#RZECZoBIZNESIE: Michał Leszek: Polski konsument kupuje to, co najtańsze

Działając na rynku elektroniki, który jest wysoce konkurencyjny, bardzo kapitałochłonny, z ogromną odpowiedzialnością za produkt, z ekstremalnie niskimi marżami, trzeba być odważnym - mówi Michał Leszek, twórca marki Kruger&Matz, członek zarządu i współwłaściciel Lechpol Electronics, gość programu Pawła Rożyńskiego.

Publikacja: 06.08.2019 19:40

#RZECZoBIZNESIE: Michał Leszek: Polski konsument kupuje to, co najtańsze

Foto: tv.rp.pl

Jaka jest kondycja polskich producentów i importerów elektroniki użytkowej?

Na rynku jest dobrze. Jednak to wymagający rynek i będzie weryfikował, jak firmy są przystosowane do prowadzenia tego typu biznesu.

Ostatnio głośny był upadek spółki Goclever z Poznania. Nie kładzie się to cieniem na waszej działalności?

Z perspektywy konsumenta pewnie to nie pomaga. On to widzi i może pomyśleć, że polscy producenci sobie nie radzą. Uciekałbym jednak od stwierdzenia, że jesteśmy takimi samymi firmami. Problemy Goclevera to nie kwestia ostatniego roku, tylko 10 lat. Chodzi o to w jaki sposób firma była zarządzana, jakie produkty wybierała, jakie miała problemy serwisowe – to wszystko się nawarstwiało. Wprowadzili ogromną ilość bardzo tanich i słabych jakościowo produktów, które później wracały do serwisu. To ich dobiło. Jako Lechpol odróżniamy się pod wieloma względami od naszej konkurencji. Nigdy nie byliśmy najtańsi, bo dobieramy produkty o wyższej jakości. Mamy własną sieć dystrybucji detalicznej i hurtowej. Mamy już 75 sklepów Rebel Electro w całej Polsce. Staramy się tworzyć silne marki w danym segmencie.

Pod marką Kruger&Matz sprzedajecie smartfony, tablety, telewizory, home audio, IT. To główny napęd firmy?

To nasza wiodąca i najbardziej znana marka. Rozwijamy się też przez wprowadzanie kolejnych kategorii produktowych przed nowymi markami. Przez ostatnie 4 lata tworzyliśmy markę Teesa w segmencie małego sprzętu AGD. Mamy tu duży wzrost oferty i obrotów. Kolejnym pomysłem jest wchodzenie w elektronarzędzia z marką Rebel Tools.

Czyli stawiacie na dywersyfikację?

W Lechpolu mamy silnych 5 marek i ponad 5 tys. produktów. Strategią trzymania dobrej i stabilnej pozycji finansowej na rynku jest dywersyfikacja ryzyka pod względem oferty produktowej i jakościowej. Chcemy być nie tylko w segmencie niższym, ale też średnim. Biznes to podążanie za oczekiwaniami konsumentów i dostosowywanie się do tego. Dywersyfikacja zawsze była naszą podstawą.

Wahnięcia kursu dolara to dla was problem? Zabezpieczacie się przed tym?

Jeżeli obsługuje się duże kontrakty, to pewnie ma to sens. Obsługując rynek detaliczny, gdy wiadomo, kiedy się kupuje, ale nie wiadomo, kiedy się sprzeda, to już jest to jak gra na giełdzie.

Na co jeszcze zwraca się uwagę w tym biznesie?

Oprócz kursu dolara są zmiany technologiczne, koniunktura na rynku itd.

Trzeba się też dogadać z Chińczykami, którzy są trudnymi partnerami.

Nie są, to jakiś stereotyp. Trzeba tylko dobrze wybrać ludzi, z którymi się współpracuje. Wykazujemy się dużą starannością w doborze partnerów od strony produkcji. Muszą nam zagwarantować jakość, która nie spadnie poniżej danego standardu. Niestety ten rynek jest zepsuty przez ludzi, którzy nie dbają o takie rzeczy. Wtedy jest tylko nacisk na cenę, a polski konsument kupuje to, co najtańsze.

