Przez kolejne 500 lat sanktuarium było odnawiane, zdobywane, przebudowywane, nawet zamieniono je na jakiś czas na obiekt kultu Zeusa. Renesans nastąpił w 35 roku p.n.e. z inicjatywy króla Judei, Heroda Wielkiego, który na starych fundamentach wybudował kapiącą od złota monumentalną budowlę o rozmiarach współczesnego stadionu. Arcydzieło sztuki architektonicznej czy może raczej jubilerskiej funkcjonowało do 70 r. n.e., gdy zostało obrabowane i wypalone do fundamentów przez Tytusa Flawiusza, syna cesarza Wespazjana. Pretekstem do ataku było stłumienie powstania żydowskiego, a realnym powodem kryzys i spalenie Rzymu przez Nerona. Za zdobyte złoto odbudowano Rzym, zapełniono skarbiec i wzniesiono Koloseum, oficjalnie nazywane Amfiteatrem Flawiuszów.
Zakon Ubogich Rycerzy Chrystusa i Świątyni Salomona
Przez ponad tysiąc lat temat świątyń oraz zagrabionych względnie ukrytych skarbów funkcjonował jedynie w opowieściach. Nabrał barw w 1118 r., gdy do króla jerozolimskiego Baldwina II przyjechał rycerz z Szampanii, Hugues de Payns. Towarzyszyło mu ośmiu krzyżowców należących do najświetniejszych rodów europejskich. Rycerze złożyli przed patriarchą jerozolimskim śluby ubóstwa, czystości, posłuszeństwa i walki za wiarę zgodnie z regułą cystersów oraz zaproponowali królowi założenie zakonu rycerskiego, którego celem miała być obrona pielgrzymów podążających do Ziemi Świętej. Zadanie pozornie wydawało się niewykonalne: rycerzy było dziewięciu, natomiast obszar do ochrony liczył tysiące kilometrów. Król ofiarował im zabudowania wzniesione na miejscu zniszczonej Świątyni Salomona. Właśnie dlatego zakon przybrał nazwę Zakon Ubogich Rycerzy Chrystusa i Świątyni Salomona. Potocznie nazywano ich templariuszami.
Zakonnicy przez dziewięć lat wykonywali na miejscu jakieś tajemnicze działania. Może szukali ukrytych w lochach skarbów? Może nawet je znaleźli? Niespodziewanie ocknęli się z letargu i rozpoczęli ogromną akcję werbunkową. Przyjmowali jedynie osoby mogące powiększyć majątek zakonu, zapisując mu swoje dobra. Templariusze wkrótce stali się właścicielami niemal połowy Europy, ale w ferworze gromadzenia majątku niemal zapomnieli o nadrzędnym celu: obronie pielgrzymów. Co ciekawe, nikt im o tym nie przypominał...
W 1146 r. obrali za swój znak czerwony krzyż. Poza mistrzowskim posługiwaniem się orężem mieli szerokie spektrum zainteresowań. Wprowadzili naukę języków, aby móc studiować księgi spisane przez obcych autorów. Utrzymywali przyjazne stosunki z arabskimi uczonymi, którzy w bezpiecznych komandoriach prowadzili alchemiczne doświadczenia, wymieniali poglądy i spostrzeżenia. Wyprzedzili świat o osiemset lat, wprowadzając antybiotyki. Doceniali znaczenie higieny, rozróżniali choroby psychiczne, przeprowadzali trepanacje czaszki i proste operacje jamy brzusznej. Zmonopolizowali handel morski, wyposażyli własną flotę handlową w kompasy, dzięki czemu prawdopodobnie dotarli do Ameryki.
Zniszczeni przez Filipa IV Pięknego
Najbardziej spektakularnym osiągnięciem zakonu było stworzenie systemu bankowego i wprowadzenie czeku na okaziciela. Stali się profesjonalnymi bankierami średniowiecza, a w paryskiej komandorii, będącej centrum finansowym zakonu, znajdowały się weksle większości władców europejskich. Chętnie rezygnowali ze zwrotu gotówki na rzecz przejęcia posiadłości, dlatego dzisiaj nawet nie sposób określić, gdzie nie mieli swoich zamków ani jaka część danego kraju do nich nie należała. Stworzyli państwo bez granic oparte na lojalności, posłuszeństwie i ogromnym bogactwie. Gdy Ziemia Święta znalazła się w rękach muzułmanów, planowali stworzyć państwo w Langwedocji.
Na przeszkodzie stanęła im rozrzutność króla Francji, Filipa IV Pięknego, który zadłużył się u templariuszy, ale nie zamierzał spłacać długów. Monarcha uznał, że zamiast oddać pieniądze można oskarżyć zakon o herezję, zagarnąć jego majątek i zlikwidować. W piątek 13 października 1307 r. do francuskich komandorii wkroczyli żołnierze i aresztowali zakonników. Realizacja zamachu przebiegła bez przeszkód. Znakomicie wyszkoleni rycerze, którzy mogli bez wysiłku roznieść królewskich siepaczy w pył, poddali się bez walki. Ale zasadniczy cel ataku, czyli zagrabienie majątku, spalił na panewce. Zakonnicy spodziewali się pogromu i zawczasu – wzorem króla Salomona – przygotowali tajne skrytki i drogę ewakuacji. Oto bowiem w nocy z 12 na 13 października gigantyczny skarb „zapadł się pod ziemię”.