Singer - król szycia

Epoka świetności maszyn do szycia Singera minęła, lecz jego świat globalnych korporacji, agresywnego marketingu i zakupów na raty ma się lepiej niż kiedykolwiek.

Aktualizacja: 07.06.2020 07:31 Publikacja: 07.06.2020 00:01

Isaac Merritt Singer (1811–1875)

Isaac Merritt Singer (1811–1875)

Foto: wikipedia

Zanim nastała era masowej produkcji taniej odzieży, ich terkot dobiegał z prawie każdego mieszkania. W trudnych czasach maszyny do szycia Singera pozwalały nie tylko odziać, ale i wykarmić rodzinę. Dzięki nim nawet w komunistycznej Polsce kobiety mogły uciec od uspołecznionej zgrzebności i poczuć się jak paryżanki lub z niczego stworzyć kostium karnawałowy dla dziecka. Chociaż większość opuściła fabryki przed I wojną światową, zachowały niezniszczalną sprawność przez wiele pokoleń.

Aktor, który bywał ślusarzem

Pomimo oszałamiającego sukcesu twórca legendarnych maszyn jest prawie nieznany. Zapracował na to solennie, bo z ciekawego skądinąd żywota trudno wykroić budującą czytankę dla dzieci, łatwą do ogarnięcia w prostym schemacie.

Choć był półanalfabetą, zawodowo grywał szekspirowskie role w teatrze. Mimo przebłysków technicznego geniuszu inżynierii imał się w ostateczności, gdy zawiodły inne sposoby zdobycia pieniędzy. Był przy tym seksualnym drapieżnikiem, sybarytą i biznesmenem bez cienia skrupułów.

Isaac Merritt Singer skończył edukację w wieku 12 lat, gdy uciekł z domu po rozwodzie rodziców, rzekomo przed tyranią macochy. Jego ojciec emigrował z Niemiec w 1769 r., nosząc nazwisko Reisinger, i osiadł w Pittstown pod Nowym Jorkiem, gdzie w 1811 r. przyszedł na świat Isaac.

Ledwo umiejąc czytać, chłopak imał się różnych zajęć, zrazu kopiąc kanał żeglugowy Eire, a gdy uznał tę pracę za nazbyt wyczerpującą, zatrudnił się w lokalnej drogerii. Nim skończył 20 lat, ożenił się z 15-letnią Catherine, która rok po roku urodziła mu czworo dzieci. Mechaniki liznął tylko przez kilka miesięcy, terminując w warsztacie starszego brata.

Nie wiadomo, czy bardziej ciążyła mu rodzina czy produkcja tokarek, lecz w 1836 r. ulotnił się po angielsku z wędrownym teatrem. Może fascynowała go sztuka, a może obfitość ładnych kobiet w artystycznym zawodzie, bo nie zważając na żonę i dzieci, związał się z młodą aktoreczką Mary Ann Sponsler. Grywał drugorzędne role, lecz Szekspir nie cieszył się powodzeniem w miasteczkach Środkowego Zachodu i przedsięwzięcie upadło.

Obarczony stadkiem dzieci z nowego związku Singer wrócił do kopania kolejnego kanału. Miał 28 lat, gdy ujawnił konstruktorskie talenty – tak udoskonalił świder do drążenia kamieni, że spółka budowlana zapłaciła mu niebagatelną sumę 2 tys. dolarów. Wszakże Singer nie zamierzał produkować świdrów, lecz, używając drugiego imienia jako pseudonimu, założył trupę aktorską Merritt Players. Ruszył w tournée, które trwało przez cztery lata – póki starczyło pieniędzy z patentu.

Spłukany do cna Singer pracował przy wyrobie matryc drukarskich. Robota była tak żmudna, że wymyślił maszynę do mechanicznej obróbki płyt litograficznych. Urządzenie było rodzajem pantografu, który przenosił rysunek na kamień lub deskę, grawerując wzory bez żmudnego trawienia. Wraz z Mary Ann, która zdążyła urodzić ośmioro dzieci, szukał inwestora w Nowym Jorku, gdzie o pieniądze było najłatwiej.

