Prof. Davies obecne zależności w obozie władzy porównał do tych, jakie obowiązywały w PRL. - Chyba każdy obywatel w Polsce pamięta (czasy), gdy sekretarz partii się liczył bardziej niż premier czy prezydent i tak dalej. I taka jest obecna sytuacja - mówił nawiązując do sytuacji, w której prezes PiS, Jarosław Kaczyński, nie sprawuje żadnego państwowego urzędu.

Historyk mówił też, że obecna sytuacja w Polsce przypomina mu trochę PRL również w kwestii polityki historycznej prowadzonej przez rząd.

- Są oficjalne poglądy i trzeba się trzymać tej linii, bo jeśli nie, to są konsekwencje - mówił przypominając o usunięciu jego, oraz innego historyka, Timothyego Snydera, z rady programowej Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku. Według prof. Daviesa dziś "nie można tam pracować bez zgody na linię historyczną rządzącej partii".

Prof. Davies ocenił, że PiS wykorzystuje politykę historyczną do realizacji celów politycznych przekonując ludzi, że kontroluje nie tylko politykę bieżącą, ale również "politykę o przeszłości i przyszłości".

Historyk przyznał, że jest przeciwnikiem znowelizowanej ustawy o IPN, która przewiduje trzy lata więzienia za przypisywanie - wbrew faktom - zbrodni popełnianych przez nazistów w czasie II wojny światowej. Dodał jednak, że problem z używaniem określenie "polskie obozy śmierci", w które miała być wymierzona ta ustawa, rzeczywiście istnieje.