Euro już nie takie łatwe

Bułgaria i Chorwacja chcą wejść do strefy wspólnej waluty. To jednak proces znacznie trudniejszy niż przed kryzysem finansowym.

Aktualizacja: 31.10.2018 06:12 Publikacja: 30.10.2018 20:00

Euro już nie takie łatwe

Foto: Adobe Stock

Oba kraje bałkańskie ogłosiły, że od przyszłego roku chcą wprowadzić swoje waluty do mechanizmu kursu walutowego ERM2, który jest przedsionkiem euro. Chorwacka kuna i bułgarski lew będą musiały przez dwa lata utrzymywać się w przedziale wahań nie większym niż +/- 2,25 proc. wokół centralnego parytetu wobec euro, który będzie dopiero ustalony.

Sofia chciałaby wejść do ERM2 w połowie 2019 r. i jak najszybciej przejść do strefy euro. Chorwacja jeszcze się nie zadeklarowała z dokładną datą ERM2, z datą wejścia strefy euro też chce poczekać. Oba kraje muszą też spełniać inne nominalne warunki konwergencji, takie jak deficyt budżetowy nie wyższy niż 3 proc. produktu krajowego brutto, dług publiczny niższy od 60 proc. PKB, inflacja na poziomie maksimum 1,5 pkt proc. powyżej wskaźnika w trzech najlepszych pod tym względem państwach UE, wreszcie średnia nominalna długoterminowa stopa procentowa (dla obligacji 10-letnich) na poziomie maksimum 2 pkt proc wyższym niż ta obserwowana we wspomnianych wcześniej trzech krajach. Bułgaria na razie nie ma problemu z kryteriami nominalnymi, natomiast Chorwacja przekracza limit długu publicznego. Z kolei Chorwacja ma już legislację zgodną z tą w strefie euro (chodzi przede wszystkim o bank centralny), natomiast Bułgaria musi to jeszcze zmienić.

– Komisja Europejska popiera Chorwację na drodze do euro. Gotowi jesteśmy jej pomóc nie tylko politycznie, ale też konkretnymi programami wsparcia reform strukturalnych koniecznych dla wprowadzenia euro. To może mieć wymiar techniczny, ale także finansowy – mówił w Zagrzebiu dwa dni temu Valdis Dombrovskis, wiceprzewodniczący KE ds. euro. Wcześniej KE wyrażała też poparcie dla Bułgarii. Obecny przewodniczący Komisji Jean-Claude Juncker uważa, że rozszerzenie strefy euro byłoby dobrym sygnałem politycznego optymizmu po brexicie. Ale państwa strefy euro i Europejski Bank Centralny są bardziej sceptyczne. – Każde kolejne rozszerzenie euro będzie bardzo dokładnie analizowane, nie ma tutaj entuzjazmu. Na pewno już nie będzie automatu, bo brak dostosowania strukturalnego i problemy banków mogą nam wszystkim zaszkodzić – mówi nam nieoficjalnie uczestnik spotkań Eurogrupy, gremium ministrów finansów strefy euro.

Po raz pierwszy może się więc okazać, że wypełnienie formalnych kryteriów nie wystarczy, bo strefa euro zrozumiała lekcję z kryzysu finansowego i ostatnich turbulencji na rynku bankowym. Po pierwsze, należy uważać z przyjmowaniem krajów znacznie biedniejszych. Po drugie, trzeba dokładnie zbadać stan ich systemu bankowego, żeby nie doszło do skandalu jak na Łotwie. Trzeci co do wielkości bank ABLV prał brudne rosyjskie pieniądze, a także pośredniczył w finansowaniu programu nuklearnego w Korei Północnej.

W ostatnim – opublikowanym w maju – raporcie o stanie konwergencji Europejski Bank Centralny krytycznie wypowiadał się o Bułgarii. Zalecił jej przede wszystkim zapewnienie stabilnej perspektywy dla niskiej inflacji, a także wzmocnienie nadzoru bankowego. W tym celu Bułgaria ma nawet równocześnie z wejściem do ERM2 przystąpić do unii bankowej. Jest ona obowiązkowa tylko dla krajów strefy euro i początkowo Sofia uniosła się honorem i odrzuciła zalecenie wcześniejszego poddania się nadzorowi EBC. Jednak w końcu zrezygnowała z oporu i poinformowała, że w połowie 2019 r. chce wejść i do ERM2, i do unii bankowej.

Ale EBC ma i inne rekomendacje. Zaleca Bułgarii przyspieszenie reform strukturalnych, a także stworzenie środowiska sprzyjającego biznesowi i zagranicznym inwestycjom. Czyli walka z korupcją, niezależny i skuteczny system sądowniczy oraz wzmocnioną system edukacyjny. To nie są kryteria z Maastricht, które formalnie musiały spełnić wszystkie państwa strefy euro. Wymagania EBC idą znacznie dalej, co ma poparcie Eurogrupy.

Oba kraje bałkańskie ogłosiły, że od przyszłego roku chcą wprowadzić swoje waluty do mechanizmu kursu walutowego ERM2, który jest przedsionkiem euro. Chorwacka kuna i bułgarski lew będą musiały przez dwa lata utrzymywać się w przedziale wahań nie większym niż +/- 2,25 proc. wokół centralnego parytetu wobec euro, który będzie dopiero ustalony.

Sofia chciałaby wejść do ERM2 w połowie 2019 r. i jak najszybciej przejść do strefy euro. Chorwacja jeszcze się nie zadeklarowała z dokładną datą ERM2, z datą wejścia strefy euro też chce poczekać. Oba kraje muszą też spełniać inne nominalne warunki konwergencji, takie jak deficyt budżetowy nie wyższy niż 3 proc. produktu krajowego brutto, dług publiczny niższy od 60 proc. PKB, inflacja na poziomie maksimum 1,5 pkt proc. powyżej wskaźnika w trzech najlepszych pod tym względem państwach UE, wreszcie średnia nominalna długoterminowa stopa procentowa (dla obligacji 10-letnich) na poziomie maksimum 2 pkt proc wyższym niż ta obserwowana we wspomnianych wcześniej trzech krajach. Bułgaria na razie nie ma problemu z kryteriami nominalnymi, natomiast Chorwacja przekracza limit długu publicznego. Z kolei Chorwacja ma już legislację zgodną z tą w strefie euro (chodzi przede wszystkim o bank centralny), natomiast Bułgaria musi to jeszcze zmienić.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Gospodarka
USA odracza długi Ukrainie. Jej gospodarka rozwija się coraz szybciej
Gospodarka
Hiszpania liderem wzrostu w eurolandzie
Gospodarka
Francję czeka duże zaciskanie budżetowego pasa
Gospodarka
Największa gospodarka Europy nie może stanąć na nogi
Gospodarka
Balcerowicz do ministrów: Posłuszeństwo wobec premiera nie jest najważniejsze