Przejedzone oszczędności
Dłużnik potrzebuje specjalistów, którzy pomogą usprawnić zarządzanie i oszczędzić na kosztach ogólnego zarządu – znów potrzebna gotówka. Firma musi się bronić przed egzekucjami – do czego konieczne jest wsparcie prawników-specjalistów – konieczna gotówka. Z każdego kąta wygląda zapotrzebowanie na pieniądze. Skąd zaś te pieniądze brać, skoro firma ledwo przędzie, a wszystkie wskaźniki ma na czerwonym? Czasami się zdarza, że firmy mają środki zaoszczędzone na czarną godzinę, ale polskie restrukturyzacje rozpoczynają się już najczęściej wtedy, kiedy oszczędności zostały przejedzone w trakcie prób samodzielniej poprawy kondycji firmy (indywidualne negocjacje z wierzycielami, samodzielne plany restrukturyzacyjne bez udziału sądu etc.) To polska specjalność, że sięgamy po oficjalne narzędzia dopiero, kiedy wykorzystamy wszystkie inne sposoby ratunku i niestety robimy to wówczas za późno. Czasami jeszcze wspólnicy są gotowi wesprzeć swoją firmę pożyczkami, wówczas na horyzoncie widać promyki słońca. Co zaś, gdy firma i jej grupa kapitałowa nie ma już czym się zasilać? Wówczas pozostaje finansowanie zewnętrze. W praktyce sprowadza się to do szukania wsparcia banków, inwestorów branżowych (np. konkurentów, którzy odkupią zakład) oraz inwestorów finansowych prywatnych (np. fundusze inwestycyjne wysokiego ryzyka).
Wsparcie dla dawców kapitału
Co zaś takich potencjalnych dawców kapitału ma zachęcać do wsparcia firmy w restrukturyzacji? Ustawodawca wierząc w rynek i jego twórczy wpływ poumieszczał w przepisach różne zachęty. Choćby art. 162 ust. 2 p.r., który pozwala traktować korzystniej w ramach warunków restrukturyzacji tych wierzycieli, którzy po otwarciu postępowania restrukturyzacyjnego udzielili lub udzielą finansowania procesu restrukturyzacji. Prawo upadłościowe (w art. 342 ust. 1 pkt 1) nakazuje traktować finansowanie udzielone w ramach układu z pierwszeństwem przed ogółem wierzycieli, czyli jeżeli restrukturyzacja nie powiedzie się, to udzielający finansowania ma większe szanse na odzyskanie wpłaconych kwot w upadłości, która po nieudanej restrukturyzacji następuje. Wszystko to są dosyć silne ustępstwa w stronę potencjalnych dawców kapitału na potrzeby restrukturyzacji.
Niestety teoria rozmija się z praktyką. Nikt nie chce udzielać finansowania restrukturyzowanym podmiotom. Banki odwracają się jako pierwsze. Co bardziej prodłużnicze (w końcu obecny dłużnik to często ich wieloletni klient, dzięki któremu zarobiły mnóstwo pieniędzy) uczestniczą w restrukturyzacji i pomagają w ten sposób, że zgadzają się na wstrzymanie egzekucji czy na zawarcie umów typu standstill. I to jest kres ich aktywności. Nie ma mowy o dodatkowym finansowaniu, bowiem restrukturyzowany dłużnik po prostu nie spełnia kryteriów udzielenia finansowania a te muszą być uniwersalne dla wszystkich klientów. Jeżeli zatem nie bank, to kto?
