Gospodarka na wiosnę w stanie hibernacji

Wprowadzenie stanu zagrożenia epidemicznego może wpędzić Polskę w recesję. Rząd we współpracy z bankiem centralnym są w stanie tylko zapobiec utrwaleniu dekoniunktury.

Aktualizacja: 16.03.2020 06:27 Publikacja: 15.03.2020 20:00

Gospodarka na wiosnę w stanie hibernacji

Foto: iStockphoto

Stan zagrożenia epidemicznego, który premier Mateusz Morawiecki ogłosił w piątek wieczorem, oznacza m.in. zamknięcie galerii handlowych, ograniczenie działalności lokali gastronomicznych do sprzedaży na wynos, ograniczenie liczebności wszelkich zgromadzeń, a także przywrócenie granic z krajami UE, co utrudni handel międzynarodowy. Na to nakładają się podobne restrykcje wprowadzane za granicą. – Ktokolwiek miał prognozę wzrostu PKB, powinien ją zaktualizować – napisali na Twitterze po wystąpieniu premiera ekonomiści z mBanku.

Konsumpcja w zapaści

Na razie ekonomiści spodziewają się tzw. technicznej recesji, czyli dwóch z rzędu zniżek produktu krajowego brutto w ujęciu kwartał do kwartału. O spadku PKB w całym 2020 r., co oznaczałoby recesję w potocznym rozumieniu tego słowa, nikt na razie nie mówi. To się jednak może zmienić, jeśli ograniczenia aktywności ekonomicznej pozostaną w mocy dłużej niż przez dwa, trzy tygodnie, albo będą wymagały ponownego wprowadzenia. A to trudno wykluczyć, biorąc pod uwagę przewidywania części naukowców, wedle których epidemia Covid-19 na północnej półkuli wygaśnie dopiero późną wiosną, po czym wróci ze zdwojoną mocą zimą.

Ekonomiści z Credit Agricole Bank Polska w swoim najnowszym scenariuszu makroekonomicznym, uwzględniającym piątkowe wydarzenia, założyli, że szkoły w Polsce pozostaną zamknięte przez miesiąc. „To przyczyni się do znaczącego spadku wydatków gospodarstw domowych i dochodów, wynikającego z konieczności opieki nad dziećmi i niemożności podjęcia pracy" – napisali w poniedziałkowym raporcie, który „Rzeczpospolita" poznała wcześniej. Wraz z zamknięciem galerii handlowych i ograniczeniami w przemieszczaniu się ludności spowoduje to w II kwartale spadek wydatków konsumpcyjnych gospodarstw domowych o 3 proc. rok do roku. Tak silnego tąpnięcia konsumpcji nie było w Polsce od co najmniej 25 lat.

„Podwyższona niepewność przyczyni się również do spadku inwestycji w II kwartale o 0,2 proc. rok do roku" – ocenia zespół Jakuba Borowskiego, głównego ekonomisty Credit Agricole w Polsce. PKB Polski w II kwartale zmaleje w rezultacie o 0,5 proc. rok do roku, ale już w III kwartale powinien wrócić na ścieżkę wzrostu. Te przewidywania opierają się na założeniu, że zarówno w Polsce, jak i w innych krajach liczba chorych na Covid-19 będzie w najbliższych tygodniach szybko rosła, jednak epidemia wygaśnie na przełomie II i III kwartału.

W rezultacie według analityków z Credit Agricole w całym 2020 r. można wciąż oczekiwać wzrostu polskiej gospodarki, choć tylko o 1,2 proc., najmniej od 2001 r. Przed wybuchem epidemii koronawirusa zespół Borowskiego spodziewał się wzrostu PKB Polski w tym roku o 2,7 proc., po 4,1 proc. w ub.r. Dla porównania w piątek, jeszcze przed ogłoszeniem stanu zagrożenia epidemicznego, ekonomiści z Banku Ochrony Środowiska przedstawili prognozę, wedle której wzrost polskiej gospodarki wskutek epidemii zwolni w br. do około 1,5–2 proc.

Potrzeba płynności

„Uważamy, że epidemia koronawirusa będzie miała trwały negatywny wpływ na aktywność gospodarczą w Polsce, wykraczający poza II kwartał. Utracone dochody gospodarstw domowych (w wyniku kwarantanny, przejścia na zasiłek, utraty pracy) oraz problemy płynnościowe firm, które w wielu wypadkach mogą przerodzić się w upadłość, będą ograniczały skalę ożywienia wzrostu gospodarczego" – napisali ekonomiści z Credit Agricole. Według nich do 3 proc. w ujęciu rok do roku wzrostu polskiej gospodarki wróci dopiero w II kwartale 2021 r. W całym przyszłym roku PKB zwiększy się zaś o 2,7 proc. zamiast o 3,3 proc., jak sądzili wcześniej.

