„Medea” Anselma Feuerbacha. Obraz pełen tajemnic

Przez wieki artyści zmagali się z interpretacją mitu o Medei - archetypie kobiety zdradzonej, upokorzonej i porzuconej - zrozpaczonej krwawej mścicielce i dzieciobójczyni. Anselm Feuerbach poświęcił jej aż cztery obrazy.

Publikacja: 01.12.2019 00:01

„Medea” Anselma Feuerbacha. Obraz pełen tajemnic

Foto: wikipedia

Postać Medei nierozerwalnie łączy się z mitem o Jazonie i Argonautach – uczestnikach wyprawy po złote runo z mitologicznej krainy Aja, przez starożytnych Greków utożsamianej z Kolchidą (obecnie Gruzja; wybrzeże Morza Czarnego). W wielkim skrócie i uproszczeniu: piękna Medea miała być córką Ajetesa, króla Kolchidy, która – wykorzystując moc czarów, a właściwie własną przebiegłość i inteligencję – pomogła Jazonowi przebrnąć przez niewykonalne zadania, jakie postawił przed nim Ajetes. Jazon z wdzięczności zabrał dziewczynę na swój statek „Argo”, obiecał ślub i dozgonną miłość. A ona? By zatrzymać ścigającego ich Ajetesa, zamordowała własnego brata.

Związek ufundowany na śmierci niewinnego skazany był na klęskę... ale nie od razu: Jazon i Medea mieli dwóch synów, a po wygnaniu z Jolkos (znowu z powodu krwawych knowań Medei) udali się do Koryntu. Tam Jazon zakochał się w Glauke, córce króla Kreona, i postanowił ją poślubić, uznając swój związek z Medeą za nieważny. Zrozpaczona kobieta w okrutny sposób pozbyła się rywalki i króla. Nie oszczędziła nawet własnych synów – zamordowała dziedziców Jazona, by zemścić się na wiarołomnym mężu. A uchodząc z Koryntu, zabrała ciała chłopców, żeby ojciec – zgodnie z obyczajem – nie mógł ich pochować.

Różne interpretacje mitu o Medei

Czy rozpacz zdradzonej kobiety usprawiedliwia dzieciobójstwo? Psychologia mówi o tzw. kompleksie Medei, czyli podświadomej wrogości matki wobec własnych dzieci, de facto będącej skutkiem nienawiści żywionej do ich ojca.

W 431 r. p.n.e. Eurypides poświęcił Medei jeden ze swych dramatów. Wedle przekazów ówcześni greccy widzowie nie zaakceptowali treści i przesłania sztuki, Eurypidowska Medea nie wzbudziła w nich współczucia. Jeszcze krwawszą wersję mitu ukazał w I stuleciu naszej ery Seneka Młodszy. W kolejnych wiekach artyści zmagali się z interpretacją mitu o Medei – archetypie kobiety zdradzonej i upokorzonej, krwawej mścicielce i dzieciobójczyni, ale też kobiecie sprzeciwiającej się woli mężczyzn (ten aspekt podkreślają zwłaszcza feministki).

Malarze podejmujący ten temat – w zależności od epoki – ukazywali różne oblicza Medei. Jednym z najbardziej znanych obrazów jest praca Eugene’a Delacroix (z 1838 r.). Delacroix był przedstawicielem francuskiego romantyzmu, pozostającym pod wpływem twórczości Rubensa, jego „Medea” przedstawia więc półnagą dziką kobietę, o pełnych i zmysłowych kształtach, która za chwilę sztyletem pozbawi swych synów życia. Z kolei Anselm Feuerbach poświęcił Medei aż cztery prace. Dlaczego? By odpowiedzieć na to pytanie, musimy choć pobieżnie poznać biografię Feuerbacha.

Fascynacja mitologią

Anselm Feuerbach urodził się 12 września 1829 r. w Spirze, w jednym z najstarszych miast Niemiec (pierwotnie nazywało się Civitas Nemetum, obecnie administracyjnie należy do Nadrenii-Palatynatu), usytuowanym nad Renem. Jego ojciec, Joseph Anselm von Feuerbach, był profesorem archeologii. Niestety, matka zmarła, nim Anselm skończył pierwszy rok życia; chłopiec kolejne cztery lata spędził więc wraz z siostrą u dziadków w Ansbach. Tam jego ojciec poznał Henriettę Heydenreich, córkę pastora, którą wkrótce poślubił. Rodzina zamieszkała we Fryburgu Bryzgowijskim, gdzie Anselm ukończył gimnazjum. Od 1845 r. studiował w Akademii Sztuki w Düsseldorfie pod kierunkiem Friedricha W. von Schadowa, Karla F. Sohna i Johanna W. Schirmera, a następnie w Monachium i Antwerpii. W lecie 1851 r. przeprowadził się do Paryża i malował pod okiem cenionego wówczas francuskiego malarza Thomasa Couture. Sporo czasu spędzał też w Luwrze, gdzie podziwiał dzieła weneckich i hiszpańskich mistrzów.

Niestety, jako samodzielny artysta początkowo nie odnosił sukcesów, dlatego sytuacja materialna zmusiła go do powrotu do Niemiec. Ale już wiosną 1855 r. książę regent Fryderyk I Badeński przyznał mu stypendium, dzięki któremu wyjechał do Włoch. Zachwyciła go Wenecja, gdzie m.in. podziwiał malarstwo Tycjana.

