Nie, to byłaby właściwa decyzja. Trudno opowiadać się za podwyżkami stóp, gdy wzrost gospodarczy wyraźnie hamuje, zagraniczne banki centralne łagodzą politykę pieniężną, a wzrost inflacji jest prawdopodobnie przejściowy. Większość prognoz sugeruje, że w II połowie 2020 r., a już na pewno w 2021, inflacja znów będzie w pobliżu celu NBP. Podwyższanie stóp w takich okolicznościach nie byłoby ostrożnym zachowaniem, którego oczekuje się od banków centralnych.
O tym, czy wzrost inflacji jest przejściowy, RPP dowie się, gdy będzie za późno na reakcję. Co mogłoby świadczyć o tym, że inflacja się utrwala?
Jeśli oczekiwania inflacyjne zaczną się nasilać, a to przełoży się na szybszy wzrost płac, to mógłby to być argument na rzecz podwyżki stóp. Ale to jest scenariusz mało prawdopodobny. Wzrost PKB w 2018 r. był w okolicy 5 proc., a w tym roku będzie w okolicy 3 proc. Mamy więc do czynienia z silnym spowolnieniem gospodarczym, które – z opóźnieniem kilku kwartałów – będzie osłabiało presję na wzrost cen. W II połowie roku inflacja sama z siebie, bez podwyżek stóp, powinna się już obniżać. Z punktu widzenia RPP kluczowy będzie II kwartał br. Jeśli wtedy inflacja nie obniży się wobec I kwartału, będzie to oznaczało, że działają siły, które mogą na długo utrzymać inflację powyżej celu NBP. Wtedy RPP powinna się zastanawiać nad podwyżkami.
A czy przyspieszenie inflacji może negatywnie wpłynąć na tempo wzrostu gospodarczego? Z jednej strony ujemne realne stopy procentowe mogą ograniczać skłonność gospodarstw domowych do oszczędzania, pobudzając konsumpcję. Ale z drugiej strony inflacja może spowolnić realny wzrost dochodów. Jaka będzie wypadkowa?
Wzrost niektórych cen, np. prądu, wpływa na zachowania konsumentów podobnie jak podatki: obniża ich dochód do dyspozycji i negatywnie wpływa na konsumpcję. W tym sensie przyspieszenie inflacji jest potencjalnym zagrożeniem dla dynamiki konsumpcji. Bez tego czynnika realne wydatki konsumpcyjne w 2020 r. powinny rosnąć w tempie ponad 4 proc. rok do roku. Wzrost wynagrodzeń będzie prawdopodobnie zbliżony do ubiegłorocznego, bo duża podwyżka płacy minimalnej zneutralizuje wpływ spowolnienia gospodarczego. Do tego mocno wzrosną dochody gospodarstw domowych z tytułu obniżki PIT i transferów socjalnych. Obecnie wygląda na to, że inflacja średnio w 2020 r. będzie o 0,4 pkt proc. wyższa, niż dotąd sądziliśmy. Nawet gdyby założyć, że o tyle samo zwolni wzrost konsumpcji, to wciąż powinien być niewiele poniżej 4 proc. Ale to nie jest rozsądne założenie.
A nie jest tak, że wzrost inflacji może skłonić konsumentów do zaciskania pasa?