Przez całe życie pozostał biedakiem – przynajmniej tak utrzymywał porywczy św. Paweł, który co najmniej w takim zakresie jak Chrystus wpłynął na oblicze dzisiejszej nauki Kościoła. 1400 lat później ubóstwo założyciela chrześcijaństwa nie było już takie jasne. W tym czasie założony przez niego Kościół dorobił się majątku, immobiliów, ziemi, niezliczonych skrzyń złota. Zwolennicy biednego Chrystusa i równie biednych apostołów, na bosaka łowiących ryby wokół jeziora Genezaret, reprezentowali oddolny ruch odnowy Kościoła. Na czele z zakonem franciszkanów. Po drugiej stronie barykady stała kościelna hierarchia, ustrojona w złote pierścienie i szaty, dysponująca władzą, majątkiem i klątwą.
Spór był stary, ale w XIV wieku sięgnął zenitu. Krył się za nim jeszcze jeden, znacznie ważniejszy: spór o władzę. Czy wolno Kościołowi po nią sięgać, po drodze mnożyć bogactwa, jak to czynił przez wieki? Czy raczej deptał w ten sposób chrześcijański ideał Jezusa, jak gromko krzyczeli krytycy?
Nie tylko franciszkanie
12 listopada 1323 r. spór zakończył papież. Choć Jan XXII raczej tylko dolał oliwy do ognia. Głowa Kościoła, bardziej prawnik niż teolog, spór rozstrzygnął na niwie prawnej, nie teologicznej. Zabronił franciszkanom, pączkującemu popularnością zakonowi w Kościele, radosnej praktyki radykalnego ubóstwa. Przed zakonem stanęła największa groźba, że podzieli los poprzednich ruchów ubogich, popadnie w herezję i mieczem zostanie wycięty w pień.
Poprzedni silny ruch ubogich w Mediolanie sprzeciwił się miejscowemu biskupowi, ociekającemu bogactwem. Przywódca ruchu Arnold z Brescii zarzucił Ojcu św., że pieniądzem tylko nabija swoją kieszeń. Jeśli biskupi troszczą się o majątek, tracą prawo do reprezentowania Chrystusa. Za ten pomysł papież potraktował go mieczem. Ciało Arnolda spalono, a prochy wrzucono do Tybru (w roku 1155).
W XIII wieku okazało się jednak, że siła miecza już nie wystarcza. Pojawił się św. Franciszek. Syn bogatego mieszczanina rzucił rękawicę potężnemu Kościołowi, rozdał swoje szaty i majątek i postanowił wspierać biedaków. Szybko znalazł naśladowców, z tytułami i majątkami. Ci sens misji odkryli w ewangelicznym nakazie Chrystusa gwarantującym na sto procent zbawienie: „Idź, sprzedaj wszystko, co masz, i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie”. W XIII wieku uzyskali od papieża pozwolenie na prawne założenie zakonu. Swoją ofertą porwali jednak zbyt wielu, stając się solą w oku samego papiestwa.