Greferendum: Angela Merkel zawiodła się na Aleksisie Ciprasie

Kanclerz Niemiec nie chce się zapisać w historii jako winna rozpadu strefy euro. Ale do greckiego rządu już zupełnie straciła zaufanie.

Aktualizacja: 03.07.2015 19:13 Publikacja: 02.07.2015 21:05

Kanclerz Niemiec Angela Merkel

Kanclerz Niemiec Angela Merkel

Foto: AFP

Korespondencja z Brukseli

Angela Merkel w ostatnich dniach bardzo usztywniła stanowisko wobec Grecji: nie dopuszcza na razie żadnych negocjacji. To zmiana, bo w przeszłości traktowała premiera Aleksisa Ciprasa z większą sympatią. – W czasie pierwszego spotkania z Ciprasem Merkel odniosła wrażenie, że to człowiek, z którym można pracować, można mu zaufać. Bo jest wystarczająco rozsądny i pragmatyczny. To przekonanie runęło w ostatni piątek – mówi w rozmowie z „Rzeczpospolitą" Janis Emmanuilidis, ekspert brukselskiego think tanku EPC.

Grecki premier nie tylko zaskoczył Merkel informacją o zerwaniu negocjacji i ogłoszeniu referendum, ale także – jak twierdzą niemieckie źródła dyplomatyczne – wyjątkowo zdenerwował ją swoimi pokrętnymi tłumaczeniami. Nie powiedział od razu, że rząd będzie rekomendował obywatelom głosowanie na „nie". – Merkel pytała go o to kilka razy i w końcu się przyznał – mówi nasz niemiecki rozmówca.

Niemieckiej kanclerz to wystarczyło, żeby zupełnie stracić zaufanie do greckiego premiera. Na wszystkie jego próby powrotu do negocjacji z wierzycielami przed niedzielą odpowiada: „To nie ma sensu. Poczekajmy do referendum".

Ateny jak Sarajewo

Dla Merkel utrzymanie Grecji w strefie euro i uniknięcie jej bankructwa ma duże znaczenie. Nie tylko dlatego, że w negatywnym scenariuszu to Niemcy byłyby głównymi poszkodowanymi – najwięcej, bo aż 56 mld euro, Grecy winni są właśnie im. Ale przede wszystkim dlatego, że to niemiecką kanclerz obarczono by odpowiedzialnością za możliwy rozpad strefy euro i destabilizację w południowo-wschodniej części Europy. Gdzie i tak jest już dość problemów – od napierającej fali imigrantów przez niepokoje na zachodnich Bałkanach po ambicje Rosji, która próbuje odzyskać wpływy w regionie.

– Mam nadzieję, że Ateny nie będą naszym Sarajewem – powiedział były szef Komisji Europejskiej Romano Prodi, nawiązując do pojedynczego incydentu w stolicy Serbii, który doprowadził do wybuchu I wojny światowej. Niemcy znów poniosłyby teraz polityczną odpowiedzialność, bo to one upierały się przy terapii antykryzysowej zastosowanej w Grecji, która – jak teraz widać – nie przyniosła rezultatów. Państwa strefy euro i MFW przelewają do Aten kolejne miliardy euro, EBC ratuje banki przed utratą płynności, a Grecja, choć nieco już zreformowana, i tak potrzebuje kolejnego pakietu pomocowego.

– Merkel myśli w kategoriach historycznych, nie chce, żeby Niemcy były winne. Przez ostatnie miesiące wystawiała się na krytykę swojej partii i często stawała w sporze z ministrem finansów Wolfgangiem Schäuble, który od początku nie wierzył rządowi tworzonemu przez Syrizę – mówi nam nieoficjalnie wysoki rangą polityk niemieckiej chadecji. Mogła sobie na to pozwolić, bo jej przywództwo w partii jest niekwestionowane. Ale w końcu się zawiodła na greckim rządzie.

– Merkel oczywiście chce zachować jedność strefy euro i Unii Europejskiej. Z różnych powodów, gospodarczych czy geopolitycznych. Nie chce też wystawiać się na krytykę, że największy organizm gospodarczy świata, czyli UE, nie jest w stanie poradzić sobie z problemem wartym 2 proc. jej PKB, czyli Grecją – mówi Janis Emmanuilidis. Ale kompromis z Grecją nie może być zawarty za wszelką cenę, o czym zresztą niemiecka kanclerz powiedziała w środę w Bundestagu. – Od ostatniego piątku ta cena bardzo wzrosła – uważa ekspert EPC.