Na polski rynek weszły chińskie firmy. Czy Huawei, Xiaomi czy Oppo nie zabierają wam rynku?

Rynek stał się przez to trudniejszy. To są ogromne firmy, których obroty sięgają miliardów dolarów, a nie milionów złotych. Jednak duże firmy zajmują się dużymi rynkami. Silna konkurencja od strony Xiaomi zaburzyła trochę możliwości naszego rozwoju. Ale już Huawei jest wyżej pozycjonowany i to nie jest nasz rynek. Oscylujemy na rynku niższym i średnim. Rzadko udaje się nam wychodzić z produktami wyższej klasy, np. udało nam się w home audio. Działając na rynku elektroniki, który jest wysoce konkurencyjny, bardzo kapitałochłonny, z ogromną odpowiedzialnością za produkt, z ekstremalnie niskimi marżami, trzeba być odważnym. Jedyną możliwością realizacji marży i zysków jest ekonomia skali. Musimy dużo produktów sprzedawać w dużych ilościach.

Wojna handlowa amerykańsko-chińska i wahania walutowe odbijają się na rynku elektroniki użytkowej i na was?

Nie jest problemem, czy dolar jest wysoko czy nisko, ważne żeby było stabilnie. Chodzi o moment produkcji i sprzedaży oraz różnicy kursowej między jednym a drugim. Może być tak, że dolar będzie słabł i to dla nas zła informacja. Wszystko zależy od momentu kupna i kosztu produkcji. Stabilność kursów i sytuacji ekonomiczno-politycznej na świecie dla każdego biznesu jest dobra. To, co się dzieje między Stanami Zjednoczonymi i Chinami ma wpływ na całą gospodarkę światową. Nie wiem, co z tego wyniknie. Jednak wszystko, co się dzieje na świecie, kiedyś trafi do Polski i będzie miało wpływ na naszą branżę. Trudno mi powiedzieć jaki. Ostatni kryzys mieliśmy w 2008 r. W teorii kryzysy mają tendencję powtarzania się, co jakieś 12 lat, więc wypadałby następny w 2020 r.

Jesteście na to gotowi?

Trudno powiedzieć. Na kryzysie w 2008 r. wygraliśmy, to był jeden z najlepszych roków w historii. Jesteśmy już w innym miejscu niż wtedy. Mamy firmę, która zatrudnia ponad 350 osób, ogromne koszty stałe. Ten model biznesowy daje większe możliwości, ale też są większe wyzwania w przypadku kryzysu.

Utrzymujecie stabilnie zysk?

Nigdy nie mieliśmy roku ze stratą. Cały czas podwyższamy swoje przychody. W Polsce idziemy na 160-170 mln zł w tym roku. Wraz z naszą spółką zależną w Rumunii, jako cała grupa kapitałowa powinniśmy mieć przychodu ok. 200 mln zł.

Dlaczego Rumunia?

Mieliśmy świetnych partnerów, którzy byli gotowi wejść w ten biznes i zrobić tam dla nas robotę. Potrzebujemy kilku rzeczy, żeby gdzieś zaistnieć. Jedno to kapitał i produkty, a drugie to ludzie, którzy będą chcieli ciężko pracować. W Rumunii zgrało się wszystko.

Macie w planie ekspansję w kolejnych krajach?

Bardziej w planach mamy optymalizację tego, co już jest. Zbudowaliśmy już dość dużą strukturę, a w Polsce mamy jeszcze dużo do zrobienia.

Nie wiadomo też, czy nie przyjdzie wspomniany kryzys.

„Wychodzimy na świat i robimy wielkie rzeczy" to historia Goclevera, który sprzedawał swoje tanie tablety na połowę Europy, a teraz go już nie ma. Lepiej spokojnie i bardziej racjonalnie podejść do wszystkiego, trzymać nogi i głowę na ziemi, a nie w chmurach. Warto patrzeć, co realnie możemy zrobić.

