Konsumenci zauważają różnicę pomiędzy produktami tych samych marek sprzedawanych w różnych krajach. Chipsy w Niemczech mające w składzie olej słonecznikowy, w Czechach mają zamiast niego tańszy (i mniej zdrowy) olej palmowy. Ciastka we Francji mają masło, a w Polsce olej palmowy. Niesłabnącą popularnością cieszy się tzw. chemia z Niemiec, mająca być lepsza niż Polska (różnice w składach producenci proszków i płynów do prania tłumaczą często tym, że Polacy dają ich więcej do prania…). Ogólnie jednak różnice między produktami tłumaczone są lokalnymi uwarunkowaniami i upodobaniami.

Wzbudza to jednak wątpliwości polski europosłów. Róża Thun z PO uważa, że produkty o różnej jakości nie powinny być sprzedawane w takich samych opakowaniach. Z kolei europoseł Kosma Złotowski z PiS interweniował w Komisji Europejskiej w sprawie różnic cen na niekorzyść konsumentów z Polski. Również on kwestionował różnice w jakości. Z odpowiedzi, jaką dostał europoseł od Komisji, wynika, że KE nie miesza się do swobody ustalania cen, ale ją również niepokoją doniesienia o różnicach w jakości. 

Komisja zamierza finansować Wspólne Centrum Badawcze, które ma przygotować metody porównywania jakości produktów. Ma to wesprzeć kraje członkowskie w ustalaniu czy dana praktyka narusza przepisy lub stanowi nieuczciwą praktykę handlową. Środki na ten cel będą pochodziły również od Parlamentu Europejskiego, który zdeklarował przeznaczenie 800 tysięcy euro na sprawdzenie czy konsumenci w Czechach, Polsce i Słowacji nie dostają żywności chemii gospodarczej gorszego sortu niż konsumenci w krajach „starej UE”. Łącznie ze środkami od Komisji Europejskiej, Wspólne Centrum Badawcze (Joint Research Centre) ma dysponować kwotą 1,8 mln euro, a pod lupę mają trafić produkty sprzedawane we wszystkich krajach Unii, przede wszystkim właśnie żywność i chemia. Europosłanka Thun mówiła też niedawno serwisowi Euractiv, że problem dotyczy także tekstyliów.