Wysokie ryzyko porażki
Na polskim rynku pojawiają się stopniowo podmioty, które reklamują się jako wspierające finansowo procesy restrukturyzacji: domy maklerskie, fundusze inwestycyjne etc. Problem polega jednak na tym, że restrukturyzacja to wysokie ryzyko porażki a zatem finansowanie udzielane dłużnikom w kłopotach najczęściej obwarowane jest absurdalnie wysokimi wymogami dot. dodatkowych zabezpieczeń oraz nierzadko lichwiarskimi stopami zwrotu. Wysokie ryzyko musi być odzwierciedlone w wysokim oprocentowaniu takiego finansowania, to naturalne z punktu widzenia inwestorów. Niestety jednocześnie zupełnie nierealne z punktu widzenia dłużnika (który restrukturyzując się nie może pieniędzy przeznaczonych dla wierzycieli tak po prostu oddać instytucji finansowej). Skutek jest taki, że podmioty finansowe przedstawiają swoje warunki a dłużnicy krztuszą się kawą przy ich lekturze i do żadnego finansowania nie dochodzi. Zostają jeszcze inwestorzy niefinansowi, a zatem współpracujące z dłużnikiem spółki lub jego konkurenci, którzy w zamian za wsparcie restrukturyzacji otrzymują znaczące (najczęściej kontrolne) udziały w kapitale zakładowym i przejmują kontrolę nad uratowanym dłużnikiem. Niestety z punktu widzenia konkurentów taniej niż ratować zakład jest poczekać na jego upadłość i odkupić go za znacząco niższą kwotę (np. za pomocą nowości w polskim prawie: przygotowanej likwidacji czyli prepacku) albo po prostu poczekać aż konkurent zniknie z rynku. Podmioty współpracujące z kolei rzadko kiedy dysponują stosownymi środkami i pomimo ogromnych chęci pomocy dłużnikowi, nie potrafią zaoferować finansowania na wystarczającym poziomie. Jeżeli więc spółka nie ma bogatych właścicieli, którzy po prostu sami dosypią pieniędzy do przedsiębiorstwa, zewnętrzne finansowanie, tak szumnie opisywane w ustawie i tak niezbędne w toku restrukturyzacji staje się fikcją.
Co więc można poradzić skoro rynek nie chce finansować restrukturyzacji? Można albo narzucić rynkowi obowiązek finansowania na łagodniejszych dla dłużników zasadach (co wymaga ingerencji państwa w mechanizmy wolnego rynku i nie wydaje się realne) albo skorzystać z pozycji państwa i państwowych podmiotów (w tym np. banków), które takiego finansowania dla dobra społecznego mogłyby udzielić. Należy podkreślić, że restrukturyzacja a zatem uratowanie działającego podmiotu jest korzystne dla polskiej gospodarki, czyli także dla obywateli i dla państwa polskiego. Ustawodawstwo unijne przewiduje wyjątki od zakazu stosowania pomocy publicznej i z racjonalnego punktu widzenia wspieranie restrukturyzacji polskich firm – pracodawców i podatników, generatorów PKB za takie wyjątki mogłoby zostać zakwalifikowane.
Są niewykorzystane instrumenty
Co ciekawe, nie trzeba ani reformować żadnych istniejących już podmiotów ani tworzyć nowych. Polska gospodarka ma już kilka instytucji, które w ramach swojej podstawowej działalności mają wsparcie finansowe restrukturyzacji przedsiębiorstw. Są to Polski Fundusz Rozwoju (w ramach grupy którego jest także Polska Agencja Rozwoju Przedsiębiorczości), Agencja Rozwoju Przemysłu S.A. Wszystkie te podmioty w opisach swojej działalności mają finansowanie restrukturyzacji. Choć każdy z podmiotów podchodzi do tematu trochę inaczej i ma własne warunki brzegowe, wszystkie są zdolne, posiadają środki i wiedzę do wsparcia finansowego polskich firm w restrukturyzacji. Wszystkie one mogłyby aktywnie działać na rzecz wspierania polskich restrukturyzacji, a zatem mogłyby przyczynić się do większego stopnia zaspokojenia wierzycieli oraz ratowania polskich przedsiębiorstw. Środki przez nie wydatkowane mogłyby zasilić polską gospodarkę przez pomoc w krytycznym momencie restrukturyzacji. Oczywiście nie za darmo, takie finansowanie nie powinno być dobroczynnością a długiem z obowiązkiem zwrotu (lub wykupienia obligacji czy odkupu akcji), kiedy już staną na nogach. Po prostu kalkulując koszty finansowania państwo może sobie pozwolić na mniejszą premię za ryzyko oraz dłuższe terminy spłat, samemu niewiele tracąc – może zaakceptować warunki, których podmioty komercyjne, nastawione na czysty zysk i dużo mniejsze i mniej stabilne nie zaakceptują. Nie chodzi o powrót do etatyzmu czy gospodarki sterowanej, ale o instrumenty, które już dawno z powodzeniem wykorzystywane są w całej Unii np. w rolnictwie czy przetwórstwie oraz w bankowości.