Śmierć Józefa Piłsudskiego 12 maja 1935 r. nie nastąpiła nagle. O złym stanie zdrowia Marszałka było wiadomo już od obchodów Święta Niepodległości 11 listopada 1934 r. Wtedy to Piłsudski zasłabł i trzeba było skrócić uroczystości. Lekarze zdiagnozowali nowotwór i uprzedzili, że wodzowi pozostało kilka, najwyżej kilkanaście tygodni życia. Od tej chwili zaczęły się powolne i dyskretne przygotowania do pogrzebu Marszałka. Przede wszystkim jednak do wypełnienia jego ostatniej woli…
„Stoję przed jakąś dziwną trąbą i myślę, że głos mój ma się oddzielić ode mnie i pójść w świat beze mnie, jego właściciela. Zabawne pomysły mają ludzie! Doprawdy, trudno się nie śmiać z tej dziwnej sytuacji, w której nagle głos pana Piłsudskiego się znajdzie. […] Pusty śmiech mnie bierze, że ten biedny mój głos ode mnie oddzielony przestał nagle być moją własnością i należy już nie wiem do kogo i nie wiem do czego. Do trąby?!” – dworował sobie w 1924 r. Józef Piłsudski, stojąc przed nowinką techniczną, jaką był w tamtym czasie mikrofon. Co ciekawe, takich obaw nie przejawiał co do losów swojego mózgu, który – zgodnie z popularnym ówcześnie trendem – zapisał nauce. I tym sposobem ciało Marszałka spoczęło na Wawelu, serce w Wilnie, a mózg… trudno powiedzieć.
Frenologia, bo o tę gałąź nauki chodzi, zajmowała się wyjaśnianiem ewentualnych zależności między wielkością i budową mózgu a przejawami geniuszu i talentu. Człowiek, który w 1920 r. dzięki genialnej strategii ocalił Europę przed bolszewicką pożogą, miał prawo myśleć o sobie jak o kimś o wyjątkowych zdolnościach umysłowych. Śmierć Piłsudskiego otwierała przed lekarzami nowe perspektywy badawcze. Oto pojawiała się niecodzienna szansa na zajrzenie w głąb wybitnego mózgu i być może naoczne potwierdzenie jego geniuszu.
Początkowo wszystko szło dobrze, jednak w 1939 r. realizację tego ambitnego planu przerwał wybuch II wojny światowej. Mózg naczelnego wodza zniknął w tajemniczych okolicznościach, podobnie jak wszystkie odlewy, które zespół badaczy zdążył wykonać. Dziwne przypadki, jakie spotkały mózg Marszałka, nie są akurat niczym nietypowym, jeśli chodzi o losy mózgów znanych osobistości.
Ciężkie życie znanych mózgów
Po śmierci Alberta Einsteina w 1955 r. cały świat dowiedział się o skandalicznej kradzieży, której dopuścił się lekarz Thomas Stoltz Harvey. Kilka godzin po zgonie uczonego przeprowadził sekcję jego zwłok, wyjmując przy okazji mózg geniusza. Nie jest do końca jasne, czy wszystkie formalności dotyczące uzyskania zgody na pobranie organu zostały do końca spełnione. Z pewnością jednak Harvey nie miał prawa zatrzymać go na kilkadziesiąt lat. Ba, woził mózg w bagażniku swego samochodu wszędzie, gdziekolwiek wypadło mu przez te lata mieszkać. Wreszcie w 1998 r. oddał preparat do muzeum, tłumacząc swoją spóźnioną decyzję o jego zwrocie zmęczeniem, presją społeczną i poczuciem odpowiedzialności. Badania wykazały, że mózg Einsteina miał bardzo dużo komórek glejowych, które prawdopodobnie usprawniały przetwarzanie informacji.