Czytaj więcej:

Wdowa po gen. Kiszczaka powiedziała, że o treści listu dowiedziała się dopiero wtedy, gdy IPN przejął już akta. Wcześniej zgłosiła się do Instytutu z jednym z dokumentów pochodzących z akt, informując, że posiada takich dokumentów więcej. Według IPN wdowa po Kiszczaku chciała otrzymać za archiwum generała 90 tys. zł. Maria Kiszczak utrzymuje jednak, że to przedstawiciele Instytutu oferowali jej pieniądze.

Maria Kiszczak poinformowała, że w liście gen. Czesław Kiszczak apeluje, by dokumenty "ujawnić za kilka lat". Dodała, że gdyby znała treść listu, to postąpiłaby tak, jak chciał zmarły w ubiegłym roku generał. 

Dlaczego poszła do IPN? Wdowa po Kiszczaku zdradziła, że przed śmiercią gen. Kiszczak polecił jej, by tak się zachowała, gdyby miała kłopoty. I dodała, że w ostatnim czasie miała dużo wydatków. - Pogrzeb kosztował ponad 40 tys. zł, do męża musiałam wziąć Ukrainkę, bo sama nie jestem całkiem zdrowa, a mąż nie potrafił się nawet sam odwrócić. Teraz trzeba zrobić pomnik, bo jest kupa ziemi, nic więcej - wyliczała. I po raz kolejny powtórzyła, że to przedstawiciele IPN pytali ją o kwotę, jaką chciałaby otrzymać za archiwum.

- Mąż celowo schował te dokumenty, bo chciał, żeby Wałęsa był polskim bohaterem - podsumowała.

IPN przejął posiadane przez wdowę po Kiszczaku dokumenty 16 lutego. 18 lutego prezes IPN Łukasz Kamiński ujawnił, że w archiwach znajduje się m.in. podpisane przez Lecha Wałęsę zobowiązanie do współpracy z SB.