Dzięki zmianom konstrukcyjnym dokonanym przez Singera jego maszyny do szycia m.in. wykonywały 900 śc

Dzięki zmianom konstrukcyjnym dokonanym przez Singera jego maszyny do szycia m.in. wykonywały 900 ściegów na minutę

NORBERT SCHNITZLER/WIKIPEDIA

Pomysł uwiódł nowojorskiego wydawcę książek George’a Ziebera, który sfinansował prototyp. Pech chciał, że gotowe urządzenie legło pod gruzami warsztatu, gdy eksplodował kocioł parowy. Wypadek unicestwił ponad 60 osób i pieniądze Ziebera. Singer znów próbował szczęścia w Bostonie, lecz nie zdobył zainteresowania pomysłem.

Jak to czasem bywa, dramat okazał się boczną furtką do większego sukcesu. Przyciśnięty koniecznością Singer zatrudnił się w warsztacie Orsona Phelpsa, posiadacza licencji na produkcję maszyn do szycia. Jednak interes szedł kiepsko. Z powodu wad konstrukcyjnych w maszynach zakład więcej naprawiał, niż produkował. W istocie oparte na patentach Eliasa Howe’a i Waltera Hunta maszyny nie spełniały oczekiwań nawet wtedy, gdy nie były zepsute. Igłę trzeba było nawlekać co kilkadziesiąt ściegów, a podczas szycia rwały się nici, doprowadzając użytkowników do szewskiej pasji.

Mimo stulecia starań, podjętych jeszcze w XVIII w. przez Niemca Wiesenthala, problem mechanizacji szycia wydawał się niemożliwy do rozwiązania. Poległy na nim pokolenia wynalazców w Europie i Ameryce, ale choć tworzono nowe konstrukcje, pozostały nieefektywne, zawodne i drogie, a wytwarzane szwy były nietrwałe.

Singera nudziło naprawianie urządzeń, których konstrukcję uznał za bezsensowną. Zirytowany Phelps rzucił mu wyzwanie, by wymyślił lepszą, jeśli potrafi, a Zieber zdopingował Singera stwierdzeniem, że kto rozwiąże problem maszyny do szycia, w rok zarobi więcej niż przez resztę życia.

Kobiety, do maszyn!

Legenda głosi, że przejęty ambicją Singer przysiadł fałdów i w 11 dni przedstawił własny projekt maszyny. Jego zmiany konstrukcyjne zdawały się tak oczywiste, że trudno pojąć, czemu nie wymyślono ich wcześniej.

Singer proponował, by łódka, która podaje nić od spodu tkaniny, poruszała się po linii prostej, natomiast zakrzywioną igłę zastąpił prostą, nawlekaną u dołu. Dodał też sprężynującą stopę, dociskającą tkaninę podczas wykonania ściegu. Przede wszystkim zaś – inaczej niż poprzedniczki – jego maszyna po prostu działała, wykonując 900 ściegów na minutę. I mogła to robić bez przerwy.

Ponieważ Singer nie miał środków, zawiązał spółkę, do której Phelps dołożył swoje warsztaty, Zieber dał 40 dolarów kapitału założycielskiego, natomiast Singer zarejestrowane w 1851 r. patenty. Tak powstała firma I.M. Singer i Spółka, lecz że zasoby finansowe wspólników nie sprostały potrzebom, producent worków jutowych dodał weksle za 10 tys. dolarów.

Sukces był umiarkowany, ale sprzedaż kilkuset maszyn już czyniła Singera potentatem na rynku. Toteż konkurenci postanowili walczyć o swoje, uznając, że są okradani – zwłaszcza że mieli ku temu podstawy, ponieważ Singer nie wymyślił maszyny od nowa. Wprowadził zmiany do już istniejącej konstrukcji, w lwiej części chronionej przez cudze patenty. Był to początek kosztownej i wyniszczającej wojny sądowej, w której nie brano jeńców.

Gdy strony zasypały się wzajemnie pozwami, dobry prawnik okazał się pilniej potrzebny od księgowych i inżynierów. Udział w spółce zaoferowano Edwardowi Clarkowi, który zrazu wzbraniał się przed współpracą z Singerem zniechęcony przez jego prostackie maniery.

