Na terenie po starej cegielni spółka wybudowała zakład produkcyjny. Nie spodobało się to Przemysławowi J. właścicielowi sąsiedniej nieruchomości. Jego zdaniem inwestycja zaburzyła stosunki wodne na tym terenie i teraz zalewa jego działkę. Rozpoczął więc wieloletnią walkę sądową ze spółką.
Nic nie zalewa
Przemysław J. wystąpił w tej sprawie do burmistrza miasta. Chciał, by ten zobowiązał spółkę do przywrócenia stanu poprzedniego lub wykonania urządzeń zapobiegających szkodom na gruntach sąsiednich. Burmistrz zebrał dowody i powołał biegłego hydrologa. Z jego opinii wynikało że w trakcie, gdy działała na tym terenie cegielnia doszło do degradacji terenu i zmiany stosunków wodnych. Winne temu było przede wszystkim wydobywanie żwiru.
Tym niemniej w trakcie budowy zakładu teren uporządkowano. Spółka wybudowała sieć kanalizacji deszczowej. Wykonany zakres robót przyczynił się również do poprawy stanu środowiska. Nie może być więc mowy o jakichkolwiek nieprawidłowościach. Inwestycja nie zmieniła bowiem kierunku odpływu wody opadowej, co wyklucza powstanie szkody na gruntach sąsiednich.
Na podstawie tej m.in. opinii burmistrz miasta doszedł do wniosku, że doszło do zmian stosunków wodnych na tym obszarze, ale nie ma to niekorzystnego wpływu na nieruchomość sąsiednią. Następnie umorzył postępowanie.
Nieszkodliwe zmiany
Przemysław J. odwołał się do samorządowego kolegium odwoławczego. Jego zdaniem starosta nie uwzględnił złożonego przez niego wniosku o dopuszczenie dowodu z opinii innego biegłego oraz nie ustosunkował się do jego zarzutów i wniosków. SKO uchyliło zaskarżoną decyzję i orzekło o odmowie nałożenia na spółkę obowiązku przywrócenia stanu poprzedniego lub wykonania urządzeń zapobiegających szkodom na gruntach sąsiednich.