Z zapowiedzi przedstawicieli administracji Bidena wynika, że plan ten będzie obejmował podwyżki podatku dla bogatych. Górna stawka podatku od zysków kapitałowych ma wzrosnąć z 20 proc. do 39,6 proc. (43,6 proc. po doliczeniu dodatkowego opodatkowania inwestycji).

Republikanie już zapowiadają, że będą się temu sprzeciwiać. Sygnały niezadowolenia płyną też jednak od niektórych demokratów.

Grupa demokratycznych kongresmenów i senatorów bardzo chce, by w pakiecie zmian podatkowych znalazła się większa ulga SALT, czyli możliwość odpisywania części podatków stanowych i lokalnych od należnych podatków federalnych. W 2017 r. administracja Donalda Trumpa ograniczyła możliwość odpisów z tego tytułu do 10 tys. dol. rocznie. Demokratyczni członkowie Kongresu ze stanów z wysokimi podatkami (m.in. z Nowego Jorku, New Jersey, Kalifornii) argumentują, że bez poszerzenia ulgi SALT ich stany czeka exodus bogatych mieszkańców do stanów, w których lokalne podatki są niższe. – Jest jasne, że jakikolwiek pakiet nieobejmujący kwestii ulgi SALT nie przejdzie w Kongresie – twierdzi Mikie Sherill, demokratyczna kongreswoman z New Jersey.

Plany podwyżek podatków dla bogatych są również negatywnie oceniane przez Wall Street. „Polityka administracji nie już tak wyraźnie pozytywna, gdyż dąży ona do podwyżek podatków dla spółek, osób fizycznych oraz inwestorów, by finansować pakiet stymulacyjny 2.0 (infrastrukturę) i 3.0 (programy społeczne)" – piszą analitycy JPMorgan Chase.

Analitycy UBS wskazują, że zapowiedzi podwyżek podatków mogą doprowadzić do wzrostu zmienności na rynkach, ale nie muszą być barierą dla hossy. Przypominają, że po tym jak w 2013 r. podwyższono podatek od zysków kapitałowych, amerykańskie akcje nadal mocno zyskiwały.