Jest pole do współpracy giełd regionu

Petr Koblic: giełdy są obciążone nadmiernymi regulacjami, ale ten problem dotyczy nie tylko ich

Publikacja: 04.09.2019 21:30

Gościem Grzegorza Siemionczyka był Petr Koblic, prezes praskiej giełdy papierów wartościowych i zara

Gościem Grzegorza Siemionczyka był Petr Koblic, prezes praskiej giełdy papierów wartościowych i zarazem szef FESE, czyli Federacji Europejskich Giełd Papierów Wartościowych.

Foto: materiały prasowe

Giełdy papierów wartościowych z całego świata zmagają się obecnie ze spadającą liczbą ofert publicznych i zmniejszającymi się obrotami. Wygląda na to, że w pewnym sensie wychodzą one z mody. Z drugiej strony rośnie jednak popularność crowdfundingu, private equity, venture capital i wszystkich niepublicznych aktywów. Jak pańska giełda sobie z tym wszystkim radzi?

Prawdopodobnie raczej powinienem powiedzieć, jak powinny sobie z tym radzić giełdy, gdyż nasza giełda nie robi niczego innego niż inne parkiety. Opisał pan to wszystko perfekcyjnie. Może nieco nie zgodziłbym się w kwestii crowdfundingu, który jest naprawdę malutką częścią rynku. Jest raczej problem z private equity. Te fundusze ściągają spółki z giełd. Mamy do czynienia z dużą, sejsmiczną zmianą w zarządzaniu aktywami – odejściem od portfeli aktywnych ku pasywnym, takim jak fundusze ETF koncentrujące się na spółkach blue chips. To sprawia, że średnie i małe spółki pozostają poza uwagą inwestorów. To są duże problemy. Widzieliśmy te zmiany w ciągu ostatnich dwóch, trzech lat, ale delistingi trwają już od kilku lat. Musimy więc jako branża podjąć śmiałe działania. Musimy rozmawiać z regulatorami, jak reagować na te trendy.

Czy powiedziałby pan, że giełdy papierów wartościowych są objęte nadmiernymi regulacjami?

Oczywiście, giełdy papierów wartościowych są nadmiernie regulowane, ale nie tylko one. Np. dyrektywa MIFiD II przyniosła nadmierne regulacje dla branży, a szczególnie dla handlu akcjami przez inwestorów indywidualnych. Handel akcjami przez inwestorów indywidualnych stał się najtrudniejszy od 20 lat. Prawdopodobnie powinniśmy nieco poluzować regulacje. To jeden z największych problemów.

Jaka pana zdaniem jest przestrzeń dla kooperacji pomiędzy giełdami Europy Środkowo-Wschodniej. Czy widzi pan jakąkolwiek przestrzeń dla współpracy?

Oj tak, ona istnieje. Rozmawialiśmy ze sobą przez wiele lat, stworzone zostały już pewne grupy, mamy pewne synergie systemów z kilkoma giełdami, pomiędzy Pragą, Wiedniem, Budapesztem, Zagrzebiem, Słowenią... Są więc pewne punkty, w których możemy współpracować, i wierzę, że możemy zrobić jeszcze więcej. Niestety wciąż jesteśmy oceniani przez niektóre firmy tworzące indeksy jako region zaliczający się do rynków wschodzących. Jesteśmy częścią zjednoczonej Europy, więc dlaczego miałyby być takie granice w Europie? Wspólnie możemy jednak osiągnąć sytuację, w której będzie więcej zainteresowania międzynarodowych inwestorów naszym regionem.

Co mówi nam historia grupy giełdowej zbudowanej wokół giełdy wiedeńskiej. Giełda praska jest jej częścią, a giełdy w Budapeszcie i Słowenii również należały do tej grupy. Wiedeń sprzedał w ostatnich kilku latach w nich udziały. Czy to nie sugeruje, że synergie pomiędzy tymi giełdami nie są tak wspaniałe jak sądzono?

Mogę powiedzieć, że nie są one większe niż początkowo sądzono. Niektórzy ludzie mogli marzyć o większych synergiach, ale mamy przecież do czynienia ze stosunkowo małymi rynkami, na których ludzie posługują się różnymi językami, jest tam różne otoczenie prawne... Można znaleźć synergie po stronie systemowej, można wspólnie sprzedawać dane, można wspólnie tworzyć indeksy, można tworzyć księgi zamówień... To można robić razem. Jeśli jednak rozmawia się z emitentami, negocjuje z nimi i inwestorami indywidualnymi, to musi być robione lokalnie.

A co ze wspólnym indeksem największych spółek?

Mogę powiedzieć, że są już z pewnością wspólne indeksy, ale jakiś wspólny indeks tworzony przez giełdy byłby pomocny w tej sytuacji. HK

Giełdy papierów wartościowych z całego świata zmagają się obecnie ze spadającą liczbą ofert publicznych i zmniejszającymi się obrotami. Wygląda na to, że w pewnym sensie wychodzą one z mody. Z drugiej strony rośnie jednak popularność crowdfundingu, private equity, venture capital i wszystkich niepublicznych aktywów. Jak pańska giełda sobie z tym wszystkim radzi?

Prawdopodobnie raczej powinienem powiedzieć, jak powinny sobie z tym radzić giełdy, gdyż nasza giełda nie robi niczego innego niż inne parkiety. Opisał pan to wszystko perfekcyjnie. Może nieco nie zgodziłbym się w kwestii crowdfundingu, który jest naprawdę malutką częścią rynku. Jest raczej problem z private equity. Te fundusze ściągają spółki z giełd. Mamy do czynienia z dużą, sejsmiczną zmianą w zarządzaniu aktywami – odejściem od portfeli aktywnych ku pasywnym, takim jak fundusze ETF koncentrujące się na spółkach blue chips. To sprawia, że średnie i małe spółki pozostają poza uwagą inwestorów. To są duże problemy. Widzieliśmy te zmiany w ciągu ostatnich dwóch, trzech lat, ale delistingi trwają już od kilku lat. Musimy więc jako branża podjąć śmiałe działania. Musimy rozmawiać z regulatorami, jak reagować na te trendy.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Materiał partnera
Smart city to również elektromobilność
ROZMOWA
Ponichtera: Innowacje w centrach danych dla zrównoważonego rozwoju
Interview
Ponichtera: Innovation in data centres for sustainable development
Studio „Rzeczpospolitej”
Białkowski: Zdrowa Firma to wsparcie dla pracodawców w pozyskaniu i utrzymaniu najlepszych pracowników
ROZMOWA
Jamiołkowski: Szczególny moment transformacji branży tytoniowej