Solą w oku Donalda Trupa, ubiegającego się o nominację Partii Republikańskiej w wyborach prezydenckich w USA w 2016 - są Chiny. Tam produkuje się rzeczy, które kiedyś były Made in America. Kiedyś Chiny kupowały ze Stanów dużo więcej rzeczy, niż sprzedawały. Teraz jest na odwrót. I to zdaniem Trumpa trzeba koniecznie zmienić.
Donald Trump już wie jak temu zaradzić: trzeba wprowadzić cła na chińskie produkty i to wysokie cła, bo aż 45-procentowe. Chodzi o to, by chińskie produkty były droższe i nie stanowiły konkurencji dla amerykańskich. Rodzime firmy mają wyższe koszty produkcji, ponieważ więcej płacą swoim pracownikom i nie są w stanie sprostać chińskim firmom, korzystającym z "taniej siły roboczej" - uważa Trump.
To zaboli Amerykanów
Ten pomysł, jak zauważają amerykańskie media, może mieć dość bolesny skutek uboczny: drastyczną podwyżkę wielu towarów, m.in. wszystkich elektronicznych gadżetów w USA, a to dość boleśnie uderzy po kieszeni amerykańskich konsumentów.
Co roku Chiny sprzedają do USA towary o wartości około 500 mld dolarów - 1/4 całego amerykańskiego importu. Wśród eksportowanych z Chin towarów są m.in. iPhony, telewizory, ubrania, meble, zabawki i mnóstwo innych rzeczy. Wprowadzenie 45-procentowego cła na towary chińskie zachęciłoby m.in. Wietnam, Meksyk czy Bangladesz do silniejszej ekspansji na amerykańskim rynku. Wątpliwe jednak, by amerykańscy producenci zyskali na tym cle - tak jak obiecuje Donald Trump.
- Wprowadzenie cła zawsze odbija się na konsumencie - tłumaczy Adam Ozimek z Moody's Analytics. Ludzie będą mniej kupować. Wyższe ceny i mniejsza skłonność do zakupów, to według analityka będzie najpoważniejszy efekt tego hipotetycznego cła.