#RZECZoBIZNESIE: Wiesław Rozłucki: Kolejny kryzys będzie inny niż poprzednie

Inwestorzy nie mają obaw do przyszłego scenariusza wydarzeń, a przecież największe krachy następują, kiedy w poprzedzającym okresie jest spokój i wiara w przyszłość – mówi Wiesław Rozłucki, współzałożyciel i pierwszy prezes GPW, gość programu Pawła Rożyńskiego.

Aktualizacja: 22.12.2017 15:53 Publikacja: 22.12.2017 15:43

#RZECZoBIZNESIE: Wiesław Rozłucki: Kolejny kryzys będzie inny niż poprzednie

Foto: tv.rp.pl

Wydaje się, że wieszczona hossa na GPW w Warszawie dostała zadyszki.

Trzeba popatrzeć na to w perspektywie 2-3 lat. Jesteśmy zadowolenie z hossy na WIG20, największych spółkach, które są zdominowane przez spółki Skarbu Państwa. Te spółki po wyborach prezydenckich bardzo zniżkowały, teraz odbiły, natomiast nie osiągnęły jeszcze poziomu z 2015 r. Od dołka jest wzrost 20-30 proc., ale w ostatnich miesiącach ten indeks buksuje, nie potrafi przebić granicy 2500 pkt. Z drugiej strony spółki mniejsze nie dają sobie rady. Zyskowność mniejszych i średnich spółek spadła.

Może brakuje nam poważnego napływu kapitału krajowego?

O to się chyba ciągle modli premier Morawiecki, że oszczędności krajowe się przełożą na inwestycje. Trzymam kciuki za to, ale na razie tego nie widać.

Nadpłynność, która nadal jest w bankach pokazuje, że kapitału jak na razie jest dosyć i to nie jest bariera.

Napędem dobrych wyników PKB i polskiej gospodarki jest konsumpcja. Oszczędności i inwestycje idą z tyłu. Z słabo zwiększających się inwestycji i oszczędności mała część idzie na giełdę.

Oferty publiczne nie zawsze dobrze są przyjmowane. Mamy napływ regulacji europejskich, które u nas są restrykcyjnie wdrażane i kary przewidziane dla władz spółek mogą być przestraszające. Wiele władz spółek zastanawia się, czy korzyści z notowania na giełdzie są proporcjonalne do rosnących kosztów i wymagań.

Kwestia OFE ciąży jeszcze giełdzie?

Cały czas. To jest kwestia nierozwiązana do dzisiaj. W 2014 r. zaczęła się kampania nienawiści wobec OFE i giełdy. Pozostałości tego ciągle są odczuwane. Plan rozwiązania OFE i przekształcenia ich w prywatne podmioty jest ciągle kwestią nierozstrzygniętą. Jest też alternatywna koncepcja przeniesienia wszystkich tych pieniędzy do ZUSu. Wtedy OFE będą znacjonalizowane i spółki w których akcjonariacie jest sporo OFE, nagle staną się własnością państwową, czy kontrolowaną przez państwo. Wiele spółek tego nie chce.

Mamy premiera Morawieckiego i może jego siła przekonywania będzie nieco większa i lepsza dla giełdy?

To będzie test, jaką władzę rzeczywiście ma premier polskiego rządu w stosunku do rządzącej partii.

Jakie są perspektywy na 2018 r. dla naszej giełdy i rynków światowych?

Perspektywa jest dobra. Nieco gorszy może być 2019 r. 2018 będzie dobrym rokiem dla polskiej gospodarki i warszawskiej giełdy.

Nie zapominajmy, że żyjemy w bardzo niepewnych czasach. Indeks strachu z Chicago jest na bardzo niskim poziomie. Wskazuje, że inwestorzy nie mają obaw do przyszłego scenariusza wydarzeń. Największe krachy następują, kiedy w poprzedzającym okresie jest spokój i wiara w przyszłość. Wtedy to jest prawdziwe zaskoczenie. Jak inwestorzy się boją, to są przygotowani na zmianę kursu. Jeżeli są bardzo ufni, to każde wydarzenie zaskakuje i wtedy reakcja jest łańcuchowa i paniczna. Do momentu danego wydarzenia nic się nie dziej, potem pewne konstrukcje sypią się jak domek z kart.

