www.palkiewicz.com

Kiedy odwiedziłem Angkor w połowie lat 70, jeszcze w czasach Czerwonych Khmerów, nie było tutaj ani jednego obcokrajowca - i tak było jeszcze przez kolejnych 10 lat. Tymczasem w ubiegłym roku Angkor odwiedziło prawie 3 miliony turystów - stał się on największą atrakcją turystyczną Azji Południowo- Wschodniej. Do tego stopnia, że, jak zauważają konserwatorzy, taka horda może zadeptać to, co jeszcze niedawno wyglądało na wieczne.

Pełen przepychu Angkor dominował między IX i XIII wiekiem w tej części Azji i jaśniał blaskiem dorównywającym świetności Babilonu. W aglomeracji dwukrotnie większej od obszaru Warszawy, rozsianych jest dziesiątki sanktuariów, buddyjskich klasztorów, ruiny pałaców królewskich i mauzoleów ogromnych niczym góry, które emanują tragiczne i odwieczne dostojeństwo. W pierwszych dwóch wiekach drugiego tysiąclecia imperium było prawdopodobnie najbardziej rozwiniętą cywilizacją na świecie. Żyło tu około 800 tysięcy ludzi, podczas gdy, na przykład, w Krakowie zaledwie kilkanaście tysięcy. Dobrobyt kraju związany był z handlem jedwabiem, kością słoniową, przyprawami i wzbudzającym podziw systemem irygacyjnym zapewniającym obfitość zbioru ryżu.

Świetność imperium trwała zaledwie cztery wieki, czyli tyle, co szczytowa cywilizacja Inków. Upadło wskutek długotrwałych i kosztownych wojen. Khmerzy stracili kontrolę nad znakomitym systemem wodnym, zabrakło żywności. Ostateczny cios zadali miastu Tajowie, którzy zdobyli i złupili Angkor w 1431 roku. Wspaniała niegdyś, tętniąca życiem stolica została porzucona, z wolna popadła w ruinę i szybko została  pochłonięta przez tropikalną dżunglę. Świątynie pokryły się grubym kobiercem roślin, w bezcennych budowlach zadomowiły się dzikie zwierzęta i ówcześni zapomnieli o jej istnieniu. Dopiero w 1861 r. odkrył ją francuski eksplorator Henri Mouhot. Świat nie miał jednak możliwości poznania wyjątkowej wartości skarbów kultury, pogrążonych w głębokiej niepamięci. Nie pozwalały na to burzliwe losy Kambodży, konflikty wewnętrzne, holokaust Pol Pota, inwazja wietnamska czy pola minowe.

Stopniowo miasto odradzało się, Khmerzy wracali tu, aby zapalić wotywne świece i modlić się. W Angkor ponownie zaczęło bić serce przywracając więź z przeszłością.

Na podstawie książki Jacka Pałkiewicza „Pasja życia” (Wyd. Zysk i S-ka)