Jego życie odmieniło się wraz z przybyciem do Rzymu w październiku 1856 r. Wcześniej próbował sił w malarstwie realistycznym, tu jednak postanowił zwrócić się ku tematom biblijnym i mitologicznym, bo – jak miał powiedzieć – „jeśli sztuka tylko kopiuje życie, to jej nie potrzebujemy”. Kiedy po krótkim pobycie w Niemczech powrócił do Rzymu na początku lat 60., poznał modelkę Nannę Risi, która została jego „Ifigenią”, „Miriam” (1862 r.), „Biancą Cappello” (1864 r.) oraz „Lukrecją Borgią” (1864/1865). Jeszcze ważniejszą okazała się kolejna modelka – Lucia Brunacci, piękna żona rzymskiego szewca (lub oberżysty). Od 1867 r. Feuerbach malował swoje najważniejsze dzieła, do których pozowała mu piękna Lucia, m.in. „Orfeusza i Eurydykę” (1869 r.), kolejne wcielenia „Medei” (obraz reprodukowany obok powstał w 1870 r., a obecnie można podziwiać go w Monachium, w Neue Pinakothek) czy nową „Ifigenię” (wersja z 1871 r.).

W 1872 r. przyznano mu profesurę w Akademii Sztuki w Wiedniu i stanowisko kierownika klasy mistrzowskiej malarstwa historycznego (objął je dopiero w 1873 r.). Mimo sukcesów Feuerbach nie czuł się ani podziwiany, ani tym bardziej rozumiany, czego dowodem w kolejnym roku był spór o jego projekt fresków na sklepieniu nowej siedziby Akademii. „Upadek tytanów” ukończyli studenci, ponieważ Feuerbach „ze względu na stan zdrowia” zrezygnował z wiedeńskich stanowisk – w tym czasie kontynuował spisywanie swoich wspomnień, które po jego śmierci (4 stycznia 1880 r. w Wenecji) zostały wydane jako „Ein Vermächtnis” (Dziedzictwo) przez Henriettę, jego macochę.

Kobieta archetyp

Feuerbach nigdy się nie ożenił, a poza modelkami naprawdę ważną kobietą w jego życiu była macocha Henrietta, z którą często korespondował (listy ukazały się w 1911 r. w dwóch tomach). Pisał do niej o swych planach, wizjach sztuki i rozczarowaniach.

Jak wyżej wspomniano, Feuerbach aż czterokrotnie zmierzył się z mitem o Medei. Według Rose-Marie i Rainera Hagena („What Paintings Say…”, Taschen) dwa obrazy ukazują Medeę siedzącą samotnie w grocie, tyle że na jednym na skale dostrzec można sztylet, narzędzie zbrodni, na drugim zaś za kobietą widoczna jest urna z namalowaną sceną zabójstwa dzieci. Była też praca przechowywana w Berlinie, podobna do tej z 1870 r., ale została utracona w 1945 r.

Reprodukowany tu obraz, o wymiarach 197 x 395 cm, powstał z inspiracji Feuerbacha dramatem Ernesta Legouvé’a („Medea”, premiera: 1854 r.). Artysta nie chciał malować sceny dzieciobójstwa, uważał bowiem, że takie ujęcie byłoby jednowymiarowe, zbyt jednostronnie potępiające zrozpaczoną kobietę. Dlatego pokazał marzenie Medei, które pojawia się w sztuce Legouvé’a – kobieta chciałaby uciec wraz z synami. Przedstawił ją więc jako czułą matkę tulącą dzieci do piersi, silną, monumentalną wręcz, a przy tym dostojną. Medea pochyla twarz nad młodszym z synów i spogląda nań z troską. Wzór matczynej miłości? Niestety, ciemna postać piastunki pogrążonej w rozpaczy, a także końska czaszka przy skale zwiastują nieuchronnie zbliżającą się zbrodnię. Medea zastygła w zamyśleniu, jakby zmagała się wewnętrznie pomiędzy miłością do dzieci a nienawiścią do Jazona. Prości marynarze siłują się z potęgą morza, kobieta zaś zdaje się tego nie dostrzegać, stacza własną walkę. Jak wiemy – rozpacz, nienawiść i chęć zemsty zwyciężą.

Feuerbach był zafascynowany postacią Medei. Widział w niej kobietę wyzwoloną, niepoddającą się woli mężczyzny. Bezwzględną, ale też pełną godności i dumy. A ponieważ jej duma została zraniona, doprowadzona do rozpaczy kobieta postanowiła okrutnie się zemścić, ale nie bezpośrednio na wiarołomnym małżonku – Jazon miał cierpieć i żyć ze świadomością najwyższej ceny za swą zdradę.

Postać Medei nierozerwalnie łączy się z mitem o Jazonie i Argonautach – uczestnikach wyprawy po złote runo z mitologicznej krainy Aja, przez starożytnych Greków utożsamianej z Kolchidą (obecnie Gruzja; wybrzeże Morza Czarnego). W wielkim skrócie i uproszczeniu: piękna Medea miała być córką Ajetesa, króla Kolchidy, która – wykorzystując moc czarów, a właściwie własną przebiegłość i inteligencję – pomogła Jazonowi przebrnąć przez niewykonalne zadania, jakie postawił przed nim Ajetes. Jazon z wdzięczności zabrał dziewczynę na swój statek „Argo”, obiecał ślub i dozgonną miłość. A ona? By zatrzymać ścigającego ich Ajetesa, zamordowała własnego brata.

Pozostało 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Historia
Pomogliśmy im odejść z honorem. Powstanie w getcie warszawskim
Historia
Jan Karski: nietypowy polski bohater
Historia
Yasukuni: świątynia sprawców i ofiar
Historia
„Paszporty życia”. Dyplomatyczna szansa na przetrwanie Holokaustu
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Historia
Naruszony spokój faraonów. Jak plądrowano grobowce w Egipcie