Tajemnice średniowiecznych zakonów. Polskie ślady skarbu templariuszy

W nocy z 12 na 13 października 1307 r. z portu w La Rochelle wypłynęła flotylla okrętów z czerwonymi krzyżami na żaglach. Z chwilą zniknięcia jej za horyzontem narodziła się legenda najsłynniejszej fortuny w dziejach świata.

Aktualizacja: 30.11.2019 07:24 Publikacja: 30.11.2019 00:01

Tajemnice średniowiecznych zakonów. Polskie ślady skarbu templariuszy

Foto: wikipedia

Salomon, zgodnie z tekstem biblijnym, uchodził za jednego z najbogatszych władców starożytnych, czego dał dowód, budując wspaniałe sanktuarium przeznaczone do godnego przechowywania największej relikwii żydowskiej: Arki Przymierza. Wykonana z cedrowego drewna skrzynia miała ściany z obu stron obite złotą blachą, a wszystkie znajdujące się wewnątrz przedmioty były wykonane ze szlachetnych materiałów.

Nad wspaniałym dziełem zawisło fatum. Kilkadziesiąt lat po uroczystym otwarciu została obrabowana przez egipskiego faraona. Straty nie były duże dzięki ukryciu najcenniejszych skarbów w zakonspirowanym systemie lochów wydrążonych w skale pod fundamentami.

W 586 r. p.n.e. babiloński król Nabuchodonozor zdobył i spalił Świątynię, a mieszkańców uprowadził w niewolę. Do lochów jednak nie trafił, dzięki czemu, gdy po powrocie z niewoli babilońskiej perski król Cyrus Wielki odbudował budowlę, strażnicy wydobyli z nich bezcenne precjoza.

Druga Świątynia była skromniejsza od Pierwszej i nie skrywała już w swych podziemiach Arki Przymierza. Wykonana z akacjowego drewna skrzynia zawierająca tablice z boskimi przykazaniami, laskę Mojżesza i puchar w manną zaginęła lub została ukryta gdzieś poza lochami.

„Uczta u Wierzynka”, obraz namalowany przez Bronisława Abramowicza w 1876 r.

„Uczta u Wierzynka”, obraz namalowany przez Bronisława Abramowicza w 1876 r.

muzeum narodowe w krakowie

Przez kolejne 500 lat sanktuarium było odnawiane, zdobywane, przebudowywane, nawet zamieniono je na jakiś czas na obiekt kultu Zeusa. Renesans nastąpił w 35 roku p.n.e. z inicjatywy króla Judei, Heroda Wielkiego, który na starych fundamentach wybudował kapiącą od złota monumentalną budowlę o rozmiarach współczesnego stadionu. Arcydzieło sztuki architektonicznej czy może raczej jubilerskiej funkcjonowało do 70 r. n.e., gdy zostało obrabowane i wypalone do fundamentów przez Tytusa Flawiusza, syna cesarza Wespazjana. Pretekstem do ataku było stłumienie powstania żydowskiego, a realnym powodem kryzys i spalenie Rzymu przez Nerona. Za zdobyte złoto odbudowano Rzym, zapełniono skarbiec i wzniesiono Koloseum, oficjalnie nazywane Amfiteatrem Flawiuszów.

Zakon Ubogich Rycerzy Chrystusa i Świątyni Salomona

Przez ponad tysiąc lat temat świątyń oraz zagrabionych względnie ukrytych skarbów funkcjonował jedynie w opowieściach. Nabrał barw w 1118 r., gdy do króla jerozolimskiego Baldwina II przyjechał rycerz z Szampanii, Hugues de Payns. Towarzyszyło mu ośmiu krzyżowców należących do najświetniejszych rodów europejskich. Rycerze złożyli przed patriarchą jerozolimskim śluby ubóstwa, czystości, posłuszeństwa i walki za wiarę zgodnie z regułą cystersów oraz zaproponowali królowi założenie zakonu rycerskiego, którego celem miała być obrona pielgrzymów podążających do Ziemi Świętej. Zadanie pozornie wydawało się niewykonalne: rycerzy było dziewięciu, natomiast obszar do ochrony liczył tysiące kilometrów. Król ofiarował im zabudowania wzniesione na miejscu zniszczonej Świątyni Salomona. Właśnie dlatego zakon przybrał nazwę Zakon Ubogich Rycerzy Chrystusa i Świątyni Salomona. Potocznie nazywano ich templariuszami.

