- Rozumiem obchody Powstania Warszawskiego, bo sam je czczę. Jestem dumny z tych dziewczyn i chłopaków, którzy w ciągu tych 63 dni piekła swój obowiązek żołnierski wypełnili w sposób perfekcyjny - mówił Zychowicz, pytany o coroczne obchody rocznicy wybuchu Powstania.
Przyznał jednak, że nie rozumie, gdy obchody te przybierają ton triumfalistyczny, co powoduje, że można odnieść wrażenie, iż wygraliśmy to powstanie. - Powstania, że przypomnę, które było największą klęską, katastrofą, największym nieszczęściem w najnowszych dziejach Polski. Dużo bardziej racjonalne i zdrowiej z punktu widzenia narodu polskiego, w tym również naszej przyszłości, byłoby, gdybyśmy 1 sierpnia oddawali hołd żołnierzom, a przede wszystkim wielkim zapomnianym - 150 tys. zmasakrowanych cywili, w nastroju żałobnym i pełnym namysłu, a nie w triumfalistycznym, jak ma to miejsce szczególnie w ostatnich latach - mówił Piotr Zychowicz.
Zychowicz uważa, że nie ma chyba badacza, który inaczej niż jako błąd ocenia decyzję o wybuchu powstania. - Decyzję ocenia się po skutkach - mówił Zychowicz. - Zagłada Warszawy, zagłada ludności cywilnej, likwidacja AK i Państwa Podziemnego, najlepszego pokolenia, które tak bardzo byłoby potrzebne po wojnie. Pozytywne skutki Powstania Warszawskiego? Zero - ocenia historyk.
Uważa, że decyzja generałów Bora-Komorowskiego, Okulickiego była "wściekle ryzykancką próbą osiągnięcia niemożliwych do zdobycia celów". Mówił również, że teoria popularna wśród skrajnych środowisk o słuszności powstania jako zrywu patriotycznego, w sporze naukowym nie istnieje, bo racjonalnie i odpowiedzialnie nie można takich rzeczy twierdzić.