Tak wynika z uzasadnienia wyroku Sądu Okręgowego w Olsztynie w sprawie o zwrot ceny i innych kosztów, jakie pewien pechowiec poniósł z tytułu zakupu auta, które – jak się okazało – w ogóle nie powinno być dopuszczone do ruchu.
Okazja z Allegro
Janusz B. znalazł na Allegro ofertę sprzedaży seata z 2012 r. Samochód należał do małżonków Z., ale jego sprzedażą zajmował się ich syn Marek Z., który był głównym użytkownikiem tego auta. W rozmowie telefonicznej przyznał, że samochód brał udział w kolizji drogowej i nie wszystkie uszkodzenia zostały po niej naprawione. Przesłał Januszowi B. zdjęcie obrazujące otarcie prawego boku przez inny pojazd. Informował również, że w aucie zamontowano instalację gazową, która rewelacyjnie się sprawuje, choć nie została jeszcze zarejestrowana. Według zapewnień Marka Z. auto miało być bezwypadkowe, sprawne technicznie i nie wymagało żadnych napraw.
Czytaj także: Zaliczanie w koszty pełnej wartości zakupu auta w 2019 r.
Po jeszcze kilku rozmowach telefonicznych Janusz B. pojechał ze znajomym obejrzeć pojazd. Seat stał w warsztacie Marka Z., który prowadzi działalność gospodarczą jako mechanik samochodowy. Pokazał on klientowi podwozie pojazdu, podłączył go do komputera przy zgaszonym silniku w celu sprawdzenia błędów. Komputer niczego podejrzanego nie wykazał. Podczas jazdy testowej Marek Z. poinformował klienta, że w związku z kolizją ucierpiał błotnik, przednie prawe drzwi i słupek. Doradził też jak należy zarejestrować instalację gazową.
Janusz B. dostrzegł, że drzwi i błotnik były niefachowo lakierowane, zauważył rysy. Wynegocjował obniżenie ceny z 38 tys. zł do 34 tys. 500 zł ze względu na usterki lampy, reflektorów przednich, a także brak znaczka seat. Na okoliczność zawartej ustnie umowy sprzedaży sporządzona została tylko faktura VAT.