Zakonnicy przez dziewięć lat wykonywali na miejscu jakieś tajemnicze działania. Może szukali ukrytych w lochach skarbów? Może nawet je znaleźli? Niespodziewanie ocknęli się z letargu i rozpoczęli ogromną akcję werbunkową. Przyjmowali jedynie osoby mogące powiększyć majątek zakonu, zapisując mu swoje dobra. Templariusze wkrótce stali się właścicielami niemal połowy Europy, ale w ferworze gromadzenia majątku niemal zapomnieli o nadrzędnym celu: obronie pielgrzymów. Co ciekawe, nikt im o tym nie przypominał...

W 1146 r. obrali za swój znak czerwony krzyż. Poza mistrzowskim posługiwaniem się orężem mieli szerokie spektrum zainteresowań. Wprowadzili naukę języków, aby móc studiować księgi spisane przez obcych autorów. Utrzymywali przyjazne stosunki z arabskimi uczonymi, którzy w bezpiecznych komandoriach prowadzili alchemiczne doświadczenia, wymieniali poglądy i spostrzeżenia. Wyprzedzili świat o osiemset lat, wprowadzając antybiotyki. Doceniali znaczenie higieny, rozróżniali choroby psychiczne, przeprowadzali trepanacje czaszki i proste operacje jamy brzusznej. Zmonopolizowali handel morski, wyposażyli własną flotę handlową w kompasy, dzięki czemu prawdopodobnie dotarli do Ameryki.

Zniszczeni przez Filipa IV Pięknego

Najbardziej spektakularnym osiągnięciem zakonu było stworzenie systemu bankowego i wprowadzenie czeku na okaziciela. Stali się profesjonalnymi bankierami średniowiecza, a w paryskiej komandorii, będącej centrum finansowym zakonu, znajdowały się weksle większości władców europejskich. Chętnie rezygnowali ze zwrotu gotówki na rzecz przejęcia posiadłości, dlatego dzisiaj nawet nie sposób określić, gdzie nie mieli swoich zamków ani jaka część danego kraju do nich nie należała. Stworzyli państwo bez granic oparte na lojalności, posłuszeństwie i ogromnym bogactwie. Gdy Ziemia Święta znalazła się w rękach muzułmanów, planowali stworzyć państwo w Langwedocji.

Na przeszkodzie stanęła im rozrzutność króla Francji, Filipa IV Pięknego, który zadłużył się u templariuszy, ale nie zamierzał spłacać długów. Monarcha uznał, że zamiast oddać pieniądze można oskarżyć zakon o herezję, zagarnąć jego majątek i zlikwidować. W piątek 13 października 1307 r. do francuskich komandorii wkroczyli żołnierze i aresztowali zakonników. Realizacja zamachu przebiegła bez przeszkód. Znakomicie wyszkoleni rycerze, którzy mogli bez wysiłku roznieść królewskich siepaczy w pył, poddali się bez walki. Ale zasadniczy cel ataku, czyli zagrabienie majątku, spalił na panewce. Zakonnicy spodziewali się pogromu i zawczasu – wzorem króla Salomona – przygotowali tajne skrytki i drogę ewakuacji. Oto bowiem w nocy z 12 na 13 października gigantyczny skarb „zapadł się pod ziemię”.

Zakonnicy zostali zaatakowani w szczytowym okresie swego istnienia. Do lochów i na szafot trafiło dwa tysiące rycerzy, drugie tyle zbiegło lub pełniło służbę w zagranicznych komandoriach.

