Firmy budowlane nie mogą narzekać na brak pracy. Hossie w budownictwie towarzyszy wzrost kosztów budowy. Brakuje również rąk do pracy. W wypadku wielu dużych inwestycji to spory problem. Kontrakty, które zawierane były z inwestorami, opiewają bowiem na niższe kwoty, które nie uwzględniały np. wzrostu cen materiałów budowlanych. Dlatego teraz firmy budowlane próbują renegocjować umowy. Inwestorzy nie zawsze się na to godzą. Dochodzi więc do sporów.
Realizując określone projekty, firmy budowlane mogą się domagać w sądzie podwyższenia wynagrodzenia w związku z nadzwyczajnym wzrostem cen i kosztów na podstawie kodeksu cywilnego. Wymaga to jednak udowodnienia, że poniosło się na skutek wzrostu tych cen straty przy realizacji kontraktu.
Problem jest przede wszystkim dotkliwy dla wykonawców realizujących inwestycje
w ramach zamówień publicznych. Inwestorzy publiczni boją się, że wykonująca ich projekt firma pójdzie do sądu. Podejmują więc próby wyłączania w specyfikacjach przetargowych zastosowania przepisów k.c. Problem ten dotyczy przede wszystkim inwestycji drogowych.
Na krzywdzące przedsiębiorców rozwiązania nie godzi się Krajowa Izba Odwoławcza. Jej zdaniem wyłączenie art. 357(1) i art. 632 § 2 k.c. w umowach o zamówienie publiczne jest niedopuszczalne, ponieważ powodowałoby przerzucenie na wykonawców ryzyka wystąpienia nadzwyczajnych i nieprzewidywalnych zmian o charakterze ekonomicznym (w tym cen i kosztów) po zawarciu kontraktu. Skoro coś trudno przewidzieć, to i trudno wycenić, i zdaniem KIO nie da się tego zawrzeć w ofertach. Izba zwraca jednak uwagę, że umów należy dotrzymywać.