Jeżeli jakiś kryzys nastąpi, to będzie innego typu niż poprzednie. Przygotowujemy się jak generałowie, żeby wygrać poprzednią wojnę, a przychodzi następna wojna, która jest zupełnie inna.

Ryzyka polityczne nabierają większego znaczenia. Niespodziewane wydarzenia polityczne odbywają się już w krajach najwyżej rozwiniętych. To jest zmiana w stosunku do poprzednich dziesięcioleci.

Rynki uodporniły się na informacje typu Brexit czy Trump?

Dzisiaj niespodziewanych wydarzeń jest wiele i każde z nich może wywołać reakcję łańcuchową. Rynki w dużym stopniu, większym niż dawniej, oparte są nie na fundamentach tylko na emocjach.

Chiny mogą być zagrożeniem dla światowej hossy?

W Chinach rośnie zadłużenie. Nawet gubernator Banku Centralnego Chin przestrzega przed pęknięciem bańki na nieruchomościach w Chinach. Żadna bańka, nawet na bitcoinie czy giełdzie, nigdy nie jest większa od bańki na nieruchomościach. Tam pęknięcie bańki pociągnie za sobą reakcję łańcuchową, która może sięgać do wielu innych krajów.

Mieliśmy gwałtowne załamanie na giełdzie z powodu maszyn i algorytmów. Może przyszły kryzys zacznie się od czegoś takiego?

Gdybyśmy znali pełną listę zagrożeń, to już by były mniej groźne. Najgroźniejsze są te z których sobie nie zdajemy sprawy. One mogą być destabilizujące dla gospodarki światowej. Handel algorytmiczny na dojrzałych giełdach sięga 50 proc. i nie rośnie. To zostało już opanowane.

Większym zagrożeniem mogą być ataki hakerskie, terrorystyczne, wojna elektroniczna. Konflikty wojenne, ale w innym tego słowa znaczeniu. Dzisiejsza wojna już nie będzie na czołgi, tylko będą próby destabilizacji systemu komputerowego. Wystarczy, że ktoś zdestabilizuje przesył prądu i cała gospodarka leży.

Widać jakieś zagrożenia dla polskiej giełdy?

Giełda dyskontuje przyszłość. Jeżeli rok 2018 będzie dobry w gospodarce to zagrożenia mogą powodować np. nierównowagi budżetowe, czy duże ruchy polskiej waluty. Wydarzenia polityczne też mogą powodować zagrożenia. Decyzja do ewentualnego rozpoczęcia procesu sankcji wobec Polski może uruchomić jakąś reakcją łańcuchową i wątpliwości do przyszłego poziomu notowań warszawskiej giełdy. Każda giełda ma pewną autonomię w stosunku do realnej gospodarki tu i teraz. Inwestorzy, którzy kupują akcje, kupują przyszłość przedsiębiorstw, gospodarki i giełdy. Jeżeli w ich ocenie przyszłość rysuje się z problemami, to akcje nie będą rosły.

W co inwestować w przyszłym roku?

Najważniejsze to nie wkładać wszystkich jajek do jednego koszyka. Zanim włożymy do poszczególnych koszyków, nigdy nie wiemy, który koszyk przyniesie największy zysk. Dywersyfikacja jest jedyną receptą dla normalnego człowieka.

Pokusi się pan o wskazanie perspektywicznych branż?

Nie. Można by było powiedzieć, że branżą perspektywiczną jest biotechnologia czy gry komputerowe. Ale jeżeli to przeświadczenie trwa od pewnego czasu, to te akcje już wzrosły bardzo dużo. Inwestować trzeba w to, co wzrośnie. Jeżeli coś już wzrosło, to na tym już się nie zarobi. Trzeba szukać takich branż, które z różnych względów były niedoszacowane i inwestorzy nie odkryli drzemiącego w nich potencjału.

Polityka w Polsce ma wpływ na giełdę?

