Koronawirus. Recesja w Polsce jest możliwa

Epidemia koronawirusa może obniżyć tempo wzrostu polskiej gospodarki w tym roku do 1 proc. – uważają ekonomiści z Credit Agricole. Czarny scenariusz dopuszcza też dwa kwartały spadku PKB.

Aktualizacja: 01.03.2020 20:39 Publikacja: 01.03.2020 20:00

Koronawirus. Recesja w Polsce jest możliwa

Foto: Bloomberg

Epidemia koronawirusa, która sparaliżowała Chiny, zatacza coraz szersze kręgi. Jak bardzo może to uderzyć w polską gospodarkę? Inwestorzy oczekują najgorszego. W minionym tygodniu WIG20 tąpnął o ponad 15 proc. W swojej ponad 25-letniej historii główny indeks warszawskiej giełdy tylko dwa razy zniżkował szybciej, po raz ostatni jesienią 2008 r., w apogeum globalnego kryzysu finansowego. Także notowania obligacji skarbowych sugerują, że w ocenie inwestorów polską gospodarkę czeka stagnacja (patrz wykres). Różnica między rentownością papierów dziesięcioletnich i dwuletnich, która uchodzi za wskaźnik wyprzedzający koniunktury, zmalała w ubiegłym tygodniu do 0,35 pkt proc. Pomijając sierpień ub.r., poprzednio była tak mała w 2012 r., gdy roczne tempo wzrostu PKB Polski zmalało do zaledwie 0,1 proc.

Czytaj także: Koronawirus zaraża biznes. Widmo recesji nad Wisłą

Zdaniem ekonomistów z Credit Agricole Bank Polska obawy inwestorów są uzasadnione. W ich ocenie w czarnym scenariuszu – czyli pesymistycznym, ale jednak prawdopodobnym – epidemia Covid-19 może obniżyć tempo wzrostu polskiej gospodarki w tym roku do 1 proc. Dla porównania, ich podstawowy scenariusz – należący do ostrożnych – zakłada wzrost PKB o 2,7 proc., po 4,1 proc. w 2019 r. Spowolnienie całorocznego wzrostu do 1 proc. oznaczałoby zaś, że z dużym prawdopodobieństwem doszłoby w Polsce do tzw. technicznej recesji, czyli dwóch z rzędu zniżek PKB kwartał do kwartału.

Czytaj także: Fatalne dane z Chin

Koszty powiązań handlowych

Na potrzeby tych wyliczeń, które „Rz" poznała jako pierwsza, analitycy Credit Agricole przyjęli, że koronawirus uderza w Polską gospodarkę czterema kanałami: zakłóca globalne łańcuchy dostaw w związku z wstrzymaniem produkcji w Państwie Środka, zmniejsza popyt na polskie towary w Chinach i w północnych Włoszech oraz ogranicza eksport wytwarzanych u nas dóbr pośrednich do Niemiec, które borykają się z załamaniem eksportu dóbr finalnych do Chin. Z tych czterech zaburzeń zdecydowanie najbardziej bolesny dla polskiej gospodarki mógłby się okazać pierwszy. Gdyby doszło do całkowitego wstrzymania produkcji w trzech branżach, dla których dostawy dóbr pośrednich z Chin mają największe znaczenie, w skali roku tempo wzrostu PKB Polski obniżyłoby się o 2,3 pkt proc. Te branże to produkcja komputerów, wyrobów elektronicznych i optycznych, produkcja urządzeń elektrycznych oraz produkcja ubrań, tekstyliów i wyrobów ze skóry.

„Całkowite wstrzymanie działalności we wspomnianych trzech branżach przemysłu jest mało prawdopodobne i jest rygorystycznym założeniem, ale (...) zakłócenia w łańcuchu dostaw nie ograniczą się do oddziaływania tylko na branże o największej ekspozycji na Chiny. Inne kategorie przetwórstwa, importujące z Chin nawet niewielką część dóbr pośrednich, również mogą być zmuszone do zawieszenia produkcji z uwagi na to, że akurat te towary mają kluczowe znaczenie w procesie produkcyjnym" – podkreślają polscy ekonomiści Credit Agricole (reakcje na ich raport zamieścimy w jutrzejszym wydaniu - red).

W ich ocenie obecnie „trudno oczekiwać, że taki szok trwałby cały rok – epidemia zostanie najprawdopodobniej opanowana wcześniej, co skróci okres negatywnego oddziaływania wirusa Covid-19 na aktywność gospodarczą w Polsce do ok. pół roku". Zwracają też uwagę, że negatywny wpływ epidemii na polską gospodarkę ograniczały będą takie mechanizmy, jak spadek importu oraz poszukiwanie przez producentów substytutów dla komponentów importowanych z Chin. Gdyby nie to, cztery analizowane szoki obniżyłyby wzrost PKB Polski w 2020 r. o 3,8 pkt proc.

