Eksport amerykańskiej soi do Chin mocno spadł w dół. Zawirowania na rynku zbóż w Stanach Zjednoczonych mogą przełożyć się na ceny zbóż oraz żywności na całym świecie.
Historia zaczęła się dość filmowo, statek z transportem amerykańskiej soi ścigał się z czasem, żeby dotrzeć do Chin przed początkiem wojny handlowej. Dramatyczny rejs masowca „Peak Pegasus" z Seattle do chińskiego Dalian przez Ocean Spokojny śledziły światowe media. Statek nie zdążył na czas. Masowiec z transportem soi został więc w ubiegły piątek pierwszą ofiarą nowej wojny handlowej.
Soja rozsieje... inflację
Nałożenie 25-proc. cła na soję z USA sprawiło, że stała się zbyt droga dla Chińczyków. Nie odebrali oni jeszcze miliona ton zakontraktowanych ziaren. To dużo. Banalna – wydawałoby się – soja może więc rozlać problemy i po Chinach, i w samych Stanach Zjednoczonych, w najgorszym wypadku także na całym globie.
Z ziaren soi jest produkowany olej, a produktem ubocznym jest śruta sojowa, podstawowy składnik pasz dla zwierząt, drobiu i trzody chlewnej, w nawet dla bydła. Ceny śruty sojowej mają bezpośredni wpływ na ceny mięsa.
Po pierwsze więc – inflacja. Chińczycy nie mają zbyt dużego wyboru. Wiele wskazuje na to, że będą musieli kupować soję od Amerykanów, po wyższych cenach, bo duży producent soi - Brazylii, ma zapasy na wyczerpaniu. – Tak czy inaczej chińskie firmy płacą za soję coraz więcej, co może odbić się na cenach produktów finalnych – mówi „Rzeczpospolitej" Arkadiusz Balcerowski, analityk rynków finansowych z X-Trade Brokers. – To może napędzać inflację w Państwie Środka, a że Chiny są największym eksporterem na świecie, możemy oczekiwać eksportu inflacji – tłumaczy. Zauważa, że Pekin może w odpowiedzi doprowadzić do dewaluacji juana, co podniesie ceny importowanych produktów w podobny sposób jak cła. Ponieważ w Chinach kupuje cały świat, odczuje to wiele gospodarek, nie tylko USA.