Określenie ilości oraz jakości tych dokumentów ma pierwszorzędne znaczenie dla dalszego przebiegu płatności i zabezpieczenia interesów obu stron. Z punktu widzenia eksportera muszą to być takie dokumenty, które będzie on w stanie zdobyć w okresie ważności akredytywy.
Pułapki i haczyki
Wydaje się, że najbardziej dopasowane do istoty akredytywy są warunki dostaw bazujące lub zbliżone do formuł typu CFR, CIF, CPT i CIP. Dlaczego? Ponieważ w ich przypadku gestię transportową posiada sprzedający, a zatem to on negocjuje warunki umowy, w tym załadunku. Może więc tak ustalić te elementy, aby bez obaw zmieścić się w terminie ważności akredytywy (bank zawsze otwiera akredytywę, czyli daje swoje zobowiązanie, na pewien z góry ustalony czas. Po jego upływie akredytywa automatycznie wygasa), w tym w okresie wskazującym po jakim czasie od załadunku dokumenty powinny być prezentowane. Tymczasem wyobraźmy sobie, że warunki dostawy zostały określone jako FOB, a eksporter jako dowód nadania ma przedstawić konosament. Zadanie wydaje się proste. Jednak nie będzie on mógł dokonać fizycznego załadunku, a tym samym uzyskać wskazanego listu przewozowego, jeżeli jego kontrahent będzie zwlekał z wyborem przewoźnika. Takie samo ryzyko występuje przy dostawie na warunkach FCA lub analogicznych do tej formuły.
Podobnie, jeżeli w warunkach akredytywy zostanie wskazane, że konosament ma zawierać informację o opłaconym frachcie (klauzula freight prepaid). A co, jeżeli okaże się, że kontrahent wskazał wprawdzie właściwego armatora i statek, ale nie opłacił z góry kosztów frachtu? W takim wypadku kapitan wyda konosament z klauzulą freight collect, a taki dokument będzie niezgodny z warunkami akredytywy. Ta sama uwaga może dotyczyć innych np. samochodowych, kolejowych lub lotniczych listów przewozowych, gdzie też istnieje możliwość umieszczenia informacji o tym, czy opłaty zostały pokryte z góry, czy też nie. Jeżeli gestię transportową posiada kupujący, to eksporter nie powinien godzić się na umieszczenie warunku mówiącego o opłaconych z góry kosztach transportu.
Innym przykładem, pokazującym ryzyko niewłaściwego redagowania warunków, może być wymóg przedstawienia dokumentów wystawianych przez instytucje rzeczoznawczo-kontrolne. W przypadku dostaw na warunkach CFR/CIP lub analogicznych można sobie wyobrazić, że taka kontrola dokonywana jest w miejscu załadunku. Jednak wprowadzenie wymogu uzyskania dokumentu potwierdzającego kontrolę w porcie docelowym będzie już stało w sprzeczności z duchem dostaw realizowanych według wskazanej bazy. W końcu eksporter odpowiada za towar do załadunku, a nie w miejscu docelowym (w praktyce może nawet powstać problem, jak eksporter miałby zlecić przeprowadzenie takiej kontroli w obcym dla siebie porcie, szczególnie wówczas gdy z dokumentów wynikałoby, że to importer jest dysponentem towaru).
Odmienna byłaby sytuacja, w której dostawa byłaby realizowana według warunków typu DAP. W takim wypadku importer (jego bank) mógłby uznać, że sam list przewozowy to za mało. Przykładowo konosament będzie potwierdzał, że towar został załadowany na statek. Ale przecież w tym scenariuszu liczy się także to, czy towar bezpiecznie, w dobrym stanie i w ustalonym terminie dotarł do miejsca przeznaczenia. Wydaje się więc racjonalne, że importer (który nawet nie ubezpiecza w takim przypadku towaru, ponieważ nie ponosi ryzyka) chciałby zobaczyć dokument, który potwierdzałby taki stan rzeczy.