Roszczenie to przysługuje wierzycielowi bez konieczności wykazywania, że poniósł jakieś koszty na odzyskiwanie należności. I powstaje po upływie terminu ustalonego w umowie. Tak uznał w piątek Sąd Najwyższy.
Bacik na kontrahenta
Taką formę swego rodzaju odszkodowania dodano dwa lata temu w art. 10 ustawy z 8 marca 2013 r. o terminach zapłaty w transakcjach handlowych, implementując unijną dyrektywy (2011/7/UE) w sprawie zwalczania opóźnień w płatnościach. Zgodnie z tym przepisem wierzycielowi: dostawy towaru czy usługi, należny się ryczałtowa rekompensata, odpowiadająca równowartości 40 euro, za koszty odzyskiwania należności, już od chwili nabycia uprawnienia do odsetek, czyli od przekroczenia dnia, w którym zapłata zgodnie z umową (czasem ustawą) miała być dokonana. Gdyby koszty dochodzenia należności: pisma wezwania, obsługa prawna itd., okazały się wyższe, wierzycielowi przysługuje zwrot tych kosztów w pełnej wysokości, tyle że pomniejszonych o te 40 euro.
Nowe narzędzie, które można stosować do umów z wyłącznym udziałem przedsiębiorców lub wykonujących wolne zawody, jak wskazują sędziowie, bardzo się przyjęło.Może ze względu na jego prostotę.
Skorzystało z niego także jedno z nadleśnictw, domagając się 1 tys. zł, tj. równowartości ryczałtu od każdej z siedmiu faktur za kilkudniowe opóźnienie w uregulowaniu faktur za dostawę drewna.Każda faktura dotyczyła przywiezionej ciężarówki drewna.
Należy się nawet bez szkody
Rozpatrując tę sprawę rzeszowski Sąd Okręgowy zapytał Sąd Najwyższy, czy dostawca towaru (usługi) ma prawo do tego ryczałtu, mimo że nie poniósł żadnych kosztów odzyskania należności, czy też może powinien je wykazać.