Wówczas David i Linda doszli do wniosku, że nie można już czekać i ryzykować życie innych ludzi. Postanowili nawiązać kontakt z FBI, nie chcieli jednak, by agenci potraktowali ich w sposób mało poważny, a co gorsza -- postąpili nerwowo i natychmiast oblegli chatę Teda w Montanie. Znów pomogła Susan Swanson, sprowadzając na rozmowę, utrzymaną nadal jeszcze w całkowitej dyskrecji, waszyngtońskiego prawnika Tony' ego Bisceglie, byłego zastępcę prokuratora, znającego dobrze zasady współpracy z FBI.
Podczas gdy prawnik ten zapewnił o gotowości FBI do współdziałania z rodziną Kaczynskich, David, pomagając w przeprowadzce matki z Chicago do Schenectady, znalazł w kufrze na strychu esej napisany przez Teda przed 25 laty. Podobieństwo tego wypracowania do manifestu Unabombera było niewątpliwe. Esej był typowm wyznaniem, wymierzonym przeciwko dwudziestowiecznej technologii, i poruszał niemal wszystkie tematy z manifestu. Koncentrował swą uwagę na szkodliwości rozwoju inżynierii genetycznej, kontroli umysłu i świadomości człowieka poprzez implanty elektrod w mózgu czy elektronicznych systemów zagrażających prywatności ludzi. "Gdy porównałem obydwa teksty, wziąłem głęboki oddech i wyszedłem z domu - mówi dziś David. - Sprawa była już naprawdę poważna. To było właśnie to najgorsze, czego się domyślaliśmy".
Spełnia się zły sen
Po dwóch miesiącach śledztwa prowadzonego przez FBI ciągle jeszcze na zasadach całkowitej dyskrecji i nieujawniania nazwisk, agenci federalni postanowili porozmawiać z Wandą Kaczynski. David chciał jak najdłużej ochronić matkę przed straszną prawdą. Nie chciał jej zranić, bał się o jej zdrowie, że w tym wieku nie przetrzyma już tak ciężkiego ciosu.
W pół godziny po rozmowie z Davidem, Wanda Kaczynski spotkała się z agentami FBI. Agenci wzięli z domu łącznie 90 dowodów, w tym listy, eseje pisane przez Teda w okresie szkoły średniej i studiów oraz drewniane pudełko w kszałcie cylindra, które Ted wykonał własnoręcznie w podarunku dla matki. Unabomber konstruował swoje bomby w drewnianych pudełkach, wykonanych własnoręcznie z ogromnym talentem i dokładnością. Wszystkie z nich miały kształt cylindryczny.
W jedenaście dni później FBI aresztowało Teda w drzwiach jego chaty. Nazwisko Kaczynskich dostało się do prasy. Nastąpił prawdziwy najazd mediów na dom matki w Schenectady. Do trzeciej rano bez przerwy dzwonił telefon i dzwonek do drzwi, przez szpary w drzwiach wciskano odręcznie pisane listy z prośbą o pokazanie się przed domem i udzielenie wywiadów. O czwartej rano David i Linda zdecydowali się na wyjście na zewnątrz. Musieli jechać do swego domu, nakarmić głodne koty. Po otworzeniu drzwi spojrzeli w kamery telewizyjne, oślepiające ich swoim światłem. Posypały się pytania do Wandy Kaczynski, czy wierzy w to, że jej syn jest Unabomberem.
David, Linda i Wanda Kaczynski unikali przez ostatnie kilka miesięcy kontaktów z prasą. Dopiero jesienią zgodzili się na obszerny wywiad z wyjątkowo popularnym magazynem sieci CBS "60 Minutes". Postanowili odpowiedzieć na wszystkie pytania i odsłonić nowe fakty z życia swego brata i syna, które mogą być istotne dla uratowania go od kary śmierci. Dziennikarze przypomnieli im jednak, że z taką intencją zderza się bez wątpienia dramat rodzin ofiar Teda-Unabombera, który zabił trzy razy, a ciężko zranił 23 osoby.
David Kaczynski do rodzin wszystkich ofiar wystosował list wyrażający głęboki żal i przeprosiny za to, co uczynił jego brat. Teraz w grę wchodzi dylemat -- czy w przypadku skazania Teda na śmierć David będzie miał krew brata na swoich rękach? Nie ulega bowiem wątpliwości, że bez jednoznacznego rozstrzygnięcia moralnych wątpliwości i podsunięcia Teda agentom FBI setki ludzi do dziś tropiłyby Unabombera, być może ze skutkiem właśnie takim, jak w ciągu ostatnich osiemnastu lat bezowocnych poszukiwań.
Reporterzy przypominają też Davidowi i Lindzie, że "wystawieniem" Teda spełniają warunki do otrzymania nagrody jednego miliona dolarów, przyrzeczonej przez FBI każdemu, kto doprowadzi do aresztowania i skazania Unabombera. Obydwoje odpowiadają, a wtóruje im Wanda Kaczynski, że odtrącają jakąkolwiek dyskusję o tej nagrodzie. Dawno już bowiem postanowili, że nie będą czerpać korzyści materialnych z tragedii Teda. Ten milion uważają za pieniądze splamione krwią.
David Kaczynski jest człowiekiem zbyt subtelnej natury, by wprost domagać się od społeczeństwa i władz wymiaru sprawiedliwości ocalenia głowy Teda. Na zasadzie -- coś za coś. W zamian za uczynienie przez siebie, swą matkę i żonę ogromnego wysiłku psychicznego i rozwiązanie dylematu moralnego, w rezultacie którego nastąpiło aresztowanie mieszkańca leśnej chaty w Montanie, a bomby przesyłane w paczkach przestały wreszcie wybuchać. David Kaczynski przypomina również społeczeństwu o istnieniu ludzi chorych psychicznie, którzy czasem zabijają. Podobnie, jak czasem popełniają zbrodnię również ludzie psychicznie zdrowi. Czy społeczeństwo powinno odpowiadać morderstwem?
W tekście wykorzystano wypowiedzi członków rodziny Teda Kaczynskiego, zawarte w programie sieci CBS "60 Minutes".