrani” przez SB zostali na krótko aresztowani (m.in. Adam Strzembosz). Za karę niektórzy stracili uprawnienia zawodowe (np. adwokackie).

Celem zatrzymań (w sumie kilkunastu osób) było zdyscyplinowanie wybranego przez SB środowiska narodowców oraz skłonienie go do zaprzestania jakiejkolwiek działalności. Podobny los spotkał wspomnianego Mariana Gołębiewskiego, który „na wolności” w latach 1957 – 1970 był stale rozpracowywany przez SB w ramach sprawy o krypt. „Prospekt”. Podjęta przez niego próba demokratycznego przejęcia ZBoWiD w Hrubieszowie przez środowisko po-AK-owskie zakończyła się, już w 1958 roku, wyrzuceniem go z organizacji i obrzuceniem inwektywami w lokalnej prasie.

To miały być „Resztki”

O permanentnym inwigilowaniu najstarszego pokolenia opozycjonistów niech świadczy przykład sprawy o krypt. „Resztki” (nazwa także nieprzypadkowa), którą UB rozpoczął w 1947 roku i – bez większych przerw – kontynuował do lat 80. W 1985 roku kolejny oficer prowadzący sprawę, postulując jej zakończenie, zanotował jednocześnie, że akta należy pozostawić w archiwum do 2000 roku.

Sami bohaterowie II wojny światowej i uczestnicy konspiracji powojennej szybko odkryli, że ich wyjście z więzienia i nowa Polska Gomułki dalekie są od marzeń o Niepodległej: „A po wyjściu na wolność zepchnięci w prywatność nadal przez lata inwigilowani, prześladowani obywatele drugiej i trzeciej kategorii…” – pisała Barbara Otwinowska, więźniarka Fordonu. „Wypaczenia” systemu obejmowały przede wszystkim niesłusznie represjonowanych komunistów spod znaku Gomułki, a nie rotmistrza Witolda Pileckiego, którego imię nie istniało w publicznym obiegu.

W tych warunkach część młodzieży, która w latach 60. patrzyła na oddalanie się społeczeństwa polskiego – w tym ich rodziców – od dziedzictwa Armii Krajowej, siłą rzeczy lgnęła do tych upartych odrzuconych – „niezłomnych”: Leona Mireckiego (także aresztowanego powtórnie w latach 60.) czy też Mariana Gołębiewskiego, widząc w nich rzeczywistych nauczycieli i przewodników. Ten ostatni stał się patronem inicjatywy podjętej m.in. przez braci Czumów (Andrzeja, Benedykta, Łukasza, Huberta) i Niesiołowskich (Stefan i Marek), w której efekcie w połowie lat 60. powstał Ruch. W skład grupy wchodzili głównie młodzi ludzie z duszpasterstw akademickich, m.in. z Łodzi i Lublina, oraz związani z tradycją niezależnego harcerstwa (Janusz Krzyżewski, hm. o. Franciszek Nowicki).

Między „Mijają lata” a „Listem otwartym do partii”

W swej deklaracji ideowej „Mijają lata” działacze Ruchu odwoływali się do tradycji niepodległościowej, chrześcijańskich korzeni narodu. „Łączyła [nas] – pisał w połowie lat 80. Emil Morgiewicz, działacz Ruchu, a następnie ROPCiO – niezgoda na narzucony system komunistyczny […] Jednoczyło zrozumienie znaczenia tysiącletnich dziejów Polski dla zachowania tożsamości narodowej i zasadniczego na nią wpływu chrześcijaństwa, a także widzenie faktu, że kultura polska jest osadzona w kulturze europejskiej”.

Jak sądzę, deklaracja „Mijają lata” – dziś zupełnie nieznana – stanowiła dla środowiska, które w 1977 roku założyło ROPCiO, dziedzictwo porównywalne do uznanego przez historyków „Listu otwartego do partii” Jacka Kuronia i Karola Modzelewskiego z 1965 roku. Wspomniany „List” odwoływał się do sporu powstałego wewnątrz środowiska komunistycznego, a jego autorzy nie utożsamiali się ani z dziedzictwem tysiącletniej Polski, ani z „burżuazyjnym” Zachodem. Właśnie ta fundamentalna różnica poglądów między autorami „Listu otwartego” i deklaracji „Mijają lata” wpłynęła po latach w sposób zasadniczy na ograniczone możliwości występowania działaczy ROPCiO pod jednym szyldem z lewicą Komitetu Obrony Robotników i stała się źródłem sporów w następnych latach.

Otwarte niech pozostanie pytanie, czy któryś z nurtów opozycyjnych – niepodległościowy, w tym redakcja „Głosu” wspierana przez światłych kapłanów, czy raczej lewicowo-komunistyczny, odwołujący się do doświadczeń nurtu rewizjonistycznego i budowanej tradycji „komandosów” z 1968 roku – wpłynął w sposób zasadniczy na przebieg sierpniowego strajku i powstanie „Solidarności”.

A może to długie trwanie Kościoła katolickiego – hierarchii, duchowieństwa i aktywnych świeckich – w oporze przeciwko komunizmowi stanowiło fundament najsolidniejszy dla przyszłego ruchu? A może to nasz papież, który przez swe przybycie do Polski w czerwcu 1979 roku po raz pierwszy zmusił komunistów do zejścia do narożnika?

I jeszcze jeden kamyczek wrzućmy do polskiego ogródka. Gdańszczanie, w tym tamtejsze WZZ instalujące się stopniowo na terenie stoczni. Po manifestacji 3 maja 1980 roku w Gdańsku w więzieniu znaleźli się Dariusz Kobzdej (RMP) i Tadeusz Szczudłowski (ROPCiO): „Stało się to powodem gigantycznej akcji ulotkowej i modlitw w bazylice Mariackiej. Ulotki i gromadzące setki osób modlitwy wprowadziły do Gdańska nieznaną wówczas w innych miastach atmosferę nieledwie rewolucyjną – pisał Piotr Zaremba – zapowiedź wydarzeń sierpniowych”.

25 marca 1977 roku utworzono Ruchu Obrony Praw Człowieka i Obywatela (ROPCiO). Poinformowano o tym dzień później, 26 marca 1977 roku, na konferencji prasowej w mieszkaniu Antoniego Pajdaka. Przypominamy

tekst z dodatku "Oblicza PRL"

Pozostało 98% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Historia
Pomogliśmy im odejść z honorem. Powstanie w getcie warszawskim
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Historia
Jan Karski: nietypowy polski bohater
Historia
Yasukuni: świątynia sprawców i ofiar
Historia
„Paszporty życia”. Dyplomatyczna szansa na przetrwanie Holokaustu
Historia
Naruszony spokój faraonów. Jak plądrowano grobowce w Egipcie