Jednak talenty Clarka nie starczyły, żeby pokonać Eliasa Howe’a. Po trzech latach walki spór dotarł przed Sąd Najwyższy, który przyznał przeciwnikowi Singera 28 tys. dol. odszkodowania i aż 20 dol. od każdej sprzedanej maszyny. Zanim jego patent wygasł w 1860 r., Howe zdążył się obłowić, inkasując prawie 2 mln dolarów.

Bój z pozostałymi właścicielami patentów zapowiadał się równie morderczo. Nie ma zgody, czy inicjatywa wyszła od Clarka, czy wpierw opamiętał się prezes firmy Grover & Baker. Dalsza wojna groziła zagładą wszystkim stronom konfliktu, bo konkurenci Singera także nie zarabiali bez jego patentów. Do porozumienia przystała też spółka Wheeler & Wilson, tworząc pierwszy na świecie kartel patentowy.

Cóż z tego, skoro zamówienia przemysłu nie spełniały oczekiwań Singera. Szwalnie niechętnie inwestowały w kosztowne maszyny, skoro szwaczki wykonywały tę samą pracę wolniej, ale za półdarmo. Toteż Singer postanowił sprzedawać maszyny gospodarstwom domowym. Problem w tym, że potencjalnych klientek nie było stać na jego produkty. Maszyna do szycia kosztowała 100 dol., czyli czwartą część rocznych dochodów przeciętnej rodziny.

Rozwiązanie wymyślił Clark, tworząc rewolucyjny plan dzierżawy i wynajmu maszyn Singera, a w istocie pierwszy w świecie konsumencki system ratalny. Każdy mógł użytkować maszynę za 5 dol. przez miesiąc, po czym zwrócić ją lub dokonać kolejnej wpłaty. Przy tym system nie był obciążeniem finansowym dla firmy. Koszt produkcji wynosił zaledwie 20 dolarów, a wkrótce Singer obniżył go o połowę. Na raty czy za gotówkę – marża spółki była olbrzymia.

Całkiem poważnie traktowano obawy, czy kobiecy umysł ogarnie skomplikowany mechanizm. By rozwiać wątpliwości, urodziwe hostessy dowodziły na publicznych pokazach, jak łatwa i przyjemna jest obsługa maszyn Singera. Wabikiem były eleganckie salony sprzedaży prowadzące naukę szycia i serwis techniczny. A ponieważ przykład idzie z góry, żony pastorów i redaktorów naczelnych gazet mogły liczyć na zniżki.

Singer miał być więcej niż funkcjonalną maszyną, bo także częścią wystroju domu i wyznacznikiem społecznego statusu. Reklamy prezentowały maszynę do szycia jako centrum szczęśliwego życia rodziny, a zarazem niezbędny atrybut eleganckiej damy. Za maszynami poszło nowe zjawisko – sprzedaż gotowych wykrojów, które nakręcały popyt.

Kłopotliwy prezes

W New Jersey stanęła wielka, uchodząca za szczyt nowoczesności fabryka, a Singer w przededniu wojny domowej sprzedawał kilkanaście tysięcy maszyn. Wszakże Ameryka była dla niego za mała. Planując zagraniczną ekspansję, już w 1855 r. pokazał maszynę na wystawie światowej w Paryżu. By uniknąć ceł, zbudował fabryki w Szkocji i Kanadzie, za czym poszły przedstawicielstwa w Ameryce Południowej i Francji.

Jednak Singer nie eksportował. Niezależnie, czy w Wielkiej Brytanii, Austrii, czy Rosji, rozsiane po świecie fabryki produkowały ze standardowych części identyczne wyroby, noszące ten sam znak towarowy. Wkrótce po śmierci założyciela spółka zarabiała więcej za granicą niż w Ameryce, oferując katalogi w ponad 50 językach, za czym szły niebotyczne wydatki na reklamę, sięgające miliona dolarów rocznie. Powstała pierwsza globalna korporacja w historii. Spełniły się zatem przepowiednie Zeibera.