Nikolai Wirsing, czyli Mikołaj Wierzynek

Przebywający w Portugalii zostali tam i zmienili nazwę na Rycerzy Chrystusa. Po spaleniu w 1314 r. wielkiego mistrza Jakuba de Molay utworzyli kapitułę emigracyjną na Maderze. Stamtąd wysyłano agentów pod przykrywką kupców szukających nowego miejsca osiedlenia i zarazem klientów do udzielania pożyczek. Zadanie było stosunkowo proste dzięki ogromnemu majątkowi i doświadczeniom wywiadowczym. Z kolei szkoccy zakonnicy walczyli po stronie Szkotów z Anglikami i wkrótce zniknęli z kart historii.

Przebywający w państwach niemieckich templariusze ruszyli na wschód. Jednym z nich był Nikolai Wirsing (Verincus) znany w Krakowie jako Mikołaj Wierzynek. Pojawił się kilka lat po pogromie, kupił dom i zaprzyjaźnił się z Władysławem Łokietkiem. Na handlu, chociaż uchodził za kupca, znał się słabo, ale mieczem władał po mistrzowsku. Czy udzielał królowi pożyczek? Pewnie tak, ale polski władca nie mordował wierzycieli, lecz nagradzał ich tytułami szlacheckimi. Wówczas okazało się, że rzekomy kupiec ma swój herb: Łagoda, łudząco podobny do herbu Habsburgów...

Jego syn Mikołaj Wierzynek Młodszy urządził w 1364 r. słynną ucztę Wierzynka, na którą zaprosił czterech monarchów i kwiat arystokracji. Królowie nie byli skłonni do bratania się z kupcami, ale jeżeli „kupiec” był kuzynem Habsburgów, to inna sprawa.

Jan Boner, bankier Zygmunta Starego

Druga polska ścieżka rozpoczyna się 200 lat później i prowadzi do Ogrodzieńca nieopodal Zawiercia, który w 1523 r. kupił Jan Boner. Była to tajemnicza postać dysponująca bajeczną fortuną niewiadomego pochodzenia. Zgodnie z jedną z relacji był kuzynem króla Francji. Inna twierdzi, że był szwajcarskim Żydem. Jan Boner zaproponował Zygmuntowi Staremu spłatę wszystkich królewskich długów oraz odbudowę Wawelu za stanowisko bankiera królewskiego. Król zgodził się, a nowy bankier przywiózł kilka wozów wypełnionych złotem. Były to monety pochodzące z różnych okresów i złote przedmioty o wartości porównywalnej ze sporym obszarem ówczesnej Rzeczypospolitej.

Skąd wziął taki skarb? Nie wiadomo. Nie przywiózł go z Francji i nie zarobił na handlu z bratem we Wrocławiu. Zapewne został tu kiedyś ukryty i czekał na wydobycie przez kogoś wtajemniczonego. Mógł być ulokowany w wapiennych grotach, na których wybudowano Ogrodzieniec (kilkaset lat wcześniej tym miejscem mieli interesować się templariusze).

Zygmunt Stary wniósł na Sejmie wniosek o nobilitację Bonera, ale okazało się, że Boner ma już swój herb. Są na nim dwie lilie połączone korzeniami. Lilie są symbolem czystości, a jednocześnie pradawnym, pamiętającym czasy Salomona znakiem rozpoznawczym tajnego bractwa strażników skarbu. Jaki był cel wydobycia przez Bonera złota? Niestety, nie wiemy.

W poszukiwaniu zaginionych skarbów

Wróćmy do roku 1307 i złotych galeonów. Zwolennicy spiskowych teorii przekonują, że okręty popłynęły do Kanady, by ich załogi mogły zakopać skarb na Wyspie Dębów. Zakonnicy chcieli założyć państwo, ale na przeszkodzie stanęli im potomkowie wikingów mieszkający tam od X wieku. Jest to pogląd niemający cienia logicznego uzasadnienia.

Wiele przesłanek wskazuje na kierunek bałtycki. Były tam dwie atrakcyjne lokalizacje: podzielona na dzielnice Polska i bliski ideowo Zakon Szpitala Najświętszej Marii Panny Domu Niemieckiego, czyli Krzyżacy. Templariusze mieli już w Polsce swoje siedziby. W 1155 r. zostali zaproszeni przez syna Bolesława Krzywoustego, krzyżowca Henryka Sandomierskiego, który ofiarował im Opatów. Mieli komandorie w Chwarszczanach nieopodal Kostrzynia oraz kilkanaście innych zamków, ale jakoś nie potrafili się tutaj urządzić. Nie mieli kogo chronić, co kolidowało z podstawowym przesłaniem reguły zakonu.

