Dziennikarz działu krajowego "Rzeczpospolitej" powiedział, że jednym z działań "podyktowanych świadomością Wałęsy o grzechu, jakim była współpraca z SB w latach 70.", było niszczenie dokumentów. - Wałęsa zorganizował cały mechanizm niszczenia dokumentów - powiedział Andrzej Stankiewicz. Podkreślił, że od 1992 roku, kiedy rząd Jana Olszewskiego przeprowadził uchwałę lustracyjną i przedstawił listę polityków współpracujących z bezpieką, gdzie pojawiło się nazwisko Wałęsy, jego działania polityczne były nakierowane na to, żeby nie było lustracji.
- Wałęsa po uchwale lustracyjnej rządu Jana Olszewskiego zdawał sobie sprawę, że prędzej czy później w Polsce zostanie przeprowadzona kompleksowa lustracja, powstanie instytucja, która te kwity będzie kontrolowała, dlatego też po 1992 roku rozpoczął akcję niszczenia dokumentów. Zdawał sobie sprawę z tego jako prezydent, że te kwity są dla niego problemem - powiedział Stankiewicz.
Dziennikarz "Rzeczpospolitej" dodał, że były przywódca "Solidarności" przejawiał słabość do lewicy postkomunistycznej. - Nie posłuchał namów tych, którzy przekonywali go do dość radykalnego rozprawienia się z lewicą postkomunistyczną, na przykład kręgu Porozumienia Centrum, które rzucało hasło przyspieszenia. To byli ludzie, jak na przykład bracia Kaczyńscy,
którzy stali za Wałęsą. W roku 1990 dzięki nim także wygrał prezydenturę. Potem ich odstawił na boczny tor - powiedział Andrzej Stankiewicz, dodając, że Lech Wałęsa oparł się w dużej mierze w swojej działalności politycznej, a także działalności w służbach specjalnych czy w wojsku na ludziach poprzedniego systemu.