Z punktu widzenia biznesu, jego rozwoju i efektywności członkowie zarządu nie są zwykłymi pracownikami. Członkowie zarządu przesądzają o stanie gospodarki. Ich sytuacja powinna być uprzywilejowana nie tylko pod względem wysokości zarobków, ale też pod względem ochrony ich przychodów przed opodatkowaniem i oskładkowaniem. Tyle teoria, bo w praktyce jest wprost przeciwnie.
Źródłem tej sytuacji nie są w gruncie rzeczy przepisy, ale przewaga podatkowa, jaką uzyskują bez większego trudu wszyscy pracownicy na stanowiskach kierowniczych, wykorzystujących samozatrudnienie jako podstawę swojego zatrudnienia. Statystyk w tej kwestii nie ma żadnych i być nie może, ponieważ musiałyby one uwzględniać i odróżniać te przypadki samozatrudnienia, które odpowiadają przepisom, od tych, które te przepisy naruszają. Niemniej jednak jasne jest, że różne przejawy korzystania z uprzywilejo–wanego podatkowo rozliczenia pracy jako działalności gospodarczej są powszechnym zjawiskiem w polskiej gospodarce, co wynika z niezmiennie chorobliwie wysokiego obciążenia podatkowo-zusowskiego umów o pracę.
Dla przypomnienia, menedżer główny, inaczej CEO, czyli członek zarządu, może rozliczać w Polsce swoją pracę w następujących formach:
1) na umowę o pracę, przy pełnym opodatkowaniu i oskładkowaniu – jest to oczywiście forma najgorsza i najdroższa,
2) na podstawie kontraktu menedżerskiego, który podatkowo nie jest lepszy, ale nie jest umową o pracę, w związku z czym daje o wiele większą swobodę kształtowania przez strony relacji prawnej,