To się nie opłaca autorom i nie jest zgodne z obowiązującą w kraju interpretacją historii, dlatego akcentują wyłącznie to, co uważają za słuszne. Na aresztach i masowych represjach nikt nie skupia uwagi. Opublikowanym dokumentom brakuje adekwatnego komentarza historycznego. Najciekawsze pozostaje jednak wciąż tajne i leży w archiwum KGB.
Co według pana mogą ukrywać te archiwa? Władze w Mińsku od lat mówią, że nie mają tzw. białoruskiej listy katyńskiej.
Nie mam wątpliwości, że najciekawsze są osobiste sprawy represjonowanych ludzi. To rzecz podstawowa, ale do nich wciąż nie mamy dostępu. Jeżeli chodzi o białoruską listę katyńską, to nie zdziwiłbym się, gdyby te dokumenty już zostały zniszczone. W różnych okresach naszej historii te archiwa przeżywały poważne czystki. Jeżeli np. docieramy do dokumentów, które potwierdzają areszt kobiety wraz z dziećmi, a jej winą jest jedynie to, że jest żoną polskiego oficera, to nietrudno się domyślić, co się z tym oficerem stało i gdzie został zamordowany.
W 2020 roku w środku Europy trudno sobie wyobrazić, że jest to wciąż tajemnicą państwową. Minęło ponad 80 lat.