Jakub Borowski podkreśla, że rzeczywistość może się okazać nieco lepsza, jeśli władze podejmą działania łagodzące zapaść w gospodarce i ograniczające jego długoterminowe konsekwencje. – Chodzi o poluzowanie polityki fiskalnej, ale wycelowane, skierowane głównie do firm, stabilizujące zatrudnienie – tłumaczył Borowski w zeszłym tygodniu na antenie Parkiet TV. Jak dodał, dobrym rozwiązaniem byłoby umożliwienie firmom ograniczenie czasu pracy pracowników i wypłata przez rząd gospodarstwom domowych rekompensat za utracone dochody.

– Potrzebne są działania, które podtrzymają płynność firm, takie jak wakacje podatkowe, odroczenia płatności składek. Nie można też zapomnieć o pracownikach zatrudnionych na umowach cywilnoprawnych. Powinny im przysługiwać zasiłki dla bezrobotnych i inne świadczenia na czas przerwy w pracy – dodaje Piotr Bartkiewicz, ekonomista z mBanku.

Stopy na drugim planie

Jest już niemal przesądzone, że gospodarcze skutki epidemii będzie próbował łagodzić Narodowy Bank Polski. W piątek wieczorem prezes tej instytucji oświadczył, że będzie rekomendował Radzie Polityki Pieniężnej obniżkę stóp procentowych. Taka decyzja teoretycznie zapaść może już we wtorek, na jednodniowym posiedzeniu RPP.

Pewną przeszkodą może być inflacja, która istotnie przekracza cel NBP (2,5 proc.). W marcu, jak podał w piątek GUS, wyniosła ona 4,7 proc., najwięcej od jesieni 2011 r. Większość ekonomistów sądzi jednak, że epidemia koronawirusa szybko inflację zdławi. – Epidemia już zainicjowała obniżki cen wielu usług, a dodatkową presję w dół na inflację wywrze gwałtowny spadek cen ropy naftowej – tłumaczy Piotr Bielski, ekonomista z Santander Bank Polska.

Obniżka stóp procentowych w ocenie wielu ekonomistów nie jest jednak w obecnej sytuacji priorytetem. Przeciwnie, może mieć negatywne konsekwencje. – Obniżka stóp może potencjalnie zmniejszyć obciążenia przedsiębiorstw z tytułu kredytów, ale to zostanie osiągnięte przez wakacje kredytowe. Jej skutkiem będzie natomiast pogorszenie stabilności finansowej sektora bankowego, co może pozbawić gospodarkę dźwigni, która pozwoliłaby na szybsze ożywienie, gdy pandemia przeminie – tłumaczy „Rzeczpospolitej" Marta Petka-Zagajewska, kierownik zespołu analiz makroekonomicznych z PKO BP. Według niej NBP mógłby natomiast rozważyć zwiększenie dostępu małych i średnich firm do taniego finansowania, za przykład biorąc m.in. prowadzony przez Europejski Bank Centralny program tanich pożyczek dla banków komercyjnych z przeznaczeniem na kredyty dla MŚP. – Pierwsze skrzypce w stabilizowaniu gospodarki powinna odgrywać administracja rządowa – dodaje jednak ekonomistka.

Ważny jest także zdrowy rozsądek.

W „Rzeczpospolitej” otworzyliśmy dostęp do treści dotyczących koronawirusa.

Czytaj więcej www.rp.pl/koronawirus

Stan zagrożenia epidemicznego, który premier Mateusz Morawiecki ogłosił w piątek wieczorem, oznacza m.in. zamknięcie galerii handlowych, ograniczenie działalności lokali gastronomicznych do sprzedaży na wynos, ograniczenie liczebności wszelkich zgromadzeń, a także przywrócenie granic z krajami UE, co utrudni handel międzynarodowy. Na to nakładają się podobne restrykcje wprowadzane za granicą. – Ktokolwiek miał prognozę wzrostu PKB, powinien ją zaktualizować – napisali na Twitterze po wystąpieniu premiera ekonomiści z mBanku.

Pozostało 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Gospodarka
Hiszpania liderem wzrostu w eurolandzie
Gospodarka
Francję czeka duże zaciskanie budżetowego pasa
Gospodarka
Największa gospodarka Europy nie może stanąć na nogi
Gospodarka
Balcerowicz do ministrów: Posłuszeństwo wobec premiera nie jest najważniejsze
Gospodarka
MFW ma trzy scenariusze dla Ukrainy. Jeden optymistyczny, dwa – dużo gorsze