– Pandemiczny szok nie był wszędzie jednakowy. Gospodarka Hiszpanii ucierpiała niemal dwa razy bardziej niż np. gospodarka Niemiec, gdzie PKB zmalał o 10,1 proc. – zauważyła Daniela Ordonez, ekonomistka z firmy analitycznej Oxford Economics.
Korzystna struktura
Doniesienia ze strefy euro na pierwszy rzut oka nie wpłynęły istotnie na szacunki ekonomistów dotyczące tego, jak w II kwartale zmienił się PKB Polski. Uczestnicy comiesięcznej ankiety „Parkietu" w piątek oceniali przeciętnie, że polska gospodarka skurczyła się w tym okresie o 8,8 proc. rok do roku. Miesiąc wcześniej, nie znając danych zza Odry, spadek PKB szacowali na 8,2 proc. rok do roku. Prognozy na cały rok nie zmieniły się wcale. Nadal ekonomiści przeciętnie przewidują, że aktywność w polskiej gospodarce zmaleje w 2020 r. o 3,5 proc., a więc wyraźnie mniej, niż oczekuje zarówno Ministerstwo Finansów (4,6 proc.), jak i NBP (5,2 proc.). Z drugiej strony, miesiąc temu ekonomiści nie znali wyników produkcji przemysłowej i sprzedaży detalicznej w czerwcu, które okazały się zaskakująco dobre i mogły przemawiać za rewizją prognoz w górę.
– Skala spadku PKB w strefie euro i poszczególnych krajach członkowskich jest zbliżona do rynkowych oczekiwań i spójna z szacunkami mniejszego spadku PKB w Polsce, w granicach 8–10 proc. rok do roku – mówi „Rzeczpospolitej" Piotr Bujak, główny ekonomista banku PKO BP. – Mniejsza skala spadku PKB w Polsce to efekt kilku czynników, m.in. korzystnej struktury gospodarki, tzn. relatywnie małego udziału w tworzeniu PKB branży motoryzacyjnej, wyjątkowo małego udziału turystyki i dużego udziału stabilnie zachowujacego sie budownictwa – tłumaczy.
Strach konsumentów
– Strefa euro charakteryzuje się znacznie większym niż Polska udziałem usług w tworzeniu PKB, w szczególności zaś turystyki, która ze względu na ograniczenia administracyjne niemal zamarła w części II kwartału – zgadza się Grzegorz Maliszewski, główny ekonomista banku Millennium, według którego aktywność w polskiej gospodarce w II kwartale zmalała o 9,2 proc. rok do roku. – Ponadto skala pandemii w tych krajach strefy euro, gdzie recesja jest najgłębsza, była znacznie większa, mogła więc silniej wpłynąć na spadek skłonności do konsumpcji i zwiększoną samoizolację konsumentów – dodaje Maliszewski. W Czechach, gdzie pandemia Covid-19 również miała stosunkowo łagodny przebieg, PKB w II kwartale zmalał o 10,7 proc. rok do roku, a na Litwie o zaledwie 3,7 proc.
Według Maliszewskiego do tego, że recesja w Polsce będzie płytsza niż w zachodniej i południowej Europie, przyczyni się również dość sprawna polityka stabilizacyjna rządu, na którą złożyły się tarcze antykryzysowe oraz tarcza finansowa. – Skala tej pomocy była większa niż w większości krajów unii walutowej – zauważa ekonomista.
Dla perspektyw polskiej gospodarki kluczowy będzie przebieg ożywienia w strefie euro. Pierwsze dane, jeszcze z maja i czerwca, były zachęcające. Kolejne, te z lipca, już nieco mniej. – Stagnacja nastrojów konsumentów na poziomach wciąż dalekich od normalności to niepokojący sygnał, że wydatki gospodarstw domowych, które mocno się odbiły po zniesieniu pandemicznych ograniczeń, stracą impet – zauważyła Daniela Ordonez. Podkreśliła jednak, że Niemcy – główny partner handlowy Polski – wrócą do przedkryzysowej formy szybciej niż kraje z południa strefy euro.