Decyzja sądu zapadła 26 kwietnia, Matras ma teraz rok na przeprowadzenie restrukturyzacji z udziałem nadzorcy sądowego, może dostać dodatkowy czas, jeśli sąd uzna to za stosowne. – Kłopoty Matrasa, tak jak innych księgarń, w dużej mierze powstały z powodu zmiany sytuacji na rynku książki. Z oferty sprzedaży detalicznej zostały wycofane podręczniki, a była to jedna z kluczowych kategorii dla placówek w mniejszych miastach – mówi „Rz" Jerzy Kowalewski, prezes Matrasa. – W efekcie ok. 70 naszych placówek generuje niezadowalające wyniki. Za 80 proc. obrotu odpowiada pozostałe 100 księgarń, na których chcemy się skupić w przyszłości – dodaje.
Firma podaje, że w 2015 r. miała 260 mln zł przychodów oraz 8,7 mln zł zysku operacyjnego. Wyników za 2016 r. jeszcze nie ma, ale należy się spodziewać spadku przychodów oraz prawdopodobnie straty.
– Zobowiązania Matrasa to ok. 30 proc. przychodów, to też stan magazynowy i towar w księgarniach. Chcemy je spłacić, opracowujemy plan restrukturyzacji. Wiele zależy od postawy wydawców, jeśli będą nam sprzedawać nowości, szybciej spłacimy zobowiązania. To nie są proste rozmowy, część wydawców rozwija swoje księgarnie, zatem z nami rywalizują. Niektórzy chcą też przejąć naszą sieć placówek – dodaje Jerzy Kowalewski.
Wierzycielami Matrasa są głównie wydawcy, którzy wnioskowali do sądu o upadłość spółki, większość wniosków została jednak oddalona. Po zaakceptowaniu przez sąd sanacji spółki muszą czekać na propozycję układu.
– Duże sieci zawsze płaciły z opóźnieniami, normą na rynku były nawet półroczne terminy. Teraz nie chcą się już na to godzić, dlatego najpierw przycisnęli Empik, teraz to samo spotkało Matrasa – mówi jeden z hurtowników.