Prawdopodobnie okręty popłynęły wprost do Krzyżaków, do Elbląga. Dlaczego Krzyżacy spełniali oczekiwania bezdomnych templariuszy? Templariusze nie mieli wyboru: po likwidacji musieli poszukać potężnego opiekuna, jeżeli nadal chcieli funkcjonować. Z Krzyżakami powstałymi w 1190 r. nigdy nie mieli konfliktów. Z zakonem joanitów walczyli nie mniej aktywnie niż z saracenami, ale z Krzyżakami nie (ich reguła była wzorowana na starszej regule templariuszy, a z biegiem lat wielu Niemców zasiliło szeregi zakonu francuskiego). Mentalność rycerzy była podobna. Nade wszystko cenili rycerski kunszt, ale równie biegli byli w handlu, administrowaniu ziemiami, dyplomacji, działalności agenturalnej i udzielaniu pożyczek na wysoki procent.

Krzyżacy w ciągu 80 lat stworzyli na podbitych terenach prężne państwo, które jednak kulało z powodu braku środków na rozbudowę. Podbijanie biednych Prusów nie było lukratywnym zajęciem. Pojawienie się okrętów ze złotem, a następnie napływ wykształconych zakonników z całej Europy przyczyniły się do boomu gospodarczego. Wśród przybyszów byli wykwalifikowani budowniczowie, specjaliści od wypalania cegieł niezbędnych do budowy nowoczesnych zamków, ekonomiści, bankierzy, lekarze. W 1309 r. przeniesiono stolicę do Malborka i rozbudowano mały zameczek do budowli niemającej sobie równych w Europie. W ciągu kilkunastu lat wybudowano lub przebudowano ponad 50 murowanych zamków, dostatecznie solidnych, aby przetrwały wszelkie nawałnice dziejowe. Do 1307 r. zakon krzyżacki był silny, ale dzięki „rzece pieniędzy” stał się potęgą, z którą dopiero władca największego ówcześnie państwa Europy, Kazimierz Jagiellończyk, zdołał sobie poradzić. O nagłym bogactwie Krzyżaków świadczy Złota Wieża w Malborku, o której po Europie krążyły legendy. Może składała się z części zaginionego skarbu?

Czy twierdzenie, że cały skarb templariuszy został wydany na budowę potęgi krzyżackiej, pozbawia poszukiwaczy szans na jego znalezienie? Nie sądzę. Tragiczna śmierć archeologa w Chwarszczanach (popełnił samobójstwo, a zawczasu wyciął sobie krzyż templariuszy na czole) świadczy nie tylko o istnieniu tutaj skarbu, ale też o braku skrupułów ludzi, którzy go nadal strzegą.

Salomon, zgodnie z tekstem biblijnym, uchodził za jednego z najbogatszych władców starożytnych, czego dał dowód, budując wspaniałe sanktuarium przeznaczone do godnego przechowywania największej relikwii żydowskiej: Arki Przymierza. Wykonana z cedrowego drewna skrzynia miała ściany z obu stron obite złotą blachą, a wszystkie znajdujące się wewnątrz przedmioty były wykonane ze szlachetnych materiałów.

Nad wspaniałym dziełem zawisło fatum. Kilkadziesiąt lat po uroczystym otwarciu została obrabowana przez egipskiego faraona. Straty nie były duże dzięki ukryciu najcenniejszych skarbów w zakonspirowanym systemie lochów wydrążonych w skale pod fundamentami.

Pozostało 95% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Historia
Pomogliśmy im odejść z honorem. Powstanie w getcie warszawskim
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Historia
Jan Karski: nietypowy polski bohater
Historia
Yasukuni: świątynia sprawców i ofiar
Historia
„Paszporty życia”. Dyplomatyczna szansa na przetrwanie Holokaustu
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Historia
Naruszony spokój faraonów. Jak plądrowano grobowce w Egipcie