Zarząd przeniósł się na Broadway, a Singer wprowadził do luksusowego apartamentu przy Piątej Alei. Jeśli jednak Singer był zepsuty, pieniądze zdeprawowały go całkowicie. Kolejno eliminował wspólników, a najokrutniej potraktował Zeibera, któremu wmówił śmiertelną chorobę i przekonał do rzucenia wszystkiego, by korzystać z ostatnich dni życia. Załamany przyjaciel odsprzedał akcje za 6 tys. dolarów, choć warte były miliony.

Wkrótce rozpasanie Singera przekroczyło akceptowalne granice. Nawet w Nowym Jorku kłuł w oczy dziesięciokonny, pomalowany jaskrawo powóz, wyposażony w przedziały sypialne i toalety. Co gorsza, afiszował się w nim z prostytutkami i kochankami, co przepełniło czarę goryczy matki dziesięciorga jego nieślubnych dzieci. Odkrycie romansu z podwładną, z którą mieszkał pod nazwiskiem Mathews, sprowadziło na Singera więzienie za poligamię. Łatwo się wykpił, lecz wyszło na jaw, że w czasie związku z Mary Ann potomstwo urodziła mu także panna Mary Walters, przy czym nadal był żonaty z Catherin Singer...

Rozwiódł się po 30 latach małżeństwa, lecz zarząd nalegał, by dla ratowania reputacji firmy zniknął z widoku amerykańskiej opinii publicznej. Problemem były obyczajowe ekscesy, ale też ostentacyjna rozrzutność, nazbyt kłująca w oczy podczas wojny domowej.

Singer wyjechał do Paryża, lecz ku utrapieniu zarządu nie zabawił tam długo. Wszakże nie stawiał oporu, gdy wynikła potrzeba przekształcenia firmy w spółkę giełdową. Życie rentiera spełniało jego najgłębsze marzenia – zwłaszcza że zachował akcje i miejsce w radzie nadzorczej. Nareszcie mógł oddać się prawdziwym pasjom, czyli kobietom i szastaniu pieniędzmi.

Z ulgą spełnił kosztowne roszczenia pani Sponsler i jego z nią potomstwa, po czym w wieku 52 lat ożenił się z 30 lat młodszą Isabell Boyer Sommerville, z którą miał kolejnych sześcioro dzieci. Wyjechali do Francji, gdzie korzystali z paryskiego życia, póki zabawy nie popsuła wojna z Prusami i rewolucja.

Przed zawieruchą uciekli do Anglii, gdzie Singer zbudował ogromną rezydencję w stylu francuskim. Mógł sobie pozwolić na wszelkie ekstrawagancje, ponieważ był jednym z najbogatszych ludzi na świecie. Pałac miał własną salę teatralną, a rozmiary megalomanii właściciela wyznaczała monumentalna klatka schodowa, którą Singer przyozdobił gigantycznym obrazem Davida, przedstawiającym koronację Napoleona. Nie zaimponował wszakże angielskiej arystokracji, dla której pozostał jankeskim nuworyszem.

Isaac Singer nie nacieszył się długo luksusowym „wigwamem” – jak mawiał skromnie o posiadłości – bo przez banalne zapalenie płuc zmarł nagle w 1875 r., osierocając co najmniej dwa tuziny potomstwa i 14 mln dolarów w gotówce.

Wszakże korporacja Singera żyła już własnym życiem, w początkach XX w. osiągając sprzedaż półtora miliona maszyn rocznie, co stanowiło 90 proc. światowej produkcji. Nic dziwnego, że Singer na długo pozostał synonimem wszystkich maszyn do szycia.

Historia
Śledczy bada zbrodnię wojenną Wehrmachtu w Łaskarzewie
Historia
Niemcy oddają depozyty więźniów zatrzymanych w czasie powstania warszawskiego
Historia
Kto mordował Żydów w miejscowości Tuczyn
Historia
Polacy odnawiają zabytki za granicą. Nie tylko w Ukrainie
Historia
Krzyż pański z wielkanocną datą