Ma bardzo duży wpływ. W ostatnich miesiącach giełda nie rośnie, a dane z gospodarki są coraz lepsze. To jest nierównowaga. Nawet agencje nie podwyższają ratingu mimo bardzo dobrych wyników. Coś jest na rzeczy. Moim zdaniem polityka. Pewna nieprzewidywalność i niepewność. W bardzo krótkim czasie ktoś może wymyślić kolejny podatek na daną branże, który szybko wejdzie w życie.

Przez moje 15 lat prezesowania giełdzie, zmieniło się 11 premierów, 16 ministrów skarbu. Wtedy giełda nie była przedmiotem przetargu politycznego. Nie było ważne czyj człowiek kieruje giełdą. Dzisiaj w różnych spółkach widzimy walkę poszczególnych frakcji w ramach koalicji rządzącej.

Wciąż warto być na giełdzie?

Tak, ale dzisiaj trzeba bardziej to przemyśleć. Nie każda spółka, której marzy się giełda powinna tam wejść. Trzeba mieć przekonywującą ofertę dla inwestorów.

Bitcoin powinien być zakazany?

Nie. Powinno być sporo ostrzeżeń przed wiarą w ciągły jego wzrost. Takich baniek spekulacyjnych mieliśmy wiele w historii świata. Pierwszą bańka tulipanowa z 1637 r. trwała 2,5 roku i skończyła się jak wszystkie następne bańki, sporą przeceną. Nie wiadomo czy dane aktywo spadnie 50 czy 90 proc. i kiedy nastąpi pęknięcie danej bańki.

Wystarczy ostrzegać ludzi i to ochroni ich przed chciwością?

Ludzi nie można zabezpieczyć przed własnymi kiepskimi decyzjami. Natomiast intensywna kampania ostrzegająca jest potrzebna. Przy Amber Gold takiej kampanii nie było. Była silna kampania billboardowa, żeby inwestować w rzekome złoto, ale nie było intensywnej przeciwnej kampanii. Niektórzy mogą mieć pretensje, że zostali ostrzeżeni. Inny byli ostrzegani, a i tak zainwestowali. Takie jest życie.

Widać podobieństwa do czasów bańki internetowej sprzed 15 lat?

Można się cofnąć jeszcze wcześniej, do początku naszej giełdy. Kursy akcji wzrosły 20-krotnie, tyle ile bitcoin w ciągu jednego roku. Przeszliśmy przez to w 1993-94 r. Kursy potem spadły, ale za naszą bańką stały realne przedsiębiorstwa, które coś produkowały. Bitcoin jednak jest wirtualną kryptowalutą, która istnieje tylko dlatego, że ktoś może ją używać. Jeżeli powstanie lepsza waluta, albo ludzie zrażą się, to nastąpi gwałtowny spadek, bo wartość użytkowa bitcoina jest uznaniowa.

Wydaje się, że wieszczona hossa na GPW w Warszawie dostała zadyszki.

Trzeba popatrzeć na to w perspektywie 2-3 lat. Jesteśmy zadowolenie z hossy na WIG20, największych spółkach, które są zdominowane przez spółki Skarbu Państwa. Te spółki po wyborach prezydenckich bardzo zniżkowały, teraz odbiły, natomiast nie osiągnęły jeszcze poziomu z 2015 r. Od dołka jest wzrost 20-30 proc., ale w ostatnich miesiącach ten indeks buksuje, nie potrafi przebić granicy 2500 pkt. Z drugiej strony spółki mniejsze nie dają sobie rady. Zyskowność mniejszych i średnich spółek spadła.

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Gospodarka
Hiszpania liderem wzrostu w eurolandzie
Gospodarka
Francję czeka duże zaciskanie budżetowego pasa
Gospodarka
Największa gospodarka Europy nie może stanąć na nogi
Gospodarka
Balcerowicz do ministrów: Posłuszeństwo wobec premiera nie jest najważniejsze
Gospodarka
MFW ma trzy scenariusze dla Ukrainy. Jeden optymistyczny, dwa – dużo gorsze