Pewna tylko niepewność

Z drugiej strony ekonomiści z Credit Agricole nie wzięli pod uwagę wielu innych aspektów epidemii, które mogłyby paraliżująco wpłynąć na koniunkturę nad Wisłą. Nie zakładają ani rozprzestrzenienia się wirusa na dużą skalę z Włoch na resztę Europy, ani załamania nastrojów firm i gospodarstw domowych w Polsce, które mogłoby zahamować wzrost inwestycji i konsumpcji. – To jest scenariusz czarny, ale nie najczarniejszy – przyznaje w rozmowie z „Rz" Jakub Borowski, główny ekonomista Credit Agricole Bank w Polsce. Uspokaja jednak, że zakłócenia spowodowane koronawirusem, nawet poważne, będą przejściowe.

Z tego powodu większość ekonomistów wstrzymuje się na razie z rewizjami prognoz dla polskiej gospodarki. – W naszym scenariuszu zakładamy, że epidemia zostanie w miarę szybko opanowana. Wraz z nadejściem wiosny i poprawą pogody rozprzestrzenianie się Covid-19 powinno wyhamować. Epidemiolodzy nie mają wprawdzie co do tego pewności, ale wiele wskazuje na to, że jest to sezonowy wirus – tłumaczył Piotr Bujak, główny ekonomista PKO BP, przedstawiając na początku minionego tygodnia zaktualizowany scenariusz makroekonomiczny dla Polski. Jak dodawał, jeśli te oczekiwania okażą się trafne, to koronawirus obniży tempo wzrostu globalnej gospodarki w I kw., ale w kolejnych dużą część niezrealizowanej w tym czasie produkcji da się odrobić. Ostatecznie ekonomiści z PKO BP obniżyli prognozę wzrostu PKB Polski w 2020 r. minimalnie, z 3,7 do 3,5 proc. (i nie tylko z powodu wirusa z Wuhan, ale też np. wyższej inflacji).

Na nieco większą rewizję zdecydowali się ekonomiści z banku Citi Handlowy. „Biorąc pod uwagę skalę niepewności związanej z rozwojem epidemii, ostateczny wpływ koronawirusa na polską i światową gospodarkę jest trudny do oszacowania. Na razie pojawienie się Covid-19 w Europie skłoniło nas do obniżenia prognozy wzrostu PKB w 2020 roku do 2,8 proc. Bez tego czynnika wzrost zapewne wyniósłby 3–3,5 proc." – napisali Piotr Kalisz i Cezary Chrapek w piątkowym raporcie.

Łańcuchy dostaw potrzebują nowych ogniw

Minister rozwoju Jadwiga Emilewicz zwróciła w piątek uwagę na to, że epidemia koronawirusa to nie tylko zagrożenie, ale też pewna szansa dla Polski. Jak wyjaśniła, na świecie trwają poszukiwania dostawców, którzy mogliby zastąpić tych z Państwa Środka. Polskie firmy mogą więc znaleźć sobie nowe miejsce w globalnych łańcuchach dostaw. – Wiele firm na świecie przemyśli swoją nadmierną zależność od dostaw z Chin. W perspektywie trzech–pięciu lat Polska może na tym skorzystać – przyznaje Piotr Bujak, główny ekonomista PKO BP. – Koronawirus może się okazać bardziej skuteczny niż Donald Trump w ograniczaniu dominującej roli Chin w globalnych łańcucha produkcyjnych – dodaje.

Epidemia koronawirusa, która sparaliżowała Chiny, zatacza coraz szersze kręgi. Jak bardzo może to uderzyć w polską gospodarkę? Inwestorzy oczekują najgorszego. W minionym tygodniu WIG20 tąpnął o ponad 15 proc. W swojej ponad 25-letniej historii główny indeks warszawskiej giełdy tylko dwa razy zniżkował szybciej, po raz ostatni jesienią 2008 r., w apogeum globalnego kryzysu finansowego. Także notowania obligacji skarbowych sugerują, że w ocenie inwestorów polską gospodarkę czeka stagnacja (patrz wykres). Różnica między rentownością papierów dziesięcioletnich i dwuletnich, która uchodzi za wskaźnik wyprzedzający koniunktury, zmalała w ubiegłym tygodniu do 0,35 pkt proc. Pomijając sierpień ub.r., poprzednio była tak mała w 2012 r., gdy roczne tempo wzrostu PKB Polski zmalało do zaledwie 0,1 proc.

Pozostało 87% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Gospodarka
Niepokojący bezruch w inwestycjach nad Wisłą
Gospodarka
Poprawa w konsumpcji powinna nadejść, ale wyzwań nie brakuje
Gospodarka
20 lat Polski w UE. Dostęp do unijnego rynku ważniejszy niż dotacje
Gospodarka
Bez potencjału na wojnę Iranu z Izraelem
Gospodarka
Grecja wyleczyła się z trwającego dekadę kryzysu. Są dowody