Jak chcecie wyglądać za kilka lat?

Bardziej plany związane z tym, co chcielibyśmy zrobić, a nie jakie będzie miało to efekty. Chcemy stworzyć firmę, która za 5 lat będzie miał silną i dobrze działającą sieć sklepów detalicznych, którą w tej chwili budujemy. Przez ostatnie lata budowaliśmy segment małego AGD i wychodzimy z ofertą pod względem marketingowym. Twarzą naszej marki jest Małgorzata Rozenek-Majdan, współpraca zaczyna się rozwijać. Widzimy w tej marce potencjał do kolejnych wzrostów. Myślimy też o nowych markach.

Były pomysłu budowy fabryki w Polsce. To się ziści?

Część produkcji telewizorów mamy w Polsce, w fabryce w Żyrardowie. Nie jest to nasza fabryka, ale tam składamy telewizory. To takie trochę „made in Poland". Większość jednak jest produkowana w Chinach. Nie zamierzamy zwiększać produkcji w Polsce. Tak działa ten biznes i nie będzie chciał funkcjonować inaczej.

Chiny wciąż są tanie?

Nie, to już nie jest prawda. W Chinach płaca na taśmie produkcyjnej w Shenzen to 600 dol. W Polsce w fabrykach ludzie potrafią tyle zarabiać.

To może Indie?

Problem w tym, że w Indiach nikomu się nie chce tak pracować. W Chinach ludzie są bardzo pracowici. Indie mogą być tanie, ale jakość pracy i wydajność jest słaba.

Co w tej chwili jest na topie z perspektywy klientów? Na czym najbardziej zyskują firmy jak wasza?

Mamy dużo produktów sezonowych, które sprzedają się bardzo dobrze. Dużo produktów w stałej ofercie generuje dużą marżę. Z perspektywy tak szerokiej oferty zawsze jest coś, na co jest zapotrzebowanie.

A konkretnie, co jest i będzie największym hitem?

Jeżeli bym wiedział, to i tak bym nie podpowiadał konkurencji. To rynek, na którym może kiedyś dało się coś zrobić jednym strzałem. Teraz już nie.

Jest szansa na wykreowanie polskiego Apple'a? A może chociaż dużej i znaczącej firmy w skali europejskiej.

Oczywiście, że nie. Nigdy takich szans nie było. Żeby stworzyć coś takiego jak Apple, potrzeba wielu rzeczy, których w Polsce nie ma. To musi być odpowiedni czas. Apple, Microsoft czy IBM to były firmy, które powstawały, gdy tworzył się rynek IT. Wtedy na rynku nie było nikogo, były ogromne marże i wolna amerykanka. Najlepiej być pierwszym, a nie najlepszym. Trzeba mieć technologię, która będzie przełomowa, ogromny rynek, którego nie mamy, itd. Nie jestem pesymistą, tylko realistą. Trzeba chodzić po ziemi i wiem, że pewne rzeczy nie są możliwe.

Jaka jest kondycja polskich producentów i importerów elektroniki użytkowej?

Na rynku jest dobrze. Jednak to wymagający rynek i będzie weryfikował, jak firmy są przystosowane do prowadzenia tego typu biznesu.

Pozostało 98% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Handel
Biedronka atakuje Lidla w walce o VAT. Kto zamrozi więcej cen?
Handel
Właściciel Milki troszczy się o Rosjan. „Nie możemy przestać dostarczać żywności”
Handel
LPP: nie handlujemy w Rosji od dwóch lat, ale wciąż zarabialiśmy
Handel
Krótsze godziny otwarcia sklepów w Wielką Sobotę. Gdzie zrobić zakupy w Wielkanoc?
Handel
Właściciel Sinsay i Reserved z rekordowymi wynikami. Nowe dane o sprzedaży w Rosji