– Rynek akcji odetchnie z ulgą, jeśli Trump zostanie wybrany – twierdzi miliarder Howard Marks, współzałożyciel funduszu Oaktree Capital Management. I nie jest w tej opinii odosobniony. Trumpa można różnie oceniać, ale jego rządy okazały się na razie dobre dla amerykańskich giełd. Przyniosły one m.in. ponad 100 rekordowych zamknięć indeksu Dow Jones Industrial, a także reformę podatkową, na której skorzystali inwestorzy giełdowi.

Co prawda sondaże nie wróżyły w 2019 r. Trumpowi reelekcji, ale zaczęły znacząco się poprawiać po rozpoczęciu dochodzenia w sprawie impeachmentu prezydenta. Próba odwołania go z Białego Domu zmobilizowała jego potencjalny elektorat. Trump ma szansę na reelekcję, o ile USA uda się w 2020 r. uniknąć recesji. A obecnie wygląda na to, że ten warunek zostanie spełniony. „Obecnie wygląda na to, że gospodarka USA będzie sprzyjać wysiłkom mającym na celu reelekcję Trumpa. Nie byłbym zaskoczony, gdyby S&P 500 sięgnął 3400 pkt lub nawet 3500 pkt do dnia wyborów" – pisze Ivan Martchev, strateg z firmy Navellier and Associates.

Na korzyść Trumpa działa również to, że demokraci jeszcze są dalecy od wyłonienia silnego kandydata, który mógłby się z nim zmierzyć. W gronie kandydatów walczących o nominację Partii Demokratycznej największą niechęć wywołuje wśród inwestorów senator Bernie Sanders oraz senator Elizabeth Warren. Sanders zapowiedział, że zakaże spółkom dokonywania skupu akcji własnych, jeśli nie będą płaciły płacy minimalnej wynoszącej co najmniej 15 dol. za 1 godzinę. Warren chce mocno podwyższyć podatki bogatym. – Jeśli Bernie Sanders zostanie prezydentem, to spodziewam się, że ceny akcji będą o 30–40 proc. niższe – powiedział w rozmowie z CNBC Stanley Druckenmiller, założyciel funduszu Duquesne Capital.

Dużo mniej emocji budzą bardziej umiarkowani kandydaci, tacy jak Joe Biden czy Pete Buttiegieg. Nie mówiąc już o Michaelu Bloombergu, miliarderze dysponującym majątkiem wartym 58 mld dol. W czasie, gdy popularni politycy Partii Demokratycznej snują plany wzrostu wydatków fiskalnych i większego obłożenia podatkami bogatych, Bloomberg deklaruje się jako fiskalny konserwatysta.

– Myślę, że prezydent będzie bardzo zagrożony przez takiego kandydata jak Michael Bloomberg. On jest nowojorczykiem. Jest w stanie oprzeć się prześladowaniu przez prezydenta. Ma majątek prawdopodobnie ośmiokrotnie większy od prezydenta. Może wydać fortunę, broniąc się i zamieszczając reklamy w całym kraju. I jeśli Michael Bloomberg zdobędzie nominację, to jest dla mnie jasne, że pokona Trumpa – stwierdził w rozmowie z CNN Anthony Scaramucci, były dyrektor ds. komunikacji w Białym Domu za czasów Trumpa. Słabością Bloomberga jest jednak to, że jest on trudny do zaakceptowania przez sporą część elektoratu demokratów, który w ostatnich latach mocno przesunął się na lewo (a szczególnie jego młoda część).