Grecy to nie Syriza

Nasi rozmówcy zwracają uwagę, że rosnąca niechęć Angeli Merkel do rządu greckiego nie jest tożsama z przekonaniem, że Grecji nie warto pomagać. – Tyle że obecny układ władzy w Atenach czyni tę pomoc bardzo wątpliwą. Nie wyobrażam sobie, żeby Bundestag zatwierdził pomoc dla Grecji z obecnym rządem, z Ciprasem i Warufakisem. Bo nawet gdyby zawarł on w końcu porozumienie z wierzycielami, to nikt już nie wierzy, że byłoby ono realizowane – mówi nam polityk chadecji.

Według niego znacznie łatwiej będzie o porozumienie, jeśli wynik referendum będzie na „tak". To nie tylko spowoduje zmianę, a przynajmniej rekonstrukcję rządu (znienawidzony w Berlinie minister finansów Janis Warufakis już zapowiedział rezygnację w takiej sytuacji), ale przede wszystkim stworzy presję na Bundestag. – Wtedy będzie można powiedzieć, że to Grecy proszą o pomoc, a nie Syriza. A to miałoby dla niemieckich deputowanych ogromne znaczenie. Nie mogliby powiedzieć „nie" – mówi nasz rozmówca.

Niemieccy chadecy, z którymi rozmawialiśmy, zwracają uwagę na jeszcze jeden aspekt problemu greckiego: reperkusje polityczne dla innych krajów. – Jeśli ustąpimy Syrizie, jeśli pokażemy, że populiści u władzy mogą łamać reguły i dostają więcej, to jaki sygnał wysyłamy do Hiszpanii, gdzie na jesieni odbywają się wybory i Podemos tylko czeka, żeby przejąć władzę? – pyta niemiecki polityk.

Dla Merkel to ważny argument. Trójka premierów, jej chadeckich sojuszników – Mariano Rajoy w Hiszpanii, Pedro Coelho w Portugalii i Edna Kenny w Irlandii – zdecydowała się na bolesne reformy, żeby dostać pieniądze ze strefy euro. Ustępstwa wobec Grecji pokazałyby opozycji w ich krajach, że zaciskanie pasa było niepotrzebne.

Korespondencja z Brukseli

Angela Merkel w ostatnich dniach bardzo usztywniła stanowisko wobec Grecji: nie dopuszcza na razie żadnych negocjacji. To zmiana, bo w przeszłości traktowała premiera Aleksisa Ciprasa z większą sympatią. – W czasie pierwszego spotkania z Ciprasem Merkel odniosła wrażenie, że to człowiek, z którym można pracować, można mu zaufać. Bo jest wystarczająco rozsądny i pragmatyczny. To przekonanie runęło w ostatni piątek – mówi w rozmowie z „Rzeczpospolitą" Janis Emmanuilidis, ekspert brukselskiego think tanku EPC.

Grecki premier nie tylko zaskoczył Merkel informacją o zerwaniu negocjacji i ogłoszeniu referendum, ale także – jak twierdzą niemieckie źródła dyplomatyczne – wyjątkowo zdenerwował ją swoimi pokrętnymi tłumaczeniami. Nie powiedział od razu, że rząd będzie rekomendował obywatelom głosowanie na „nie". – Merkel pytała go o to kilka razy i w końcu się przyznał – mówi nasz niemiecki rozmówca.

Niemieckiej kanclerz to wystarczyło, żeby zupełnie stracić zaufanie do greckiego premiera. Na wszystkie jego próby powrotu do negocjacji z wierzycielami przed niedzielą odpowiada: „To nie ma sensu. Poczekajmy do referendum".

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Wydarzenia
Polscy eksporterzy podbijają kolejne rynki. Przedsiębiorco, skorzystaj ze wsparcia w ekspansji zagranicznej!
Materiał Promocyjny
Jakie możliwości rozwoju ma Twój biznes za granicą? Poznaj krajowe programy, które wspierają rodzime marki
Wydarzenia
Żurek, bigos, gęś czy kaczka – w lokalach w całym kraju rusza Tydzień Kuchni Polskiej
Wydarzenia
#RZECZo...: Powiedzieli nam
Wydarzenia
Kalendarium Powstania Warszawskiego