W lipcu tego roku w Czechach weszła w życie ustawa o rejestrze umów, która ustanawia wymóg rejestracji umów wykorzystujących środki publiczne powyżej 50 tys. koron (tj. ok. 8 tys. zł ) w terminie trzech miesięcy od ich zawarcia. Nie będą rejestrowane umowy ze sfery bezpieczeństwa państwowego.
Wśród polskich prawników zajmujących się prawem gospodarczym nie brak entuzjastów, ale też sceptyków wprowadzenia podobnego rejestru w naszym kraju.
– W świetle rządowych planów wielkich inwestycji państwowych, jak też wsparcia dla przedsiębiorców, warto także w Polsce rozważyć takie rozwiązanie antykorupcyjne. Jest bowiem prostym narzędziem sprzyjającym transparentności wykorzystania środków publicznych – wskazuje Michał Gruca, adwokat współpracujący z warszawskim biurem kancelarii Schoenherr.
Czemu nie
– Informacje o istotnych umowach publikują przecież spółki publiczne, to czemu nie mają ich publikować podmioty wykorzystujące środki publiczne – mówi prof. Aleksander Chłopecki z Uniwersytetu Warszawskiego. – Oczywiście celowe byłoby ujawnianie podstawowych informacji, a nie treści całych umów. Umowy mogą bowiem zawierać tajemnice handlowe, a w pewnych przypadkach państwowe. Kwestia uzależnienia ważności od wpisu do rejestru jest kontrowersyjna, ale stopień tej kontrowersyjności zależy od szczegółowych regulacji – dodaje.
– Jawność umów dotyczących wydatkowania publicznych pieniędzy powinna być możliwie najszersza i pełna – przekonuje Piotr Zimmerman, radca prawny. – Popieram ideę wprowadzenia takiego rejestru. W zakresie dysponowania środkami publicznymi nie ma bowiem żadnych powodów, aby chronić tajemnice handlowe stron.